Connect with us

Dzieci

Głos matki

– Zabierz ją ode mnie! Nie dotknę jej!

– Zlituj się dziewczyno, jesteś teraz matką! Ona chce mleka, nakarm ją! – powiedziała stara pielęgniarka.

– Nie chcę! Niedobrze mi na samą myśl! Już mam tego dosyć! – odpowiedziała dziewczyna z oburzeniem.

Kobieta wezwała lekarza, żeby zabrał dziecko. Miałam wspaniałego mężczyznę, który mnie kochał, jak mi się wtedy wydawało. To była sielanka, przynajmniej tak myślałam.

Znajomi mi zazdrościli, mówiąc: „Jaki on jest przystojny, jak cię rozpieszcza!”. I tak było, spełniał wszystkie moje zachcianki. Nie zostawiał mnie ani na chwilę samej, przywoził i odwoził, gdzie było trzeba. Przez kilka dni czułam się chora, więc postanowiłam zrobić test. Wynik – pozytywny. Byłem szczęśliwa.

– Kochanie, mam ci coś do powiedzenia. Niedługo będzie nas troje. Cieszysz się?

– Wow, co za wiadomość – odpowiedział jakoś niezbyt entuzjastycznie Tomek. – Trzeba wybrać łóżeczko.

Ale łóżeczko wybrać poszłam sama. Po tym, jak mu powiedziałam, Tomek zniknął. Nie odbierał telefonów, po prostu odszedł. Jego żona później do mnie napisała. Tak, tak żona. Miał rodzinę, myślę, że to wszystko wyjaśnia.

Miałam załamanie nerwowe. Po takiej wiadomości poczułam się zdruzgotana. Wylałam swój ból do młodszej siostry, która była za granicą. Zadzwoniłam i płakałam jej w słuchawce.

Postanowiłam nic nie mówić znajomym, nie chciałam, żeby obgadywali mnie za plecami

Trochę ochłonęłam i zdałam sobie sprawę, że źle się czuję. Życie biegło dalej. Poszłam do szpitala. Myślałam o aborcji. Bałam się być sama, bałam się wychowywać to dziecko.

Ale lekarz powiedział, że gdybym to zrobiła, to mogłabym nigdy już nie mieć dzieci. Zdecydowałam więc, że lepiej oddam ją później do adopcji. Przecież nic nie czułam do tego „zarodka”.

Czas szybko mijał. Pewnej nocy odeszły mi wody, a o świcie urodziłam.

– Dzień dobry, zuch dziewczyna z ciebie. Masz córeczkę! – powiedziała pielęgniarka, kiedy otworzyłam oczy.

Ale mój gniew nie zniknął. Nie chciałam widzieć tego dziecka. Nie chciałam brać jej na ręce. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść i zapomnieć o ciąży. Pielęgniarka usiadła obok mnie i zaczęła opowiadać historie o życiu, o życiu dzieci w domach dziecka. Nie chciałam tego słuchać.

Kiedy wszyscy wyszli, zamknęłam drzwi sali, chciałam wziąć coś na sen, zasnąć i zapomnieć o tym wszystkim.

Nagle pomyślałem: „To przecież nie tylko jego dziecko, to moje”. Wyrzuciłam tabletki i wybiegłam na korytarz szukać mojego dziecka.

– Gdzie ją zabraliście? Oddajcie mi moje dziecko! – płakałam i szukałam kogoś, kto by mi pomógł.

Złapali mnie, dali zastrzyk na uspokojenie i  zabrali do lekarza.

– Oddajcie mi ją, moje dziecko, chcę ją zobaczyć – uspokoiłam się, ale się nie poddałam.

– To się podoba. Głos matki! Nareszcie! – odpowiedział lekarz. – Wracaj do sali, dostaniesz maleństwo, nakarm je.

Kiedy mi ją przywieźli, była taka malutka, taka bezbronna. Szukała mnie swoimi małymi rączkami. Taka słodka i śliczna dziewczynka, taka moja. Dopiero teraz to poczułam – miłość macierzyńską, która jest silniejsza niż cokolwiek na świecie. Moja Agniesia to mój największy skarb.

P.S.

Wcześniej mówiłam, że nie mam przyjaciół. A teraz mam nie tylko córkę, ale także wsparcie i miłość, która zawsze jest w moim sercu i czeka na mnie w domu. Zawsze dzwoni i martwi się o mnie. Moja Agnieszka skończyła wczoraj 18 lat. Moja rodzona córeczka, która jest dla mnie wszystkim. Dziękuję Bogu, że byłam na tyle mądra, by nie popełnić największego błędu w moim życiu. Wtedy nigdy bym się nie dowiedziała, że ​można kogoś tak bardzo kochać.

Trending