Ciekawostki
Wszystko byłoby pięknie, gdyby mama nie zachowywała się jak lokatorka

Po śmierci ojca postanowiliśmy z mężem zabrać mamę do siebie. Mama sprzedała swój dom na wsi, a my naszą kawalerkę i kupiliśmy trzypokojowe mieszkanie. Mój mąż i ja mieszkaliśmy w jednym pokoju, moja mama w drugim, a nasze sześcioletnie bliźniaczki w trzecim, który służył nam również jako salon.
Moja mama nie jest jeszcze na emeryturze, pracowała na wsi jako księgowa w sołectwie, więc po przeprowadzce od razu zaczęła szukać pracy. I znalazła – teraz pracuje w księgowości w małej firmie. Ze swojej pensji mama oddaje nam część pieniędzy na opłaty za rachunki i artykuły spożywcze, bo mamy wspólną kuchnię. Relacje mamy z naszymi dziećmi są doskonałe, nie wtrąca się, nigdy nie ingeruje w nasze osobiste sprawy, nie poucza mnie, jak należy prowadzić dom.
Krótko mówiąc, wszystko byłoby pięknie, gdyby mama nie zachowywała się jak lokatorka. Już wyjaśniam. W ciągu dwóch lat naszego wspólnego mieszkania mama ani razu nie ugotowała zupy – mówi, że nie ma kiedy, bo pracuje. Ja też pracuję, jestem nauczycielką w szkole muzycznej. Moje lekcje kończą się około szóstej wieczorem. Zanim dotrę do domu autobusem, polecę po zakupy – jest prawie ósma. I jeszcze muszę gotować, sprzątać, odrabiać lekcje z dziećmi i znaleźć czas dla męża.
Mama pracuje do piątej. Po drodze do domu ma jeszcze czas, żeby pójść do kawiarni z koleżankami. Potem bez pośpiechu wraca do domu, bierze prysznic, zjada obiad, który przygotowałam dzień wcześniej i idzie do swojego pokoju oglądać telewizję albo czytać. Nie, nie mam nic przeciwko temu, żeby mama miała czas dla siebie, ale przecież widzi, jak do późnej nocy męczę się, przygotowując jedzenie albo sprzątając, a nawet nie zapyta, czy nie potrzebuję pomocy. Mało tego, mama nawet nie myje po sobie naczyń, nie mówiąc już o tym, żeby wymyła je po wnuczkach. Podczas gdy kosz na brudną bieliznę dosłownie pęka w szwach od naszych rzeczy, mama spokojnie wrzuca do pralki jedną czy dwie bluzki i pierze je, nawet nie myśląc o tym, żeby dorzucić nasze ubrania.
Albo mama ma ochotę, powiedzmy, na lody. Jak myślicie, ile porcji kupuje? Pięć? A skąd! Tylko jedną – dla siebie. Kiedy ja kupuję coś smacznego, biorę dla wszystkich, w tym dla mojej mamy. Tak, dokłada się do zakupów – na pieczywo, olej, mąkę, rozumiem to. Ale jak można kupić jeden batonik czekoladowy tylko dla siebie, wiedząc, że w domu czeka na ciebie dwoje wnucząt? Nie mogę tego zrozumieć.
Postanowiłam kiedyś porozmawiać z mamą o tym, co najbardziej mnie boli. Ale ona udawała, że nie rozumie, w czym jest problem.
„Czy ja,” – mówi, – „nie dałam części pieniędzy na zakup mieszkania? Dałam. Czy dokładam się do rachunków i zakupów? Dokładam. No cóż, to, że nie gotuję, nie sprzątam, nie pomagam przy wnuczkach – przepraszam, ale to nie jest mój obowiązek. Prałam, gotowałam i sprzątałam za ciebie, kiedy byłaś dzieckiem. Myślisz, że nie byłam zmęczona? I to jak! I tak jak ty, chodziłam do pracy. Teraz twoja kolej. Dlatego nie jestem ci nic winna, córeczko!
Teraz sobie myślę, że mama ma rację i za bardzo się nad sobą użalam, że nie pomaga mi w obowiązkach A mój mąż mówi, że po prostu dobrze się urządziła, że teraz może nic nie robić. A co wy na to powiecie?

-
Ciekawostki6 miesięcy ago
Przyszła synowa została u nas na noc. Rano odwiedziła nas moja siostrzenica i okazało się, że ona i narzeczona syna się znają. A następnego dnia przyjechała jego przyszła teściowa razem z córką i urządziły straszną awanturę. Z jakiegoś powodu moja siostrzenica powiedziała synowej, że ja i mój mąż nie będziemy im pomagać po ślubie i jeszcze że chcemy sprzedać samochód naszego syna. W rezultacie ślub się nie odbył
-
Rodzina2 lata ago
Obaj moi synowie są żonaci. Moje synowe diametralnie się od siebie różnią – jedna siedzi z telefonem na kanapie, a druga szykuje jedzenie dla wszystkich. Ilona mieszka z nami i nie chce jej się nic robić. Pewnego dnia nie mogłam się powstrzymać i ją zawstydziłam, mówiąc, że u niej zawsze jest brudno. Teraz nikt w domu ze mną nie rozmawia
-
Dzieci2 lata ago
Dałam synom mieszkanie, sama przyjechałam zamieszkać na wsi. Dzieci mieszkały w mieszkaniu podczas nauki, a ja byłam spokojna, że chłopaki spędzają razem czas. Kiedy obaj znaleźli dziewczyny, mieszkanie zrobiło się za małe. Przyszłe synowe były po prostu nie do zniesienia.
-
Dzieci5 miesięcy ago
Do przedszkola chodzili bardzo podobni do siebie chłopcy, wyglądali jak bracia