Connect with us

Życie

Marzenie o bogatym życiu do tej pory pozostało niespełnione

Robert zawsze kochał bogactwo. Wydawało się, że poza samym sobą i pieniędzmi nie widział niczego innego na świecie. Jego rodzina była dość zamożna, rodzice zajmowali wysokie stanowiska, mieszkali w dużym, dwupiętrowym domu. Robert nie miał rodzeństwa. Był późnym dzieckiem. Całe rodzinne życie kręciło się wokół niego. Miał wszystko najlepsze, największe i do tego natychmiast. Rodzice nigdy nie szczędzili mu pieniędzy ani prezentów.

Robert tak naprawdę z nikim się nie przyjaźnił, ponieważ miał trudny do wytrzymania charakter. Kto by chciał ciągle słuchać o tym, jaki jest bogaty i co nowego dostał? Jedyną osobą, z którą Robert miał bliski kontakt, był jego kuzyn, który mieszkał w tym samym mieście, ale w innej dzielnicy. Znaleźli wspólny język chyba tylko dlatego, że razem chodzili na zajęcia dodatkowe z robotyki. To był ich wspólny temat do rozmów.

Mijały lata, Robert skończył już studia i rozglądał się za pracą. Nagle w środku nocy zadzwoniła jego komórka. W słuchawce usłyszał zdenerwowany, nieznajomy głos, chociaż na ekranie wyświetlało się “Mama”. To była ratowniczka z pogotowia. Mówiła coś chaotycznie, najwyraźniej nie mogła zebrać myśli. W końcu do Roberta dotarło, że rodzicom przydarzyło się coś złego i nie wiadomo, w jakim są teraz stanie. Ostrym tonem poprosił kobietę o adres i szybko pojechał na miejsce zdarzenia.

Pogoda była wtedy bardzo zła. Przez cały dzień padało, a wieczorem zerwał się silny wiatr. Psa by się na dwór nie wygoniło, a co dopiero człowieka. Jednak rodzice Roberta mieli do załatwienia pilne sprawy biznesowe, więc wyruszyli w drogę. Było nie tylko mokro, ale i ślisko. Tata stracił kontrolę nad swoim SUV-em i wpadł do rowu. Niestety, obrażenia okazały się śmiertelne. Karetka przyjechała kilka minut po wypadku, ale było już za późno.

Robert siedział w wielkim pokoju, ponury jak gradowa chmura. Był tak przygnębiony tą tragedią, że nie mógł się pozbierać. Ludzie podchodzili, klepali go po ramieniu, wyrażali kondolencje, mówili słowa wsparcia i współczuli. To wszystko było jak sen. Kilka dni później Robert zaczął wracać do rzeczywistości. Musiał się zastanowić, jak ma dalej żyć, bo pieniądze mają to do siebie, że kiedyś się kończą.

Wtedy to jego kuzyn, Maciek, zaproponował, żeby pojechał razem z nim do pracy do Niemiec. Robert nie wahał się długo, natychmiast się zgodził. Jednak praca na budowie okazała się dla niego za trudna, bo nigdy wcześniej nic takiego nie robił, co najwyżej siedział w biurze. Maciek jednak mu wszystko wytłumaczył i pokazał, co i jak. Okazał się całkiem dobrym nauczycielem. A Robert był pojętnym uczniem i szybko wszystko ogarnął.

Robert pracował z Maćkiem na budowie w dzień, a nocą szedł do innej pracy. Chciał zarobić jak najwięcej. W snach marzył o tym, że wraca do domu z dużą ilością pieniędzy, kupuje drogi samochód, żyje w luksusie i bogactwie. Był tak zaślepiony pragnieniem pieniędzy, że nawet nie zauważył, jak stopniowo zaczął tracić zdrowie. Maciek wiele razy zwracał mu uwagę, żeby przystopował, bo chory do niczego się nie przyda.

Ale Robert się uparł i dalej pracował na dwóch etatach, śpiąc po trzy lub cztery godziny dziennie. Nawet Niemcy zaczęli się z niego śmiać, że dawno nie widzieli kogoś tak zachłannego na pieniądze.

Wszystko skończyło się tym, że Maciek musiał odwieźć Roberta z zaburzeniami układu nerwowego i szeregiem chorób serca do domu. Leczenie trwało długo. Robert musiał się na nie zapożyczyć, a potem pomyśleć o tym, jak zwrócić pieniądze. Tym sposobem jego marzenie o bogatym życiu pozostało do tej pory niespełnione…

Trending