Connect with us

Historie

Opiekowałam się samotną sąsiadką, a po pogrzebie dostałam od niej list

W filmach często zdarza się, że biedni ludzie mają bogatych krewnych lub znajomych, którzy zostawiają im spadek, a on rozwiązuje wszystkie ich problemy.

Do niedawna też myślałam, że to same bzdury i kłamstwa. Ale życie pokazało, że jest inaczej. Moja sąsiadka była biedną, samotną kobietą. Przez wiele lat mieszkała w jednopokojowym mieszkaniu. Odkąd pamiętam, pani Stefania chodziła po podwórku umalowana czerwoną szminką i się miło uśmiechała.

Ale wtedy była jeszcze w kwiecie wieku. Kiedy dorosłam, nie widziałam już w tej kobiecie siły, ale pozytywna energia i radość wciąż błyszczały w jej oczach.

Pod koniec życia zrobiła się bardzo słaba. Często pomagałam pani Stefanii. Zwłaszcza, że od początku pandemii pracuję zdalnie.

Dlatego miałam możliwość i siły, żeby zrobić dla niej to, o co prosiła. Czasami szłam do sklepu albo przynosiłam lekarstwa. A czasem ugotowałam coś dobrego.

Kobieta miała problemy z nogami. Nie mogła długo stać, więc gotowała tylko coś, co nie wymagało dużo czasu. Dlatego czasem piekłam dla niej ciasto, czasem nagotowałam rosołu.

Natomiast pani Stefania nigdy nie wypuściła mnie z domu, dopóki nie wypiłam chociaż herbaty. Czasami dawała mi pieniądze. Ale ja nigdy ich nie przyjęłam. Mimo to starsza pani wciąż starała się  podziękować mi za pomoc.

Tak mijały kolejne dni. Kiedyś kobieta poważnie zachorowała i całkowicie osłabła. Zaczęłam ją częściej odwiedzać, żeby się nią opiekować. Zadzwoniłam po lekarza, żeby ją zbadał. Niestety powiedział, że już nie może nic zrobić.

Pani Stefania była już po prostu staruszką. A to, czy wyzdrowieje, zależało od sił jej organizmu i szczęścia.

Robiłam wszystko, co mogłam. Karmiłam ją owocami i kupowałam witaminy. Nie pozwalałam się jej nudzić i popadać w przygnębienie. Dobry nastrój potrafi pomóc organizmowi się zregenerować. Niestety, nie udało mi się jej uratować. Kobieta odeszła. Ale ja wciąż pamiętałam jej oczy płonące radością aż do samego końca.

Minął tydzień. Przyszedł do mnie jakiś list. Niczego się nie spodziewałam, więc byłam bardzo zaskoczona. Okazało się, że to dokument dotyczący testamentu pani Stefanii. Postanowiła zostawić mi wszystkie swoje oszczędności z tych wszystkich lat.

Pani Stefania nie miała krewnych. Dostawała pokaźną emeryturę, a dodatkowo jeszcze przez wiele lat pracowała. Dlatego udało jej się odłożyć całkiem sporą sumę.

Tak więc, nie licząc na nic, otrzymałam podziękowanie od kobiety, którą się opiekowałam. A za te pieniądze, dokładając trochę własnych, kupiłam samochód moich marzeń.

Trending