Connect with us

Życie

Mój wybór, jak paradoksalnie by to nie brzmiało, zaakceptowali i poparli nie wszyscy

Mam dwadzieścia dwa lata. Urodziłam się pod Kartuzami na Kaszubach, ale potem razem z rodzicami przeprowadziliśmy się do Gdańska. Pomimo tego, że moja mama jest Kaszubką, to w u nas w domu mówiło się po polsku, bo ojciec pochodzi z Pomorza Zachodniego. On nawet nie próbował nauczyć się mówić po kaszubsku.

Ale mnie się bardzo podoba nasz język. Posługuję się nim od dzieciństwa. Dlatego, nawet kiedy poszłam na studia w Gdańsku, nadal mówiłam tak, jak podpowiada mi serce. Ale mój wybór, jak paradoksalnie by to nie zabrzmiało, nie wszyscy zaakceptowali i poparli.

– Poproszę dwa kilogramy czwikły, – mówię w małym warzywniaku, do którego poszłam po zajęciach, żeby kupić składniki na barszcz.

– Czego? – kobieta po drugiej stronie lady patrzy na mnie, jakbym mówiła po chińsku.

– Czwikły, – powtarzam. – Na barszcz.

– To nie można od razu powiedzieć, że kilo buraków? – kobieta oblizała palce, żeby otworzyć foliową torebkę i zaczęła wkładać do niej buraki.

– Przecież mówię, – spokojnie odpowiadam. – Szkoda, że zupełnie nie rozumie pani języka regionu, w którym pani mieszka.

– Znalazła się lokalna patriotka, – kobieta zmierzyła mnie z góry na dół. – Może jeszcze będziesz mnie uczyć, jak mam mówić?

– Nie, – odpowiedziałam tak spokojnie, jak tylko umiałam. – Po prostu chcę, żeby szanowano mój ojczysty język i miejsce, z którego pochodzę.

– Dwa kilo trzysta, – kobieta wręczyła mi torbę. – Może zostać?

– Niech będzie. Poproszę jeszcze piotreszkę.

Kobieta udała, że nie rozumie.

– Może pietruszkę?

– Nie, – mówię. – Poproszę piotreszkę.

Kobieta uśmiechnęła się złośliwie.

– Niestety, mamy tylko pietruszkę.

– No to chyba jednak niczego tu nie kupię, – odłożyłam buraki na ladę i ruszyłam do wyjścia.

– Hej, co ty sobie wyobrażasz? – kobieta krzyknęła za mną, ale jej nie słuchałam.

To nieprzyjemne, kiedy tak traktuje się mój język. Nie, nie jestem żadną fanatyczką, szanuję wszystkich. Dlatego chcę, żeby szanowano też moją tradycję i mój język. Przynajmniej chciałabym, żeby na Kaszubach ludzie chcieli zrozumieć kaszubski, wcale nie muszą nim mówić.

No… Trochę sobie ponarzekałam… W każdym razie, tego dnia nie ugotowałam barszczu. Nie miałam apetytu.

Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

15 + 8 =

Trending