Connect with us

Rodzina

Mój mąż i ja nikogo nie zaprosiliśmy na ślub, więc jego krewni po prostu wprosili się w gości. Myślałam, że wszystko im się podobało, ale potem zadzwonili do Bogdana i zaczęli opowiadać takie rzeczy…

Kiedy pobieraliśmy się z mężem, nie organizowaliśmy żadnej uroczystości.

Nie mamy po 20 lat, więc ograniczyliśmy się do własnego towarzystwa. I pojechaliśmy nad morze.

Po powrocie zamieszkaliśmy w moim mieszkaniu. Pracowałam na nie 8 lat i jestem z niego bardzo dumna. Mój mąż mieszkał wcześniej z rodzicami.

Ale jego krewni nie dawali nam spokoju – jak to, ślub bez wesela?

I musieliśmy ich do nas zaprosić. Starannie przygotowałam się na ich przyjazd. Wszystko wymyłam, wyczyściłam i wypolerowałam. Przygotowałam tyle jedzenia, żeby każdy znalazł coś smacznego dla siebie. No i rzeczywiście, goście chwalili i mnie, i moje mieszkanie.

Ale potem byłam zszokowana ich hipokryzją. Bogdan powiedział, że następnego dnia zadzwoniła do niego matka i narzekała, że jej syn ma taką złą żonę. Że ugotowałam za mało jedzenia, nie dbałam o gości, a mieszkanie nie było zbyt czyste.

Na początku obraziłam się na nich, ale potem zdałam sobie sprawę, że może po prostu mi zazdroszczą – dlatego odpuściłam sytuację. W każdym razie, ja z nimi nie mieszkam i ich opinia nie powinna mnie interesować.

Mam tylko dwie ręce. Nie dam rady sama wszystkiego zrobić. Pracuję 5 dni w tygodniu, czasem więcej i po prostu nie mam czasu, żeby wylizać mieszkanie do perfekcji. A w weekend zasługuję na to, żeby odpocząć.

Ale Bogdan, zamiast mnie wspierać, nagle stanął po stronie swojej rodziny. Po tym incydencie sam zaczął czepiać się o porządek w domu. Kiedyś nawet obiecał, że zrobi remont, bo ściany wymagały odświeżenia.

Ja mam taką pracę, która przynosi mi całkiem dobre zarobki, ale muszę być do dyspozycji właściwie przez cały czas, więc strasznie brakuje mi czasu na inne sprawy. Mój mąż pracuje jako księgowy i przeważnie nie ma aż tak dużo pracy. Wraca do domu znacznie szybciej niż ja.

Ale Bogdan wychował się w rodzinie, w której to kobieta wszystko robi – nie jestem z tego powodu zadowolona. Myślę, że wszystkim należy dzielić się po równo i jeżeli to mąż wróci wcześniej z pracy, to może coś ugotować czy posprzątać mieszkanie, a nie tylko leżeć i czekać na mnie.

Zawsze się o to kłócimy.

Po powrocie do domu musiałam gotować, sprzątać, prać i dobrze, że nie mamy jeszcze dzieci – wtedy na pewno bym zwariowała.

Kiedy Bogdan zaczął robić w moim mieszkaniu obiecany remont, złapałam się tylko za głowę. Byłoby lepiej, gdyby w ogóle się za to nie zabierał. Narobił takiego bałaganu, że musieliśmy zamawiać ekipę sprzątającą. Sama na pewno bym sobie z tym nie poradziła.

Mało tego, kazał mi jeszcze pokryć wszystkie koszty – bo to jest moje mieszkanie, a na dodatek ja zarabiam więcej.

Wtedy tego nie zauważałam, ale kiedy skończyła mi się cierpliwość, zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę to tylko ja pracuję jak wół, płacę wszystkie rachunki, robię wszystko w domu, podczas gdy mój mąż po prostu sobie leży i nawet nie docenia moich wysiłków.

Postawiłam więc sprawę na ostrzu noża – albo coś się zmieni, albo się rozwodzimy. A bycie służącą to nie moja bajka!

Trending