Connect with us

Dzieci

Anulka

Kiedy Ania wróciła do domu ze szkoły, usłyszała znajomy głos z salonu. „Tata przyszedł!”, ucieszyła się dziewczyna.

Po rozwodzie rodziców Ania została z mamą. Tata miał teraz nową rodzinę, nową żonę Kasię, nową córkę Alę… Ale ojciec z przekonaniem zapewniał piętnastoletnią Anię, że zawsze będzie jego ukochaną córką, jego księżniczką.

Na początku Ania nie usłyszała, o czym rozmawiają jej rodzice i podekscytowana pobiegła, żeby przywitać się z ojcem. Nerwowe słowa matki zatrzymały ją w połowie drogi.

– Darek, jak zwykle, myślisz tylko o sobie. Nie obchodzi cię Ania ani ja. Nareszcie zaczyna mi się jakoś układać. Proszę cię tylko, żebyś zabrał do siebie dziecko na miesiąc.

– Ola, zrozum, nie mogę teraz zabrać Ani. Kasia się nie zgodzi. Nie jest jej łatwo. Ala ma dopiero siedem miesięcy. Cały czas choruje, – gniewnie odpowiedział Darek swojej byłej żonie.

– Ania była ze mną przez cały rok. Teraz twoja kolej na opiekę nad dzieckiem. I nie obchodzi mnie ani twoja Kasia, ani Ala, – upierała się Ola. – W razie czego możesz poprosić matkę, żeby się nią zaopiekowała.

– Wiesz, jak wygląda moja relacja z matką. Nie rozmawiamy ze sobą od dwóch lat, – Darek był oburzony.

– A czyja to wina? Ty, wiecznie zajęty, nigdy nawet nie odwiedzisz własnej matki! – wypominała mu Ola. – Rób, jak chcesz, ale wiedz, że Wojtek i ja kupiliśmy już bilety na samolot na 25-go i nie zamierzam niczego odwoływać!

– Cóż, jeżeli tak stawiasz sprawę, znajdę jakiś sposób, żeby rozwiązać ten problem, ale żebyś potem już dała mi spokój.

Ania nie zdążyła nawet dojść do siebie, bo ojciec jak poparzony wyleciał z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami. Jej nagle urwane „Tato, cze…” wciąż wisiało w powietrzu.

Zrozpaczona, jakby w delirium, dziewczyna poszła do swojego pokoju, cicho zamknęła drzwi i usiadła na podłodze. Łzy napłynęły gorzką falą, a serce przebijało lodowate ostrze słów jej rodziców: „Twoja kolej na dziecko”, „ten problem”…

Po tygodniu ojciec wrócił i kazał Ani szybko się spakować. Co? Gdzie? Dlaczego? Niczego nie wyjaśnił. A ona nie pytała.

Matka, odprowadzając ich do drzwi, odetchnęła z ulgą, ale nie wytrzymała, musiała jeszcze się odezwać:

– Widzisz, jak chciałeś, to jednak udało ci się rozwiązać ten problem.

Ania w milczeniu obserwowała, jak ojciec pospiesznie ładuje jej skromny dobytek do bagażnika i usiadła na tylnym siedzeniu.

– Mam nadzieję, że niczego nie zapomniałaś? Nie mam czasu jeździć w tę i z powrotem, – zapytał ojciec, ruszając w drogę.

– Nie, – dziewczyna pokręciła głową i skierowała swój szklisty wzrok w okno.

W samochodzie zapadła ciężka cisza. Ania zorientowała się, że ​​ich celem wcale nie było mieszkanie ojca. Kiedy w końcu zatrzymali się pod starym pięciopiętrowym blokiem z wielkiej płyty, mgliste wspomnienia z odległego dzieciństwa sugerowały, że chyba mieszkała tu jej babcia, matka ojca. Bez względu na to, jak bardzo się starała, dziewczyna nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio ją widziała.

– Chodźmy. Czekają na nas, – ojciec wyrwał Anię z zamyślenia.

Drzwi do mieszkania na drugim piętrze otworzyła skromnie ubrana kobieta w starszym wieku. Wspomnienia przyniosły niewyraźny obraz. To jej babcia, babcia Hela, domyśliła się Ania.

