Connect with us

Rodzina

Kiedy przyszły zięć przekroczył próg naszego domu, zaczęłam się martwić, a w mojej głowie od razu pojawiła się myśl, że skrzywdzi moją jedyną córkę albo wywiezie ją za granicę.

Dla mnie i mojego męża najważniejsza na świecie jest nasza córka Marysia. Była dość późnym i długo wyczekiwanym dzieckiem, a teraz ma 28 lat.

Chyba każda matka modli się i prosi Pana Boga, żeby zesłał jej dziecku łatwy los i rodzinne szczęście. Mój mąż i ja bardzo się martwiliśmy, że nasza córka w wieku 24 lat nie miała jeszcze chłopaka. Ale kiedy wreszcie przedstawiła nam swojego wybranka, zaniepokoiliśmy się jeszcze bardziej. Ale życie pokazało, że niepotrzebnie.

Pewnego dnia Marysia zadzwoniła do nas i powiedziała, że ​​przyjedzie na wieś ze swoim narzeczonym, ponieważ postanowiła wyjść za mąż. Ta wiadomość była dla nas zaskoczeniem, ale szczerze mówiąc marzyliśmy o tym od dawna, więc byliśmy bardzo szczęśliwi.

Kiedy mój przyszły zięć przekroczył próg naszego domu i zaczął mówić po polsku z dziwnym akcentem, bardzo się zdenerwowałam. Nie dlatego, że coś mi się w nim nie spodobało, ale dlatego, że miałam w mojej głowie taki stereotyp, że cudzoziemcy źle traktują nasze dziewczyny, a nawet wywożą je do siebie, za granicę.

Tamtego dnia jakoś zmusiłam się, żeby się uspokoić, zaakceptowałam zięcia takim, jaki jest i wszystko powierzyłam losowi. I wiecie co? Nigdy tego nie żałowałam.

Po ślubie, który był raczej skromny, mniej więcej miesiąc po tym, jak się poznaliśmy, zięć miło mnie zaskoczył. Czym? Swoim stosunkiem do Marysi i do nas. Wszyscy mówią, że Turcy są innego wyznania i zmuszają swoje żony do życia według swoich tradycji, ale to nieprawda. Mąż mojej córki bardzo szanuje i ją, i nas – jako rodziców matki swoich dzieci.

Moja córka jest mężatką od pięciu lat, mieszka razem z mężem i dwójką dzieci w dużym mieszkaniu w mieście. Marysi trudno było samej sobie poradzić z małymi dziećmi, dlatego mąż dużo jej pomagał. Kiedy nie mógł, to kogoś zatrudniał, zwykle jedną osobę do pomocy przy sprzątaniu, a jedną do opieki nad dziećmi.

Nie mogę powiedzieć, że mojej córce albo wnukom kiedykolwiek czegoś brakowało – zięć ciężko pracuje, żeby zapewnić swojej rodzinie wszystko, czego im potrzeba. Moja Marysia, jak tak patrzę, jest bardzo szczęśliwa. Dzwoni do mnie prawie codziennie i chwali męża, mówi, że jest bardzo troskliwy, kochający, i że jest doskonałym ojcem.

I jeszcze mi się podoba, że w ich rodzinie obowiązuje pewna niepisana zasada – dwa razy w roku wyjeżdżają razem na wakacje. Wtedy jeżdżą do ojczyzny mojego zięcia i taki układ wszystkim odpowiada.

Mój mąż i ja nie wtrącamy się do ich związku, a do tego trzymamy się zasady, że nigdy nie jeździmy do dzieci bez zaproszenia. Myślicie, że w związku z tym rzadko się widujemy? Wręcz przeciwnie, często nas zapraszają, a jeszcze częściej sami przyjeżdżają, bo zięciowi bardzo podoba się u nas na wsi. Lubi odpoczywać w takich prostych, zwyczajnych warunkach. Dlatego na dzień czy dwa dzieci przyjeżdżają do nas kilka razy w miesiącu. A my się z mężem cieszymy, niech wszystko będzie tak, jak chcą dzieci – byle tylko u nich wszystko było dobrze.

Trending