Historie
Anna i Rysiek nigdy nie zapomnieli o swoich korzeniach

Decyzja o wyjeździe z Polski w poszukiwaniu lepszego życia, wyższej pensji i komfortowych warunków życia była dla Ryśka bardzo trudna. Miał liczną rodzinę: rodziców, żonę i troje dzieci, a jeszcze teściów, siostrę z rodziną i brata.
Ryszard przez dziesięć lat pracował jako inżynier w jednej z miejscowych fabryk. Zaproponowano mu tę pracę zaraz po studiach, bo był młodym, inteligentnym i obiecującym specjalistą. Wynajmował z żoną niewielką kawalerkę. Najpierw urodziła im się córka, a potem, gdy Ania dowiedziała się, że jest w ciąży z bliźniakami, Rysiek znalazł większe mieszkanie. W pięć osób nie pomieściliby się w jednym pokoju.
Ania musiała zostać w domu, bo trzeba się było zaopiekować trójką dzieci. Obowiązki domowe całkowicie ją pochłaniały: sprzątanie, gotowanie, odprowadzanie córki do przedszkola, spacery z bliźniakami. Rysiek znalazł dodatkową pracę na pół etatu, oprócz tego wciąż pracował w fabryce. Dorabiał sobie jako ochroniarz, a to, co dodatkowo zarobił, wystarczało na opłacenie rachunków.
Anna była doskonałą gospodynią, potrafiła oszczędzać i gotować z tych produktów, które akurat miała w lodówce. Poza tym nigdy nie narzekała, że czegoś im brakuje i we wszystkim wspierała swojego męża. Rodzice nie mogli im pomóc finansowo, a Rysiek doskonale zdawał sobie sprawę z wielkiej odpowiedzialności, jaką ponosi za swoich bliskich.
Stary przyjaciel Ryśka od kilku lat pracował jako kierowca ciężarówki za granicą. Pewnego razu zaproponował, żeby i Ryszard spróbował swoich sił za kierownicą. Mężczyzna nie wiedział, czy zrezygnowanie ze stabilnej pracy inżyniera i wyjazd w nieznane jest dobrym pomysłem. Przede wszystkim trzymała go w kraju rodzina. Nie był pewien, czy uda mu się długo wytrzymać bez dzieci i Ani. Żona nie nalegała, żeby wyjeżdżał do pracy za granicę, ale podświadomie doskonale rozumiała, że to by im pomogło rozwiązać wiele problemów finansowych. W końcu dzieci dorastają, nie będą stale mieszkać w wynajmowanych mieszkaniach, a tu jeszcze szkoła za pasem.
Rysiek wyjechał pierwszy. Dwa lata później udało mu się ściągnąć do siebie żonę i dzieci. Tam, w dalekiej Kanadzie, wynajęli duży, piękny i wygodny dom. Dzieci poszły do przedszkola i do szkoły. Wszystko układało się gładko. Ania też znalazła sobie pracę – sprzątała mieszkania. Życie rzeczywiście zrobiło się łatwiejsze, udawało im się nawet pomagać finansowo rodzicom.
Co najważniejsze, ani Anna, ani Ryszard nigdy nie zapomnieli o swoich korzeniach. W domu mówili tylko po polsku, dbali, żeby dzieci pamiętały skąd pochodzą. W każdą niedzielę po mszy spotykali się w gronie Polonii. Rozmawiali o tym, co się dzieje w ojczyźnie, wspominali. Na każde takie spotkanie przygotowali tradycyjne polskie dania.
Chociaż w Polsce Ania trzymała się z daleka od folkloru, to za granicą, o dziwo, bliżej go poznała. Zaczęła nawet nosić rzeczy zdobione typowymi polskimi haftami. A jej córeczka na wielkie święta najchętniej zakłada strój krakowianki i piękne czerwone korale.
Odkąd mieszkają za granicą, na ile się da, chcą wyróżnić się na tle innych, podkreślić swoją narodowość. Ania, Rysiek i cała trójka ich dzieci nigdy nie wstydzili się tego, że pochodzą z Polski. Zresztą, może niedługo tu wrócą.

-
Historie2 lata ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina2 lata ago
Mam 64 lata, rok temu wróciłam z pracy we Włoszech i stwierdziłam, że mam dość. Byłam tam przez 12 lat, w tym czasie kupiłam mieszkania i córce, i synowi, a w swoim domu na wsi przeprowadziłam porządny remont. Wydawałoby się, że niczego mi już nie trzeba – tylko cieszyć się życiem, ale jest coś, co nie pozwala mi na pełną radość.
-
Rodzina2 lata ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie2 lata ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki