Connect with us

Ciekawostki

Chciałam pomóc krewnej, ale bardzo mnie rozczarowała

Od dziecka byłam bardzo pedantyczna i wręcz przesadnie dbałam o swoje rzeczy – to właściwie zaleta, bo wszystkie moje ubrania czy inne rzeczy są zawsze schludne i dobrze wyglądają nawet po długim użytkowaniu. Ta cecha charakteru bardzo mi pomogła w dorosłym życiu – sprzedaję swoje używane rzeczy za dobrą cenę, bo wyglądają jak nowe. Nie dość, że pozbywam się niepotrzebnych ubrań, to jeszcze za to, co zarobię, mogę sobie kupić coś nowego.

A czasami tak po prostu robię dobry uczynek. Tak było tym razem. Moja córka szybko rośnie i mam wiele dziecięcych rzeczy, które szybko robią się dla niej za małe i niepotrzebne – takie jak łóżeczko, krzesełko do karmienia, ubranka i zabawki. Kupowałam ładne i porządne rzeczy, bo planowałam je później sprzedać. Ale moja mama poprosiła mnie, żebym pomogła naszej krewnej, która była w trudnej sytuacji materialnej, a wkrótce miała rodzić. Pomyślałam, że dlaczego nie – nie będę przecież żałowała dziecku. Ale postawiłam jeden warunek – żeby jak najlepiej dbała o to, co jej daję. Patrycja, ta ciężarna krewna, chętnie się zgodziła i obiecała, że zrobi tak, jak proszę.

Bez większego namysłu zebrałam wszystko, co mogło być potrzebne i zawiozłam im do domu. Na szczęście też spodziewali się dziewczynki i w związku z tym dostali ode mnie prawie wszystkie ubranka. Nie oczekiwałam, że będą potem jeszcze dobrze wyglądały i będę mogła je sprzedać – z tym się pogodziłam. Ale byłam pewna, że ​​łóżeczko, wózek i krzesełko do karmienia będą w dobrym stanie.

Wszystko byłoby w porządku, gdybym po kilku miesiącach nie zdecydowała się ponownie odwiedzić krewnych i zawieźć im jeszcze kilku rzeczy – dziecko urosło i potrzebowało nowych ubranek. Byłam w szoku, kiedy zobaczyłam, co Patrycja zrobiła z moimi rzeczami. O ubrankach nawet nie wspomnę – były brudne, podarte i nie wiem, czy je kiedykolwiek prała. Ale co się stało z wózkiem, łóżeczkiem i krzesełkiem – po prostu tragedia. Wózek był strasznie brudny, z pękniętym kołem i porysowaną ramą. Łóżeczko było połamane, a materacyk brudny – wyglądało, jakby ich córeczka często na nim spała bez pieluchy. A krzesełko było całe pomalowane pisakami, którymi bawiło się ich starsze dziecko. Zdałam sobie sprawę, że te rzeczy są stracone na zawsze.

Nic nie powiedziałam Patrycji, ale na pewno już więcej nie będę jej pomagać. A co najważniejsze, ona nawet nie zauważyła, że ​​coś jest nie tak – widocznie dla niej to normalny stan rzeczy.

To takie frustrujące – gdybym wiedziała, że tak potraktują rzeczy, które kupiłam za duże pieniądze, nie zgodziłabym się na to, żeby im je oddać.

Trending