Connect with us

Życie

Mój wnuk i jego żona często zostawiali ze mną moją prawnuczkę, kiedy szli do pracy. Dlatego właściwie u nich mieszkałem. Ale pewnego dnia powiedzieli mi, że planują przeprowadzkę i zabrali mnie, żeby mi pokazać nowy dom. Obejrzałem pokoje i zapytałem, który będzie mój, na co odpowiedzieli, że moja prawnuczka idzie do przedszkola, więc nie muszę już do nich przychodzić. Zrobiło mi się przykro i szybko wróciłem do domu. Czego ja, stary dureń, się spodziewałem? Komu potrzebny jest niedołężny dziadek?

Moje życie nie było zbyt łatwe. Ożeniłem się wcześnie i razem z żoną zamieszkaliśmy w mieście. Początkowo mieszkaliśmy w hotelu robotniczym, tam też urodziła się nasza córka. Potem dostaliśmy mieszkanie, w którym mieszkam do dziś. Moja żona była cudowną osobą, miała dobre serce i wspaniałe poczucie humoru.

Kiedy jeszcze mieszkaliśmy w hotelu, zawsze mieliśmy dużo wesołego towarzystwa. Spotykaliśmy się, śpiewaliśmy piosenki, nic więc dziwnego, że kiedy przeprowadziliśmy się do własnego, większego mieszkania, bywało u nas jeszcze więcej ludzi. Moja żona potrafiła stworzyć przytulną atmosferę, potrafiła porozmawiać i pocieszyć każdego. Córka wdała się w mamę.

Kiedy dorosła i wyszła za mąż, na początku mieszkali z nami. Było trochę ciasno, ale bardzo rodzinnie. Po kilku latach urodził im się syn. Byliśmy bardzo szczęśliwi i cieszyliśmy się z wnuka. Młodzi myśleli o samodzielnym mieszkaniu, ale sytuacja w kraju była taka, że ​​prawie niemożliwością było na nie zarobić. Córka z mężem postanowili wyjechać do pracy za granicę. Maluszek został z nami, a nam to w ogóle nie przeszkadzało.

Wtedy to naszą rodzinę spotkało pierwsze wielkie nieszczęście. Otrzymaliśmy informację, że nasza córka i zięć zaginęli gdzieś bez śladu. Serce mojej żony nie wytrzymało takiego ciężaru, poważnie zachorowała i wkrótce zmarła. To był dla mnie drugi cios, ale wiedziałem, że muszę się trzymać ze względu na wnuka. Musiałem zadbać o jego wychowanie i zapewnić mu wszystko, co mogłem.

Udało mi się. Wnuk wyrósł na dociekliwego i sprytnego, dobrze skończył szkołę, poszedł na studia. Przez te wszystkie lata miałem nadzieję, że dowiem się czegokolwiek o mojej córce i zięciu, ale na próżno. No i tak żyliśmy sobie razem z wnukiem. Kiedy poznał swoją żonę, przez jakiś czas mieszkali ze mną, a potem przeprowadzili się do własnego mieszkania. Wkrótce urodziła im się córka, moja prawnuczka, a ja zacząłem coraz częściej ich odwiedzać i z czasem właściwie się do nich wprowadziłam. Pracowali od rana do wieczora, a ja opiekowałem się moją prawnuczką. Czas płynął bardzo szybko, dziecko rosło nawet nie z każdym dniem, ale z każdą godziną. Byłem taki szczęśliwy, że ​​na starość nie zostałem sam w swoim mieszkaniu i że mogłem brać udział w wychowaniu prawnuczki.

Pewnego dnia mój wnuk powiedział, że zdecydowali się na przeprowadzkę. Już znaleźli nowy dom i chcą mi go pokazać. Bardzo się ucieszyłem, bo dziecko rośnie, przyda się więcej miejsca. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zobaczyłem naprawdę duży, dwupiętrowy, całkiem nowy dom. Zacząłem chodzić po pokojach i pół żartem, pół serio zapytałem, który pokój będzie mój. Na co usłyszałem, że moja prawnuczka jest już duża, czas oddać ją do przedszkola, a ja mogę sobie od nich odpocząć i zamieszkać we własnym domu.

Zrobiło mi się bardzo przykro. Przez całe życie wychowywałem córkę, wnuka i prawnuczkę, a teraz nikt mnie nie potrzebuje. Starałem się nic po sobie nie pokazać i szybko poszedłem do domu. Po drodze przypominałem sobie całe życie, mojego małego wnuczka, jak go kołysałem do snu, jak odprowadzałem go do szkoły i na piłkę nożną, pamiętałem jego pierwszą bójkę i pierwszą miłość. Aż skąpe starcze łzy stanęły mi w oczach. Zanurzony we wspomnieniach, nie wiem kiedy wróciłem do domu. Trochę posiedziałem, pochodziłem z kąta w kąt i uświadomiłem sobie, jak tu jest pusto i samotnie. Postanowiłem zadzwonić wnuka. Powiedział mi, że zamierzają się przeprowadzić za kilka miesięcy i wtedy prawnuczka pójdzie do przedszkola niedaleko nowego domu.

Porozmawialiśmy, odłożyłem słuchawkę i pomyślałem, może niepotrzebnie się martwię? Może myślą, że jestem stary i rzeczywiście opieka nad dzieckiem to dla mnie za duży ciężar? A może jednak jestem im już niepotrzebny i na próżno miałem nadzieję, że wychowam prawnuczkę razem z nimi?  A może trzeba będzie jeszcze o tym porozmawiać. Może będą mnie potrzebowali, żeby odprowadzać i odbierać dziecko z przedszkola?

Trending