Humor
Jak żona przywitała męża z podróży służbowej

Mieszkaliśmy wtedy obok lasu. Pewnego pięknego i zwyczajnego poranka nasza sąsiadka Halina, jak zwykle, poszła do pracy. Niezwykłe było to, że po drodze znalazła zamarzniętą wiewiórkę na ziemi (później nie dowiedzieliśmy się, w jakim celu ją podniosła. Może na wypchane zwierzę, może na kołnierz lub zgodnie z zasadą „w domu wszystko się przyda”). Ogólnie rzecz biorąc zabrała wiewiórkę do domu i pojechała do pracy. Syn był już w szkole, a jej mąż wracał z podróży służbowej tego dnia.
Kilka godzin później szef zajrzał do oddziału i mówi nam, że mąż Halinki dzwoni z dziwnymi pytaniami, mówiąc, czy wszystko jest w porządku z jego żoną, czy nie zauważyliśmy czegoś dziwnego i prosi, by ją pilnie wysłać do domu.
Ogólnie rzecz biorąc, ta wiewiórka okazała się wcale nie martwa, ale bardzo żywa. Ogrzała się w mieszkaniu i zdecydowała, że teraz to ona jest gospodynią.
Halinka nasza, niestety, nasmażyła rano naleśników i zostawiła mężowi kartkę. Naleśniki wiewiórka porozwieszała po całym mieszkaniu do wyschnięcia. Zwłaszcza w korytarzu na porożu łosia. Ale kiedy drzwi do mieszkania zaczęły się otwierać schowała się.
A teraz wyobraźcie sobie sytuację męża: nie był w domu przez tydzień, przychodzi, a tam… WSZĘDZIE NALEŚNIKI i kartka „Kochany, to dla ciebie!”
Mężów trzeba nie tylko rozbawiać, ale i zaskakiwać, aby nie nudzili się!

-
Historie8 miesięcy ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina9 miesięcy ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie8 miesięcy ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki
-
Historie4 miesiące ago
– Zawsze wstydziłem się ojca, żyliśmy bardzo biednie. Latem najmowaliśmy się na wsi do wypasania krów. Albo pracowaliśmy u nas na polu. Jak złowiliśmy jakieś ryby, nigdy nie mogliśmy jej zjeść, bo to była szansa na zarobek. I w upał, i na mrozie ojciec stał przy drodze i próbował je sprzedać.