Connect with us

Rodzina

Relacje między mną a moim mężem zawsze były bardzo dobre, ale to się zmieniło, gdy jego matka wróciła z pracy we Włoszech. Od tego czasu mój mąż diametralnie zmienił swoje zdanie na temat relacji rodzinnych.

Kiedy wyszłam za mąż, zdecydowałam, że nasz związek z mężem powinien być raczej luźny. Główną wartością była dla mnie niezależność – żeby mieć czas dla siebie, dla przyjaciół, na wypoczynek i na rodzinę. Myślę, że w małżeństwie nie powinno istnieć słowo “musisz”. Nikt nic nie musi. Arkowi to wszystko odpowiadało.

Niemal od razu zamieszkaliśmy razem u niego mieszkaniu, bo jego matka wyjechała do pracy we Włoszech. Dzwonili do siebie co trzy dni. Później postanowiliśmy się pobrać, ale nie urządzaliśmy żadnych hucznych ceremonii – wzięliśmy cichy ślub i tyle.

Nasze relacje układały się wprost cudownie: po roku wspólnego życia kupiliśmy własne mieszkanie, samochód, którym oboje na zmianę jeździmy, no i mamy jeszcze wiele planów i pomysłów na przyszłość.

Tak się złożyło, że zawsze lubiłam komputery, więc jestem programistką. Mój mąż pracuje w zagranicznej firmie, ale też postanowił studiować informatykę. Jeżeli mu się uda, będziemy oboje pracować z domu.

Zaufanie to kolejny ważny element związku. Nigdy nie wątpiłam w Arka, tak jak i on nie wątpił we mnie, więc nigdy nie kłóciliśmy się z powodu zazdrości.

Tak się składa, że ​​mam bardziej elastyczny grafik niż mój mąż, więc czasami wyjeżdżam sama, żeby trochę odpocząć. Mogę wtedy w spokoju zebrać myśli, oderwać się od wszystkich tych programów i kodowania, a Arek normalnie chodzi wtedy do pracy. On też kilka razy wyjeżdżał za granicę beze mnie, kiedy ja miałam jakieś pilne zlecenia. Tak się zdarza i to jest świetne.

Ale ostatnio do mojego męża zadzwoniła jego mama. Powiedziała, że ​​wraca do domu, już chce zrezygnować z pracy za granicą, bo zdrowie jej szwankuje. A odkąd wróciła, wszystko zaczęło iść nie tak.

Zrobiło się już chłodno, bo był środek jesieni, ale mnie to nie martwiło – postanowiłam, że pojadę na tydzień do Chorwacji. Pospaceruję, spróbuję lokalnej kuchni, ogólnie – trochę się oderwę od codzienności.

Umówiłam się z Arkiem, że wylecę za jakieś 9 dni. Chyba powiedział o tym matce, bo odkąd wróciła, często ją odwiedza. Ostatnio mojego męża jakby mi ktoś podmienił. Przez kilka dni coś go gnębiło, widziałam to. Był zaniepokojony i zamyślony. Trzy dni przed wylotem powiedział: „Wiesz kochanie, tak naprawdę nie chcę, żebyś leciała za granicę. Teraz mam taki trudny czas, wolałbym, żebyś była przy mnie. Co z nas za rodzina, że odpoczywamy osobno?”

To nie był mój Arek, my nigdy nie mieliśmy takich rozmów i takich problemów. Cały czas to wszystko było normalne, a teraz, tydzień po przyjeździe matki, nagle mówi, że to jest coś złego.

Rozumiem, że teściowa jest z innego pokolenia, ma zupełnie inne wartości i swoją wizję rodziny, ale po co narzucać swoją opinię dorosłemu synowi?

Kiedy powiedziałam Arkowi, że i tak pojadę, usłyszałam w odpowiedzi, że to mój wybór, ale jeżeli go nie posłucham, to będziemy musieli się rozwieść. „Kto wie, co ty tam robisz za granicą beze mnie i z kim tam spędzasz czas…”. Po tych słowach wiedziałam, że bez względu na to, czy wyjadę, czy nie, nie chcę już z nim być. Jeżeli matka może tak łatwo wpłynąć na jego opinię na temat własnej żony, to po co mi takie małżeństwo?

Trending