Dzieci
„Przecież ty wyglądasz jak słonica!” – krzyczeli do Oli koledzy z klasy

O tym, że dzieci potrafią być okrutne, dziesięcioletnia Ola wiedziała bardzo dobrze – często słyszała obelgi od swoich kolegów z klasy. Czasem ktoś ją popchnął, czasem opluł – wszystko znosiła w milczeniu, bo się bała. Ola była dyżurnym „chłopcem do bicia” – dostawała od wszystkich i tak po prostu, za nic. A wszystko dlatego, że waży trochę więcej niż dzieci w jej wieku – i wcale nie dlatego, że je wszystko jak leci, po prostu taką ma budowę ciała.
Dziewczynka nie miała przyjaciół ani w klasie, ani na podwórku. Przez te ciągłe obelgi zrobiła się zamknięta w sobie i nie szukała towarzystwa. Rodzice nie zwracali na to szczególnej uwagi, bo byli zajęci pracą – w ogóle nie mieli czasu dla dziecka, dlatego Ola często nocowała u babci, która bardzo lubiła dogadzać wnuczce ciasteczkami.
Ola prawie codziennie musiała znosić zniewagi. Czasami po prostu siedzi sobie w klasie, nikogo nie zaczepia – je drugie śniadanie, nagle słyszy:
– O, patrz, słonica je. Uważaj, bo zaraz nas też pożre! – krzyknął kolega z klasy Marcel i się głośno roześmiał.
– Zaraz jeszcze zabierze się za nasze śniadania, bo je jak prawdziwy słoń, – zaśmiała się Wika.
Teraz śmiała się już cała klasa – nikt nie stanął w obronie dziewczyny. Nawet ci, którym też często dostawało się od tych “fajnych” kolegów z klasy, bali się ich gniewu.
Albo zdarzało się, że byli wszyscy w sali gimnastycznej, a ten sam Marcel, ten, który najbardziej uwielbiał obrażać Olę, krzyczy:
– Zaraz pod naszą słonicą zawali się podłoga, – i śmiał się ze swojego „udanego” żartu.
I chociaż nauczyciel zwrócił uwagę dzieciom i próbował powstrzymać ich śmiech, Ola wybiegła z sali ze łzami w oczach, a oni dalej za nią krzyczeli.
Nie pomogła nawet interwencja wychowawczyni – rodzice chłopca nie widzieli problemu, a matka Oli nigdy nie miała czasu, żeby przyjść do szkoły. Dziewczynka została sama ze swoimi problemami. Dlatego zamknęła się na innych – nie chciała z nikim rozmawiać, po prostu brała udział w lekcjach i wracała do domu, gdzie zanurzała się w świecie książek i fantazji.
Wszystko się zmieniło, kiedy w ich klasie pojawił się nowy uczeń, Artur. Rodzice chłopca przeprowadzili się z innego miasta i wysłali dziecko do szkoły w pobliżu swojego nowego domu. Chłopiec nie od razu znalazł w klasie przyjaciół, ale wszyscy uważnie mu się przyglądali. Był synem wojskowego, dlatego z jego dyscypliną nie było żadnych problemów – nie psocił, nie kłócił się z dziećmi ani z nauczycielami i bardzo dobrze się uczył.
Pewnego dnia był świadkiem sytuacji, jak Marcel znów postanowił pośmiać się z Oli. Zaczął ją obrażać na oczach wszystkich i wyrywać jej książkę z rąk. Artur nie patrzył na to spokojnie – podszedł do chłopca i zabrał mu książkę Oli i powiedział:
– Jeszcze raz zobaczę, jak obrażasz słabszych – to oberwiesz. Zrozumiałeś mnie?
– A ty co? Spodobała ci się nasza grubaska? – stawiał się jeszcze Marcel, ale już trochę spuścił z tonu.
– Mój ojciec zawsze uczy mnie, żeby bronić słabszych i nikogo nie obrażać – i tak robię. A poza tym chodzę na boks – chyba nie chcesz sprawdzić, ile umiem? – odpowiedział Artur pewnym siebie głosem.
Chciał, czy nie chciał, Marcel musiał się poddać. Od tego dnia Artur częściej rozmawiał z Olą, którą inni bali się już obrażać.

-
Historie2 lata ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina2 lata ago
Mam 64 lata, rok temu wróciłam z pracy we Włoszech i stwierdziłam, że mam dość. Byłam tam przez 12 lat, w tym czasie kupiłam mieszkania i córce, i synowi, a w swoim domu na wsi przeprowadziłam porządny remont. Wydawałoby się, że niczego mi już nie trzeba – tylko cieszyć się życiem, ale jest coś, co nie pozwala mi na pełną radość.
-
Rodzina2 lata ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie2 lata ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki