Connect with us

Życie

Kury czekały, aż babcia wyjdzie z domu. Nie doczekały się

Dzisiaj, na pogrzebie mojej babci, obwiniałam siebie. Wydawało mi się, że nie dbałam o nią wystarczająco wtedy, kiedy była stara i słaba. Karałam się takimi myślami i od tego jeszcze bardziej popadałam w swego rodzaju depresję. Dobrze, że obok był mój mąż. Postawił mnie do pionu.

Bo naprawdę, co jeszcze mogłam zrobić?

Moja babcia mieszkała w odległej wiosce, autobusy nie jeździły tam zbyt często, a my nie mieliśmy samochodu. Miałam dwoje dzieci, były jeszcze w podstawówce, więc nie mogłam na długo wychodzić z domu. Chociaż i tak bardzo często przyjeżdżałam na wieś.

Poza tym, proponowałam babci, że zabiorę ją do siebie, do miasta, ale ona opierała tak mocno, jak się dało. Czasami się ze mną kłóciła. Powiedziała, że ​​pod żadnym pozorem nie wyprowadzi się z domu.

Bardzo kochała swój dom, zamieszkała tu od razu po ślubie, urodziła w nim dzieci, bawiła wnuki. Potem, gdy wszyscy wyjechali do miasta, przyjeżdżali tu dość często.

To tutaj żegnała wielu krewnych, przeżyła ból i smutek.

Powiedziała, że ​​tu jest jej ziemia, której nie mogła już dłużej uprawiać, ale często wychodziła, żeby na nią popatrzeć. Tu ma dwie ostatnie kury, które też są bardzo stare, wciąż mieszkają u babci i codziennie czekają, aż wyjdzie.

Niestety, kilka dni temu nie wyszła.

Trending