Connect with us

Historie

Długo pamiętałam te zapłakane dziecięce oczy i błagalne spojrzenie kobiety, a okazało się, że to było tylko przedstawienie.

Opowiem wam historię, która przydarzyła mi się, kiedy byłam jeszcze studentką. Wtedy, mieszkając trzeci rok w wielkim mieście, współczułam wszystkim pokrzywdzonym i nieszczęśliwym. Spokojnie można mnie było nazwać najbardziej ufną osobą w okolicy.

Mój akademik znajdował się daleko od centrum, a skrót do niego prowadził przez dworzec i kładkę dla pieszych. Często właśnie tą drogą wracałam po zajęciach do siebie.

Pewnego wieczoru, w drodze powrotnej do akademika, zauważyłam bardzo smutną scenę: biednie ubrana kobieta siedziała na chodniku, prosząc o pieniądze na jedzenie dla swojego dziecka, które było razem z nią. Na długo zapadły mi w pamięć te zapłakane dziecięce oczy i błagalne spojrzenie kobiety. Siedzieli tam codziennie.

Byłam bardzo wrażliwą dziewczyną, więc po tym, jak to zobaczyłam, nie mogłam spokojnie spać i wciąż myślałam, co takiego zdarzyło się w życiu tej kobiety, że zmusiło ją do proszenia ludzi o jałmużnę? I jak to możliwe, że nie mają co jeść i gdzie przenocować. A może teraz jest im zimno i gdzieś tam marzną…

Następnego dnia postanowiłam kupić trochę jedzenia i dać kobiecie, tak też zrobiłam. Moja nowa znajoma, miała na imię Ewa, podziękowała za mój gest i życzyła mi wszystkiego dobrego. Powiedziała też, że będzie się za mnie modlić w kościele.

Było mi bardzo przyjemnie, kiedy usłyszałam te słowa wdzięczności i może dlatego chciałam pomóc jeszcze bardziej. Spakowałam swoje ubrania, których od jakiegoś czasu nie nosiłam, wzięłam oszczędności, które trzymałam na czarną godzinę i dałam to wszystko mojej nowej znajomej. Ewa bardzo się ucieszyła z prezentów i powiedziała, że ​​teraz już nie zamarznie z zimna, a jej synek będzie miał co jeść, bo teraz już mają pieniądze.

Potem jeszcze kilka razy dawałam jej coś do jedzenia albo pieniądze, które miały być na jakieś moje wydatki. Ale pewnego dnia zobaczyłam Ewę z dzieckiem w zupełnie innym świetle. I bardzo mnie to zaskoczyło – nie powiem, że przyjemnie.

To było jakieś święto i poszłyśmy z koleżankami do kawiarni na coś słodkiego. Kiedy miałyśmy już wychodzić, moja Ewa przyszła do kawiarni z dzieckiem i jakimś mężczyzną. Byłam zszokowana tym, co zobaczyłam. Kobieta była bardzo dobrze ubrana, miała grubą złotą bransoletę na nadgarstku, a w dłoni trzymała nie najtańszy telefon. Dziecko też było dobrze ubrane i bardzo wesołe. Towarzysz Ewy również wyglądał bardzo przyzwoicie.

Na początku nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Miałam nadzieję, że się mylę. Ale kiedy usłyszałam głos tej kobiety i jej dziecka, byłam już pewna, że ​​to ona, żebraczka spod dworca.

Kiedy to zobaczyłam, stało się dla mnie jasne, że Ewa w ten sposób pracuje. Oszukiwanie ludzi jest okropne, a dla mnie, jako ofiary oszustwa, to było podwójnie nieprzyjemne i obraźliwe.

Ale wiecie, jak to jest, jakoś przeżyłam te emocje, a cała sytuacja stała się dla mnie dobrą nauczką na przyszłość – nie można ślepo ufać nieznajomym.

Trending