Connect with us

Życie

Gdy tylko zbliżyliśmy się do naszego marzenia, od razu znaleźli się tacy, którzy chcieli nas гozdzielić.

Prawie 15 lat szczęśliwego związku. Bez kontraktu i pieczątek, ale z pachnącą poranną kawą i kwiatami każdego dnia. Może warto było pomyśleć o oficjalnym ślubie, ale jakoś się o tym nie myślało. W pewnym momencie zdecydowałem za nas oboje.

Analizując te wszystkie lata wspólnego życia, rozumiem, że nie każdy będzie w stanie to wytrzymać. Być o krok od marzenia i go nie zrealizować.

Nie mówiliśmy nikomu o naszych problemach. Nie chcieliśmy, żeby ktoś obcy wtrącał się, doradzał albo krytykował. Ale pojawiały się podejrzenia i spekulacje. Cóż, jak tu nie zgadnąć: od 15 lat razem i ciągle bez dzieci.

Na początku nie widzieliśmy w tym problemu. Cóż, myśleliśmy, pożyjemy trochę dłużej dla siebie. A kilka lat później, kiedy wybraliśmy się do prywatnej kliniki, otrzymaliśmy rozczarowującą diagnozę.

Dziś są urodziny mojej siostry. Na uroczystości zebrali się najbliżsi i przyjaciele. W pewnym momencie ona i ja zostaliśmy sami, a moja siostra natychmiast przeszła do ofensywy: „Jak ci się podoba moja przyjaciółka Lena? Myślę, że byłaby dla ciebie idealna”. Uznałem to za żart i odpowiedziałem, że Iza nie zgodzi się na drugą kobietę w naszym domu. Ale siostra nadal zachwalała przyjaciółkę, która jest w trzecim małżeństwie i ma dwoje dzieci.

Dzieci… To stąd cały ten pomysł. Po komplementach pod adresem jej przyjaciółki pojawiła się krytyka pod adresem Izy. Na przykład wiek już nieten, wcześniej trzeba było pomyśleć, a leczenie teraz już nic nie pomoże… Najbardziej pamiętne zdanie: „Niech cię zrozumie i da ci szansę na założenie normalnej rodziny”. Nie widziałem sensu, żeby ciągnąć dalej nasz dialog. Powiedziałem, że boli mnie głowa i wróciliśmy z Izą do domu.

Ale siostra się nie poddawała. Na weekend przyjechała do nas mama i od razu zrozumiałem, co jest grane. Czekałem, aż się zacznie. Mama czekała, aż Iza zostawi nas samych. Wybrała inną taktykę. Najpierw mówiła o tym, jak jej zdrowie pogorszyło się w ciągu ostatnich kilku lat. Potem dodała, jak dobrze się czuje, kiedy odwiedza moją siostrę i spędza tam czas z wnukami. No cóż, w końcu rozpłakała się i powiedziała, że ​​moja Iza jest samolubna i nie daje mi szansy na posiadanie dzieci, a jej – na szczęśliwego syna.

Na początku chciałem jej powiedzieć, że Iza i ja leczymy się od kilku lat i są już pozytywne wyniki. Lekarze mówią, że nasze szanse znacznie wzrosły, trzeba tylko trochę poczekać. Od bardzo dawna do tego dążymy i nie zaryzykujemy swojego marzenia z powodu ambicji naszych bliskich. Ale potem zmieniłem zdanie: po co tłumaczyć coś ludziom, którzy nawet nie próbują nas zrozumieć?

Naprawdę chcemy mieć dzieci. Żeby to osiągnąć, przeszliśmy długą drogę. Leczenie jest długotrwałe i kosztowne. Ale my, krok po kroku, zmierzamy do celu. Jednocześnie rozumiemy się i wspieramy. A raczej moja partnerka mnie rozumie i wspiera. W końcu główny problem tkwi we mnie. A Iza nigdy mnie nie obwiniała. A na moje sugestie, żeby odeszła i założyła rodzinę z innym mężczyzną, zawsze się śmiała i prosiła, żebym nie fantazjował.

Za to moi krewni chcieli decydować, z kim mam mieszkać i wychowywać swoje dzieci. Patrzą z boku. I nikogo z nich nie obchodzi to, że jesteśmy naprawdę szczęśliwi. Nasze wspólne marzenie tylko zbliżyło nas do siebie i nauczyło, by nie przejmować się drobnymi problemami. Czy ludzie naprawdę tak lubią bawić się przeznaczeniem innych ludzi?

Trending