Connect with us

Historie

Ludzie zwrócili uwagę na problem w naszej rodzinie, a ja przejrzałam na oczy

Przeżyliśmy z mężem wspólnie 38 lat. Pobraliśmy się w trudnych czasach, ale i tak było pięknie. Rodzice z obu stron nie byli jacyś zamożni. Średnie statystyczne rodziny. Jednak całą swoją energię i finanse włożyli w ślub i wesele. Do tej pory jest co wspominać.

Minęło trochę czasu. Długo i szczęśliwie żyliśmy i pracowaliśmy. Urodził nam się pierworodny syn, Emil. Kiedy skończył 4 lata, przeprowadziliśmy się do innego miasta. Oboje mieliśmy tam szanse na lepszą pracę, syn poszedł do przedszkola. Kupiliśmy mieszkanie. Musieliśmy wziąć niewielki kredyt, dobrze, że mieliśmy oszczędności i dwie pensje. Dwupokojowe mieszkanie w centrum miasta, świeżo po remoncie. To było spełnienie naszych marzeń. Tylko, że mój mąż bardzo lubi ziemię i pracę w ogrodzie. Ja też, jeżeli trzeba, mogę zajmować się roślinami.

Tylko, że ja nie przepadam za taką pracą. Jednak Leszek mnie namówił i odłożyliśmy pieniądze na kawałek ziemi. Kupiliśmy niewielką działkę za miastem i postawiliśmy na niej malutki domek.

Jest tam tylko jeden pokój, kuchnia i łazienka. Miejsce okazało się jednak przyjemne, no i jest gdzie pooddychać świeżym powietrzem. W międzyczasie urodziła się nasza córka Ilona. Emil miał już 10 lat.

Przyszły dobre lata, wszyscy w rodzinie pracowali, uczyli się, studiowali. W szkole i na uniwersytecie. Emil zawsze doskonale się uczył. Sam sobie ze wszystkim radził. Studia ukończył z wyróżnieniem, szybko znalazł dobrą pracę. W wieku 26 lat ożenił się i wzięli z synową kredyt na swoje mieszkanie. Właśnie się w tym roku wprowadzili.

Wcześniej mieszkali u teściów Emila. Nasza córka w tym roku wyszła za mąż. I to się stało naszym największym nieszczęściem i biedą. Nasz zięć okazał się dość leniwy, a jego rodzice mało interesują się swoim Dawidem. Oprócz niego mają jeszcze troje innych dzieci. Młodzi zamieszkali u nas. Uzgodniliśmy, że to tylko na chwilę, dopóki nie odłożą pieniędzy albo nie zdobędą kredytu na mieszkanie.

Mój mąż postanowił na jakiś czas przenieść się do naszego domku na wieś, żeby w mieszkaniu nie było tak tłoczno. Na początku wydawało nam się, że to nic takiego. Ale ta sytuacja się przedłużała. Ludzie zaczęli zwracać na to uwagę. Wszyscy, znajomi i przyjaciele, twierdzili, że powinniśmy mieszkać razem, we własnym mieszkaniu i nie ulegać rodzinie naszej córki. Zięć powinien wziąć sprawę ich mieszkania na własne barki.

Na początku powiedziałam wszystkim, żeby się nie wtrącali. Jakoś sobie sami poradzimy.

Nie wygonimy przecież dzieci z domu. Też kiedyś byliśmy młodzi, nic nie mieliśmy. Ale ta myśl już się zadomowiła w mojej głowie. Ludzie mi nagadali, a ja nie mogę o tym przestać myśleć.

No, bo jednak zięć i córka nawet nie próbują niczego zmienić. Jak mają czas, to gdzieś sobie wychodzą, bawią się, cieszą się życiem. O kupnie mieszkania czy oszczędzaniu nawet mowy nie ma. A ja widuję swojego męża raz w tygodniu.

Nie narzeka na warunki w wiejskim domku, ale przecież wiadomo, że nie są idealne, to nie jest miejsce, w którym można mieszkać na stałe. Zdecydowanie musimy coś zmienić.

Trending