Życie
Przygotowanie przyjęcia urodzinowego wymagało dużo wysiłku. Przyjęcie zorganizowałam w ogrodzie, grillując potrawy przy dobrej muzyce. Jednak całą uroczystość popsuli mi sąsiedzi, którym się to nie spodobało.

W związku z koronawirusem tym razem postanowiłam zorganizować swoje urodziny na terenie mojego domu za miastem, gdzie mieszkam z mężem i synem, a nie jak zawsze w restauracji. Nie zaprosiłam gości, świętowaliśmy tylko we trójkę. Pandemia w żaden sposób nie wpłynęła na nasz dobry humor. Byłam nawet zadowolona, bo mogłam spędzić ten dzień tylko w gronie najbliższych. Mój syn pomógł mi wyścielić poduszkami ławki, a mąż zajął się rozpalaniem grilla. Rozmawialiśmy o sprawach domowych, słuchając muzyki. Byliśmy odprężeni i szczęśliwi.
Ten nastrój przerwał krzyk naszej sąsiadki, starszej pani, mieszkającej tuż obok nas, która weszła na nasze podwórko. Nigdy nie nawiązaliśmy z nią dobrych sąsiedzkich stosunków, ponieważ nie życzyła sobie tego. Kobieta ta miała kompleks wyższości i wszystkich uważała za prostaków, niegodnych jej uwagi.
Kiedyś mieliśmy stary drewniany płot, ale postanowiliśmy ogrodzić teren wokół domu wysokim metalowym ogrodzeniem, aby sąsiedzi mniej zaglądali w myśl powiedzenia: „Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz”. Po pięciu minutach od włączenia muzyki, sąsiadka domagała się jej wyłączenia. Obok niej stał jej mąż, który jedynie asystował, nie mówiąc ani słowa.
Po długiej dyskusji udało nam się wyprosić ich z naszej posesji i kontynuowaliśmy nasze święto. Byłam podenerwowana tą sytuacją. Czułam się winna, chociaż nie zrobiłam nic złego, a sąsiadce chodziło tylko o to, aby zepsuć nam zabawę. Po niedługim czasie wróciła, żądając wygaszenia grilla. Powiedziała, że się stamtąd nie ruszy, dopóki tego nie zrobimy. Zarzucała nam, że palimy liście i opony i chcemy ją otruć. Szukała zaczepki, bo my grillowaliśmy jedynie mięso.
Mąż wyjaśnił sąsiadce, że mam dziś urodziny i mamy zamiar dokończyć świętowanie w ogrodzie. Powiedział im, że jeśli nie wrócą do domu i nieprzestaną nas nachodzić, będzie zmuszony wezwać policję. Po tych słowach, pod adresem męża posypały się przekleństwa. Ostatecznie odeszli z naszej posesji, ale nasz dobry nastrój odszedł razem z nimi. Pokazaliśmy sąsiadom, gdzie jest ich miejsce, ale niestety dzień urodzinowy był nerwowy i smutny.
Jestem pewna, że nie tylko my mamy takich nieudanych, złośliwych sąsiadów. Co robić w takiej sytuacji? Od razu wezwać policję?

-
Historie2 lata ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina1 rok ago
Mam 64 lata, rok temu wróciłam z pracy we Włoszech i stwierdziłam, że mam dość. Byłam tam przez 12 lat, w tym czasie kupiłam mieszkania i córce, i synowi, a w swoim domu na wsi przeprowadziłam porządny remont. Wydawałoby się, że niczego mi już nie trzeba – tylko cieszyć się życiem, ale jest coś, co nie pozwala mi na pełną radość.
-
Rodzina2 lata ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie1 rok ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki