Connect with us

Rodzina

Straciłeś zdrowie, ale nie nas

Przed wypadkiem Bogdan miał już wszystko: ukochaną żonę, dobrze prosperującą  firmę, drogi samochód i dwoje dzieci. Z powodzeniem zarządzał biznesem, miał pod sobą wielu podwładnych. Zawsze był wesoły i radosny, uwielbiał imprezy i towarzystwo. Gdziekolwiek go zapraszano, czy to samego, czy z rodziną, nigdy nie odmawiał. Zawsze powtarzał, że ruch to życie, więc nie można przegapić najmniejszej okazji, żeby trochę się ruszyć.

Żona Bogdana – spokojna i cicha Zosia roztaczała wokół siebie masę ciepła. Potrafiła stworzyć rodzinną atmosferę, przytulny dom, doskonale gotowała i zajmowała się dziećmi. Bogdan nigdy nie usłyszał od Zofii złego słowa, nie kłóciła się z mężem, nawet na nic nie narzekała! Wszędzie i we wszystkim znajdowała pozytywną stronę, odrzucała wszelkie złe myśli.

To był mroźny zimowy wieczór. Siarczysty mróz przeganiał przechodniów do ciepłych domów. Na drogach było mało samochodów, jezdnie były oblodzone. Bogdan właśnie wsiadł za kierownicę, żeby wrócić z biura do domu. Po drodze kupił butelkę drogiego wina i zamówił sushi. Chciał spędzić romantyczny wieczór z żoną.

W pewnej chwili Bogdan nie zapanował nad samochodem i uderzył w nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę. Samochód był do kasacji, ale w tamtym czasie mało kto się tym przejmował. Życie Bogdana wisiało na włosku i zależało w dużej mierze od szybkości i kompetencji lekarzy. Kiedy Zosia usłyszała tę okropną wiadomość przez telefon, zostawiła dzieci u sąsiadki i pobiegła na miejsce wypadku.

Potem zaczęły się badania, testy, kosztowna operacja. Zosia nigdy nie pozwoliła sobie na słabość i łzy, chociaż lekarz już wtedy zapowiedział jej, jakie będą konsekwencje wypadku.

– Bardzo mi przykro, zrobiliśmy absolutnie wszystko, co w naszej mocy. Ale czasami obrażenia są zbyt poważne. A my nie jesteśmy bogami.

Kobieta ze smutkiem skinęła głową. Podziękowała tylko i próbowała jakoś się trzymać.

Kiedy Zofia weszła na oddział szpitalny do Bogdana, mąż już odzyskał przytomność i obojętnie wpatrywał się w sufit:

– Zosiu, – zawołał, kiedy zobaczył swoją żonę w drzwiach. – Czekałem na ciebie. Lekarze powiedzieli, że ty mi powiesz o operacji i jak to będzie dalej, – chciał się podnieść i przytulić żonę, ale nie dał rady.

– Boguś, sytuacja jest poważna. Doznałeś zbyt wielu obrażeń. Lekarze i tak powiedzieli, że chyba się w czepku urodziłeś. Miałeś operację, ale pewnych konsekwencji nie da się uniknąć…

– Nie przeciągaj, Zosiu, proszę. Powiedz mi, – Bogdan zaczął coś przeczuwać.

– Nie będziesz mógł chodzić. Ale lekarz powiedział, że jest promil szansy na to, że całkowicie wyzdrowiejesz, więc na pewno wszystkiego spróbujemy, prawda?

Bogdan nie powiedział nic więcej, o nic nie zapytał. Poprosił Zofię, żeby poszła do domu. Następnego dnia, gdy żona i dzieci przyszli go odwiedzić, Bogdan zabronił im wchodzić i powiedział, żeby dali mu na zawsze spokój.

– Bogdan, co ty robisz? Dlaczego tak się do nas odnosisz?

– Moja decyzja jest ostateczna. Chcę, żebyśmy się rozstali. Straciłem najcenniejszą rzecz, jaką miałam – zdrowie. Nie chcę, żebyście na to codziennie patrzyli.

– Tak, straciłeś zdrowie, ale nie nas. To smutne, że nie doceniasz tego, że żyjesz. Może być ciężko, ale jesteśmy rodziną, – powiedziała Zofia, wpatrując się uważnie w twarz ukochanego męża.

Bogdan mocno uścisnął jej rękę i obrócił głowę do ściany.

Trending