Rodzina
Bratowa rozbiła perfumy i zrzuciła winę na dzieci

Mam bardzo dobre relacje ze swoim bratem. Z bratową również. Często odwiedzają mnie z moimi bratankami Olą i Stasiem.
Mają dom jednorodzinny. Znacznie większy niż moje mieszkanie. Jednak dzieci są smutne, bo nie mają tam z kim się bawić. Tak więc po ciężkim tygodniu, w weekend, zwykle przyjeżdża do mnie brat ze swoją rodziną.
Sama jestem bardzo wyczulona na punkcie własności. Nie lubię cudzych rzeczy i własnych też nie oddaję, nie pożyczam, nie pozwalam niczego dotykać. Denerwuje mnie, kiedy ktoś ingeruje w czyjąś osobistą przestrzeń. Nie widzę powodu, żeby z butami wchodzić w czyjeś życie.
Pewnego razu przyjechała do mnie tylko bratowa z dziećmi. Maluchy bardzo chciały iść na plac zabaw, więc się zgodziłam. Magda powiedziała, że jest zmęczona i nie pójdzie z nami. Zapytała, czy może u mnie trochę odpocząć. A my spędziliśmy na podwórku trochę czasu, mniej więcej godzinę.
Kiedy wróciliśmy, bratowa już czekała w progu, mówiąc, że czas wracać do domu. Tak więc dzieci nawet się nie rozbierały i poszły. Byłam trochę zaskoczona, że tak jej się spieszy, ale oczywiście jej nie zatrzymywałam.
Bardzo szybko zrozumiałam powód tego pośpiechu. W całym mieszkaniu unosił się wyraźny zapach moich ulubionych perfum. A flakonik leżał w koszu.
Czyli Magda grzebała w moich rzeczach, rozbiła drogie perfumy, wyrzuciła je i po prostu uciekła z mojego domu.
Byłam zszokowana takim zachowaniem. Nie rozumiałam, dlaczego tak zrobiła.
Kiedy zapytałam, zaprzeczyła. Powiedziała, że nic nie wie i że to pewnie dzieci dotykały perfum, a my tego nie zauważyłyśmy. Oczywiście, w ogóle w to nie wierzę. Niech to jednak zostanie na jej sumieniu.

-
Historie10 miesięcy ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina10 miesięcy ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie9 miesięcy ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki
-
Historie6 miesięcy ago
– Zawsze wstydziłem się ojca, żyliśmy bardzo biednie. Latem najmowaliśmy się na wsi do wypasania krów. Albo pracowaliśmy u nas na polu. Jak złowiliśmy jakieś ryby, nigdy nie mogliśmy jej zjeść, bo to była szansa na zarobek. I w upał, i na mrozie ojciec stał przy drodze i próbował je sprzedać.