Connect with us

Rodzina

Córka przywiozła do mnie dzieci, a ja odesłałam ich do domu i wcale nie dlatego, że nie kocham swoich wnuków.

Tydzień temu moja córka przyjechała do mnie z dwójką swoich dzieci i powiedziała: „Mamo, mogą zostać u ciebie przez jakiś czas? Znowu się pokłóciliśmy z Mariuszem, a ja zapisałam się na kurs masażu, no i nie mam z kim zostawić dzieci. A po co będę je codziennie wozić, może niech pomieszkają trochę u ciebie?” Jako matce nie spodobało mi się to wszystko i wcale nie dlatego, że nie kocham swoich wnuków.

Mam dobrego zięcia, który ciężko pracuje i zapewnia rodzinie wszystko, czego potrzeba. Mariusz jest świetnym fachowcem, masę rzeczy potrafi zrobić i nigdy niczego nie odmówi, zwłaszcza mojej córce. I wiem też, że nie znosi, kiedy Martyna podrzuca komuś dzieci, żeby zająć się sobą. Po prostu zięć lubi, kiedy wszyscy są w domu i nie lubi, gdy ktoś pakuje się do jego rodziny.

Gdy tylko się pobrali, zaproponowałam im, żeby wprowadzili się do mnie, bo mam dużo miejsca i trochę smutno mi być samej. Wtedy córka powiedziała mi, że to Mariusz był temu przeciwny był i dlatego zdecydowali, że na razie wynajmą mieszkanie, a potem kupią własne.

Później oczywiście jeszcze ich namawiałam, bo nie chciałam, żeby mój długo wyczekiwany wnuk mieszkał w cudzym mieszkaniu. Ale pewnego wieczoru zięć zadzwonił, żeby umówić się ze mną na poważną rozmowę. Powiedział, że chce po prostu usiąść i porozmawiać w cztery oczy przy filiżance herbaty.

Mariusz powiedział mi, co mu się nie podoba i jak chciałby, żebym się zachowywała, żeby zawsze była między nami zgoda. Powiedział mi to prosto w oczy i dodał, że ich rodzina to osobne „małe państwo” i będą żyć tylko według własnych zasad.

I wiecie co, przyznałam mu rację. A do tego zaczęłam go szanować jeszcze bardziej, bo zachował się jak prawdziwy mężczyzna i głowa rodziny. Od początku mieszkali osobno, a kiedy chciałam zobaczyć wnuki, dzwoniłam do Martyny albo Mariusza i uprzedzałam ich, że przyjadę. Zawsze słyszałam odpowiedź: „Oczywiście, będzie nam bardzo miło”.

A moja córka wie, że nie lubię, kiedy miesza mnie w jakieś ich kłótnie. Nie chcę, żeby później była moja wina, więc kazałam jej się samej zająć własnymi problemami, bo jest już dorosła i ma dwoje dzieci.

Naprawdę chciałabym, żeby moje wnuki u mnie trochę pomieszkały, ale nie za cenę kłótni. Martyna i Mariusz się pogodzą, a ja dalej będę winna. Dlatego moja córka wróciła do domu z dziećmi.

Trending