– Wchodźcie szybko. Właśnie wyjęłam ciasto z piekarnika, – kobieta uśmiechnęła się ciepło i zaprosiła gości do środka.

– Mamo, w ogóle nie mam czasu. Jestem już spóźniony. Dziękuję za pomoc.

Ojciec postawił rzeczy Ani na progu, przez chwilę niezgrabnie podreptał w miejscu, odwrócił się i poszedł do swojego samochodu. Nawet się nie pożegnał…

Pani Helena popatrzyła za nim ze smutkiem, potrząsnęła głową, jakby odpędzała ciężkie myśli i skupiła całą swoją uwagę na Ani.

– Cóż, chyba się zaprzyjaźnimy? – zwróciła się do wnuczki. – Na pewno prawie mnie nie pamiętasz? To nic, poznamy się od nowa.

Babcia pomogła dziewczynie wnieść rzeczy do mieszkania. Pokazała pokój, w którym będzie mieszkać. Ania obrzuciła wzrokiem skromne wyposażenie. Wszystko bardzo czyste, zadbane i uporządkowane. Wszędzie szydełkowe serwetki, dużo kwiatów. Nieważne. Nie zostaje tu na długo.

***

Ania mieszka już z babcią od trzech tygodni.

Jak ją tu wszystko denerwuje! Przyjaciółki i koledzy z klasy są teraz daleko, a ona nikogo tu nie zna. Dojazd do szkoły zajmuje jej ponad półtorej godziny. Autobus jeździ bardzo rzadko. Akustyka w bloku jest straszna, a sąsiedzi z góry i zza ściany są bardzo hałaśliwi.

Anię najbardziej denerwuje sama babcia. Kobieta budzi się bardzo wcześnie i od razu zaczyna walić, pukać, szeleścić czymś w kuchni. Wieczorami ogląda w nieskończoność seriale, włączając dźwięk na cały regulator. Prawie nigdy nie wychodzi z domu, tylko czasami do sklepu.

Jej nadmierna, przesadna opiekuńczość bardzo stresuje Anię. Dziewczyna nie jest do tego przyzwyczajona. Nie podoba jej się dosłownie nic. To, że nazywa ją Anulką. To, jak budzi ją rano do szkoły, lekko dotykając jej nosa, kiedy tak bardzo chce się jej spać. To, że, według niej, śniadania i kolacje należy jeść „normalnie”. To, że zawsze przynosi jej do pokoju ciasta, naleśniki, ciasteczka. A poza tym lubi siadać obok niej i godzinami opowiadać o swojej młodości, o zmarłym mężu, o małym tacie.

„No nic. Już niedługo zostało, jakoś wytrzymam. Jeszcze tydzień. Może trochę więcej”, – pocieszyła się Ania.

Minął tydzień, a potem kolejny. Ojciec ani razu nie odwiedził córki. Kiedy Ania zadzwoniła do niego i zapytała, czy niedługo ją odbierze, nie odpowiedział wprost i szybko zmienił temat.

Ania chciała sama wrócić do domu, ale w końcu zadzwoniła jej matka.

– Wszystko w porządku? Zadomowiłaś się? – zapytała rzeczowo Ola swoją córkę.

– Mamo, kiedy mnie stąd zabierzesz? – zapytała natychmiast Ania.

– Rozumiesz, córeczko, twój ojciec i ja rozmawialiśmy o tym i uznaliśmy, że tak będzie lepiej, – odpowiedziała po chwili milczenia matka.

– Dla kogo lepiej, mamo?

– Oczywiście dla ciebie. Nikt ci tam nie przeszkadza. Masz swój własny pokój. No, a babcia jest pod opieką. Jest już stara. Teraz to twój dom.

– A więc to tak... Po prostu się mnie pozbyliście! – Ania krzyknęła z rozpaczy i rozłączyła się.

Dziewczyna usiadła przy stole i gorzko szlochała. Tak ją zastała pani Helena.

– No już. Nie płacz. Jesteśmy teraz razem, we dwie, – starsza kobieta próbowała pocieszyć wnuczkę.

Dziewczyna nie zamierzała jej słuchać, otarła łzy, doprowadziła się trochę do porządku.

