Connect with us

Życie

Mój mąż i ja jesteśmy razem od 20 lat i dopiero niedawno zaczęłam zdawać sobie sprawę, że to ja dźwigam na sobie całą rodzinę, a jemu nawet nie chce się szukać normalnej pracy.

Wyszłam za mąż w wieku dwudziestu dwóch lat i bardzo szybko urodził nam się syn, Tymon. Zamieszkaliśmy w jednopokojowym mieszkaniu, które dostałam po ojcu. Przez pierwsze dwa lata naszego wspólnego życia Darek, mój mąż, nie chodził do pracy, bo nie mógł znaleźć nic odpowiedniego.

Półtora roku po urodzeniu dziecka to ja poszłam do pracy, bo zasiłek na dziecko nie wystarczał nawet na mleko i pieluchy. Pomagała nam moja mama, która cały czas kupowała jedzenie i ubrania dla naszego synka, podczas gdy mój mąż spał i oglądał w domu telewizję.

Później zatrudnił się jako elektryk w prywatnej firmie, gdzie dość dobrze zarabiał, ale szybko się zwolnił, bo coś mu tam nie pasowało. Niestety, sam nie wiedział, co dokładnie.

Nasz syn rósł jak na drożdżach, a mąż znalazł pracę za granicą, do której miał jeździć od czasu do czasu. Byłam szczęśliwa, bo myślałam, że przy naszych zdwojonych wysiłkach uda nam się odłożyć na większe mieszkanie. Nie musielibyśmy się tłoczyć we trójkę w kawalerce. Poza tym dowiedziałam się, że jestem w ciąży z drugim dzieckiem, więc kupno większego mieszkania stało się priorytetem.

Jakież było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że mąż pojechał do pracy na dwa miesiące, ale wrócił do domu na trzy. Postanowił, że najlepiej będzie, jak zarobi pieniądze, potem wyda je w Polsce, po czym znowu wyjedzie do pracy. Kiedy przyjeżdżał, żyliśmy na bardzo wysokim poziomie – na niczym nie oszczędzał. Oczywiście, przy takim trybie życia pieniędzy wystarczało na pierwszy miesiąc, a potem musiał pożyczać od znajomych. Dlatego jego kolejne wizyty w domu zaczynały się od spłaty wszystkich długów, po czym z pieniędzy prawie nic nie zostawało.

Zupełnie mi się to nie podobało. Postanowiłam z nim porozmawiać o tym, że jego podejście do pracy jest kompletnie błędne. Ja jakoś pracuję przez cały czas, nie robię sobie trzymiesięcznej przerwy na odpoczynek. W następnym miesiącu Darek przyjechał i poinformował mnie, że będzie szukał nowej pracy, bo zrezygnował z poprzedniej.

Czekałam. Długo. Minął miesiąc, drugi, trzeci, a mój mąż nadal siedział w domu i nie mógł znaleźć pracy. Młodsze dziecko miało już 5 lat, a Darek ciągle nie zdawał sobie sprawy z tego, jak trudno jest zająć się wszystkim: utrzymaniem rodziny, sprzątaniem domu, gotowaniem. On tego wszystkiego nie robił, bo to nie są męskie zajęcia.

Tym sposobem przez dziewięć miesięcy siedział w domu. Cały czas się na niego złościłam, prawie każda nasza rozmowa kończyła się kłótnią o pracę, której chyba nawet w ogóle nie szukał. Wtedy starszy syn miał już 10 lat i powoli zaczynał wszystko rozumieć, więc też złościł się na swojego ojca.

Wtedy mój mąż znalazł kolejną pracę za granicą, ale do domu przywoził bardzo mało pieniędzy. Nie wiem, na co to wszystko wydawał, ale pracował tam przez około 7 lat, a od czasu do czasu wracał do domu.

Starszy syn miał już 17 lat i zdecydował, że chce iść do pracy w barze. Nie sprzeciwiałam się, bo grafik nie przeszkadzał mu w nauce. Właściciel był znajomym naszej rodziny, więc wiedziałam, że będzie miał na niego oko.

Przez ten czas, kiedy mąż pracował za granicą, syn zdążył właściwie dorosnąć, ale widział, jak wygląda sytuacja w naszej rodzinie. Potrafi analizować i wyciągać wnioski, więc pewnego wieczoru stanął przede mną i zapytał: „Po co nam tata, mamo?”. Te słowa sprawiły, że kompletnie nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Nie spodziewałam się, że usłyszę coś takiego od mojego syna. „Żyjemy sami, ani go tutaj nie ma, ani nam nie pomaga. Naprawdę podoba ci się takie życie? Kiedy przyjeżdża, karmisz go, ubierasz. Kiedy ostatnio coś od niego dostałaś?” – zapytało moje dziecko, ale już nic nie słyszałam… Wiedziałam, że syn ma rację. Jak mieszkaliśmy w kawalerce, tak mieszkamy, cały czas sama wszystko na sobie dźwigam, więc po co mi właściwie taki mąż?

Syn pomógł mi otworzyć oczy i teraz jestem już zdecydowana, żeby rozstać się z mężem, bo bardzo dobrze sobie bez niego poradzę. Jestem urażona i zła na Darka za to, że przez całe życie nie mogłam poczuć się jak kobieta.

Trending