Connect with us

Życie

Mam 28 lat i ciężko pracuję, żeby móc robić wszystko to, co lubię. Z powodu napiętego grafiku nie mam nawet czasu na kawę z przyjaciółkami, a co dopiero na szukanie męża. Ale ta kwestia niepokoi wszystkich moich bliskich, co bardzo mnie irytuje

Za każdym razem muszę wysłuchiwać od moich krewnych pytań, dlaczego nie jestem jeszcze mężatką, bo przecież „w twoim wieku powinnaś już mieć dzieci, a ty nawet z nikim się nie spotykasz”. Nie rozumiem, dlaczego w ogóle się tym przejmują…

Dzięki temu, że ciężko pracuję, mogę dużo podróżować, spędzać wakacje w ciepłych krajach, chodzić na różne wystawy i się rozwijać. Mam kontakt z wieloma osobami z innych krajów, czasami ich odwiedzam, podczas gdy dzieci osób, które tak interesują się moim życiem osobistym, siedzą w domu z trójką maluchów na rękach i tkwią w nieszczęśliwych małżeństwach. Oczywiście! Bo szukały mężczyzny, byle jakiś był, i liczyły, że ludzie nie będą ich męczyć pytaniami o to, kiedy wyjdą za mąż.

Nieskończoną ilość razy tłumaczyłam moim bliskim, że w ogóle nie powinni się martwić o moje życie osobiste, niech lepiej zajmą się swoim.  Mimo to wszystkie rozmowy przy świątecznym stole kończyły się tym, że cała rodzina mówiła o mojej „samotności”.

„Niech sobie gadają, kiedyś to się skończy, nie będą przecież wiecznie roztrząsać mojego życia osobistego,” – pomyślałam. Jednak po tym, jak kupiłam dom za miastem, te rozmowy stały się jeszcze częstsze. Na dodatek siostry mojej mamy zaczęły do mnie dzwonić i swatać mnie z jakimiś sąsiadami albo synami ich znajomych.

„Masz własny dom, tyle pieniędzy, a męża nie masz. Taka jesteś nieszczęśliwa!” – wszyscy się nade mną użalali. No rzeczywiście, nieszczęśliwa! Mogę kupić wszystko, co chcę, zamiast tracić na wózki i pieluchy, robię to, co lubię, nie jem chleba z margaryną i trzy razy w roku wyjeżdżam na wakacje! Jeżeli komuś się podoba nudne rodzinne życie, to niech tak żyje, a ja chcę inaczej. Nikt nie może zrozumieć, że jeżeli wyjdę za mąż, to tylko z miłości, a nie dlatego, że „zegar tyka”. Najważniejsze jest zaufanie, pewność drugiej osoby, niezależność, miłość, a nie chęć „złapania” męża.

Byłam już bardzo bardzo poirytowana tymi przesłuchaniami, ale przemogłam się i po prostu przestałam zwracać na nie uwagę. Udawało mi się, dopóki nie usłyszałam rozmowy ciotki Neli i jej męża na jakiejś uroczystości u moich rodziców. Nie widzieli mnie, bo stałam za nimi, ale słyszałam, jak o mnie rozmawiają.

– Widziałeś, jaką sukienkę sobie kupiła? Musiała kosztować więcej niż cała moja szafa, – powiedziała Nela. – I jak ona chodzi, widziałeś? Nos zadziera wysoko, nawet na nikogo nie spojrzy.

– Widziałem. Dawno już powinna wyjść za mąż, nie jest taka młoda, a jeszcze panienka. Dlaczego rodzice nie nalegają, żeby sobie kogoś znalazła? A dumna, jak nie wiadomo co… A weź tego syna twojej przyjaciółki Ali – Tomka, co z nim niby nie tak? Przystojny facet, silny. Może ich ze sobą poznamy, miałby chłopak szczęście  – dziewczyna z własnym domem…?

Tego już nie wytrzymałam i podeszłam do nich od tyłu. „Nie”, mówię, „wasz Tomek mi się nie spodoba. Nie potrzebuję utrzymanka”. Wcale nie miałam zamiaru tego mówić, ale chciałam już raz na zawsze zamknąć ten temat, więc wygarnęłam im prosto w oczy, co o tym wszystkim myślę. Że nie będę żyć za marne grosze, jak córka ciotki Neli, która wyszła za mąż, bo ją matka zmusiła. Teraz ona pracuje, a jej mąż traci wszystkie pieniądze na automatach. I nie zamierzam też spędzić życia jak sama ciocia, która nigdy nie była nad morzem, bo ślub brała już w ciąży i później nigdy nie miała dla siebie czasu – bo zajmowała się dzieckiem…

Rozumiem, że takie są realia życia i każdy wybiera dla siebie. Dlatego proszę tylko, żeby nikt nie narzucał mi swojego zdania w tej sprawie i nie udowadniał, że życie takie, jak wybiera większość, jest takie wspaniałe.

Trending