– Dokąd idziesz? – zapytała ją babcia, gdy Ania była już w drzwiach mieszkania.

– Jak najdalej od ciebie, – dziewczyna machnęła ręką z irytacją, po czym zatrzymała się, zastanowiła przez chwilę i spokojnie dodała: – Pójdę się przewietrzyć.

Dziewczyna przez długi czas chodziła bez celu po wieczornych ulicach. Uraza do rodziców leżała jak kamień na jej sercu. Dlaczego oni tak się wobec niej zachowują? Czym zawiniła? Przez cały ten czas Ania bardzo się starała. Nie urządzała histerii po rozwodzie rodziców. Nigdy się nie skarżyła. Zawsze była posłuszna. Jest najlepszą uczennicą w klasie. Wygrała olimpiadę matematyczną. Brała udział w szkolnych imprezach. Nauczyciele, wzbudzając tym zazdrość i niechęć innych, tylko ją chwalili. Ale rodziców wcale nie interesowały osiągnięcia ich dziecka.

Ania zdała sobie sprawę, że zrobiło się już późno i pospieszyła do domu. Babcia czekała na nią.

– Wróciłaś? To dobrze, – kobieta westchnęła z ulgą i poszła do swojego pokoju.

Niewytłumaczalne poczucie winy lekko zadrapało jej sumienie, ale Ania szybko je z siebie strząsnęła i poszła spać.

Nad ranem jej sen na chwilę przerwał dźwięk budzika. Zaraz wejdzie babcia, lekko dotknie jej nosa i powie: „Anulko, obudź się. Czas iść do szkoły”. Dziewczyna znowu zasnęła.

Obudziła się, kiedy była już dziewiąta. Sen jak ręką odjął. Niepokój ścisnął jej serce. Nasłuchiwała. W mieszkaniu było podejrzanie cicho. Nikt niczym nie walił, nie pukał ani nie szeleścił w kuchni. Zerwała się i z impetem wpadła do pokoju babci. Staruszka siedziała na podłodze pod ścianą, bezradnie próbując wstać.

– Jakoś… coś z sercem, – wyszeptała ledwo słyszalnie i spojrzała z poczuciem winy na Anię.

– Babciu, jestem tutaj, już, momencik, – próbowała podnieść kobietę.

Ręce jej się trzęsły, palce nie chciały jej słuchać, dziewczyna z trudem wykręciła numer alarmowy. „To wszystko moja wina”, skarciła się.

Lekarz przyjechał dziesięć minut później, szybko zbadał panią Helenę i zabrał ją do szpitala. Ania nie wiedziała, co może być tam babci potrzebne, spakowała wszystko, co wydawało się najważniejsze i też pojechała do szpitala.

– Panie doktorze, co z moją babcią? – zapytała lekarza z oddziału kardiologii.

– Otrzymała pomoc na czas. Zostawimy ją jeszcze trzy dni na obserwacji i wypuścimy do domu, – uspokoił Anię.

Dziewczyna do wieczora siedziała przy łóżku pani Heleny. Bała się ją zostawić nawet na chwilę.

– Babuniu, – pierwszy raz tak nazwała staruszkę. – Nigdy więcej tego nie zrobię, nigdy cię nie zdenerwuję, będę jadła twoje ciasta, będę z tobą oglądała seriale, żebyś tylko poczuła się lepiej, kochana.

Ojciec przyszedł wieczorem. Zapytał o zdrowie matki. Stęknął z irytacją, że na próżno przyjeżdżał. Długo nad czymś myślał, kilka razy gdzieś dzwonił.

– Chodźmy, na razie pojedziesz do mamy, a potem wymyślimy, co z tobą zrobić, – nerwowo stukając palcami w stół, zwrócił się do córki.

– Nie musisz nic ze mną robić. Będę tu z babcią. Nie zostawię jej, – Ania ostro odmówiła ojcu. I nagle poczuła, jak wszystkie urazy i gniew zniknęły z jej serca. Wszystko, co teraz się dla niej liczy, to to, żeby babcia wyzdrowiała. A jak będą razem, we dwie, to na pewno wszystko będzie dobrze!

Trending