Connect with us

Dzieci

Przybrany syn

Ewa i Piotrek byli małżeństwem od siedmiu lat. Pobrali się dość późno, bo jakoś wcześniej nie udało im się zbudować z nikim solidnego związku. Kiedyś spotkali się przypadkiem w galerii sztuki i okazało się, że mają wiele wspólnych tematów do rozmowy. Potem jeszcze kilka razy wyszli razem do restauracji, do kina, na spacer do parku. W końcu postanowili ze sobą zamieszkać. Ewa miała swoje dwupokojowe mieszkanie, więc Piotrek wprowadził się do niej.

Ona pracowała jako księgowa, dobrze zarabiała, więc absolutnie nie potrzebowała od mężczyzny finansowego wsparcia. Piotrek natomiast pracował fizycznie. Swego czasu raczej unikał szkoły, a teraz kładł pokrycia dachowe. Ale trzeba przyznać, że to zajęcie przynosiło mu całkiem spore dochody. Po zalegalizowaniu swojego związku Ewa i Piotrek zaczęli oszczędzać na zakup większego mieszkania. Oboje marzyli o dużej rodzinie. Ale los zdecydował inaczej.

Przez te siedem wspólnych lat jakoś nie doczekali się dziecka. Odwiedzili chyba wszystkich lekarzy w kraju, prywatne kliniki, wróżki, jasnowidzów, przeszli wszystkie możliwe testy i terapie, ale bez skutku. Już mieli jechać do kliniki za granicą, kiedy Ewa nagle zmieniła zdanie i powiedziała do Piotrka:

– Jestem tym już zmęczona. Nie mam już ani siły, ani chęci. Przyszedł mi do głowy zupełnie inny, chociaż banalny pomysł. Może byśmy zaadoptowali dziecko z domu dziecka?

Piotrek długo rozważał propozycję swojej żony. Nie wiedział, czy potrafiłby całym sercem pokochać obce dziecko. A męczyć siebie i innych nie miał ochoty. W końcu się zgodził. Już następnego dnia, zamiast do drogiej zagranicznej kliniki, wybrali się z żoną do domu dziecka.

Gdy tylko Ewa przekroczyła próg placówki, poczuła ściśnięcie w gardle i łzy stanęły jej w oczach. Tak trudno było jej się opanować, ale Piotrek wszystko rozumiał i tylko  mocniej ścisnął rękę swojej żony. Długie procedury, wiele dokumentów, jeszcze więcej emocji, aż wreszcie mały Kubuś już cicho pochrapywał w łóżeczku, w nowym mieszkaniu, które Ewie i Piotrkowi udało się kupić przed adopcją.

A potem zdarzył się cud: Ewa zaszła w ciążę. Kuba miał dokładnie półtora roku, kiedy urodziła się jego siostra Sara. Kobieta nigdy nie robiła różnicy między dziećmi: traktowała je jednakowo, zawsze równo wszystko między nich dzieliła, kochała, przytulała i pielęgnowała.

Czas szybko leciał. Kuba i Sara byli już na studiach. Przez te wszystkie lata wydarzyło się wiele, ale zawsze był przy nich Piotr – silne wsparcie i opora, głowa rodziny, wzór do naśladowania. Ewa była niesamowicie wdzięczna mężowi za to, że tak ją wspierał. Pewnie tylko dzięki temu, że zdecydowali się wtedy na dobry uczynek, mieli Sarę. Ewa wiele razy w ten sposób o tym myślała.

Później zdiagnozowano u niej straszną chorobę. Pilnie potrzebowała dawcy. Okazało się, że Sara nie może nim być, ale Kuba – tak. Syn wiedział, że jego matka potrzebuje pomocy, ale nie wiedział, jakiej konkretnie. Kiedy Piotr przyszedł poważnie porozmawiać z Kubą, syn był nieprzyjemnie zaskoczony, że jest to kwestia życia i śmierci:

– Synu, los twojej matki zależy teraz tylko od ciebie.

– Wiem, że nie jestem waszym rodzonym dzieckiem. Być może w głębi serca jestem wdzięczny, że ​​kiedyś przygarnęliście mnie jak bezdomnego kociaka. Ale to był wasz wybór. Ja was o to nie prosiłem… Więc nie oczekujcie teraz ode mnie wdzięczności. Nie będę dawcą… Poszukajcie kogoś innego. Wyjeżdżam z kraju. I życzę wam wszystkiego dobrego.

Piotr był zrozpaczony. Takiej urazy i bólu nie czuł nigdy w życiu. Jednak udało się znaleźć innego dawcę dla Ewy. Przeszła operację, choroba się cofnęła. Kuba nie dawał znaku życia. Sara pomagała, jak tylko mogła. Ale Piotr nie wiedział, jak ma przekazać tak nieprzyjemną nowinę tej, która oddała Kubie całą swoją duszę i serce. Tej, która nazywała go najdroższym synem…

Trending