Connect with us

Historie

Straszny dziadunio

Moi rodzice umarli, a my przeprowadziliśmy się na wieś.

Moja żona i ja nie mieliśmy nic przeciwko temu. Zmęczyło nas życie w mieście, a tutaj – natura i spokój, to nas przyciągnęło.

Koło domu moich rodziców była altanka. Lubiłem tam pić kawę i rozmyślać o życiu. Nigdzie się nie spieszyć, cieszyć się śpiewem ptaków i szumem drzew, które zachwycały swoim aromatem.

Tak właśnie wyobrażaliśmy sobie życie na wsi.

Wcześniej rodzice nie mieli sąsiadów. W pobliżu mieszkała starsza kobieta, która zmarła, ale do domu po niej wprowadził się jej starszy brat. Nie przywiązywaliśmy do tego większej wagi.

I to był nasz wielki błąd.

Pewnego razu usiadłem w altanie z kolacją i zachwycałem się widokami. Staruszek sąsiad wyrzucał słomę z kurnika na naszą miedzę.

Zwróciłem mu uwagę i powiedziałem, że to już nasz teren, a poza tym tuż obok stoi altana, a my nie chcemy wdychać tych zapachów.

To przecież nie jest normalne, chodzi o zwykłą ludzką przyzwoitość.

W odpowiedzi dziadunio powiedział dość spokojnie:

– Jak uważam, tak zrobię. A to normalne, że słuchasz tu codziennie muzyki, rozpalasz grilla i nic innego nie robisz? Jeżeli chcesz pokoju, to dawaj mi co tydzień za to pieniądze.

Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi od staruszka, który był dość spokojnym sąsiadem.

Chcieliśmy dojść do jakiegoś porozumienia, żeby nie wywoływać konfliktu, ale nic z tego nie wyszło. Dziadunio nie zamierzał ustępować.

Od czasu do czasu przy płocie znajdowaliśmy jego słomę. Wcale jej nie zabierał, jeszcz się z nas naśmiewał.

Żona i ja w końcu się tym zmęczyliśmy i musieliśmy dać mu pieniądze, żeby przestał sprzątać u siebie i wyrzucać wszystko do nas.

Dobrze chociaż, że kwoty, których żądał, nie były wysokie.

Sprzedawałem winogrona i jagody, a pieniądze oddawałem dziadkowi, niech staruszek ma na lekarstwa.

Z dziaduniem nie udało się dogadać, więc zostało tak, jak jest.

Trending