Connect with us

Dzieci

Matka nie zauważyła, że ​​jej syn cierpi z powodu przemocy domowej

Właśnie przyszłam do biura. Dzisiaj trochę wcześniej niż powinnam. Zatrzymałam się przy recepcji, szukając w torebce telefonu. Nagle zauważyłam małego, może pięcioletniego, chłopca. Dzieciak stał przy drzwiach i patrzył na automat z napojami. To nie był syn nikogo z nas – dobrze znałam dzieci naszych pracowników. Postanowiłam do niego podejść.

– Chce ci się pić? – pytam malucha.

– Tak… – chłopiec westchnął i spuścił oczy.

– Może jesteś głodny? – patrzę na dziecko, które łapczywie dopija trzecią szklankę wody.

– Tak…

Wyciągam z torby kanapki i daję je chłopcu.

– Chodź, usiądziemy tam sobie i zjemy.

Chłopiec je łapczywie. A ja patrzę na niego i nie mam pojęcia, skąd to dziecko wzięło się w naszym biurze tak wcześnie rano.

– Jak masz na imię?

Dziecko przestaje na chwilę jeść.

– Kuba… Mieszkam tu niedaleko, – chłopczyk spojrzał na mnie jakoś tak smutno.

– A gdzie jest twoja mama?

– Mama jest w pracy...

Zaczynam się denerwować. Może to dziecko się zgubiło?!

– Czyli szedłeś do mamy do pracy i się zgubiłeś? – próbuję dowiedzieć się czegoś więcej.

– Nie… uciekłem…

– Od mamy?! – zaczynam mieć złe przeczucia.

Chłopiec odkłada kanapkę. W jego oczach pojawiają się łzy.

– Nie od mamy… Moja mama mnie kocha. Uciekłem od Roberta.

Oko zaczyna mi nerwowo drgać.

– A kim jest Robert? Czy to chłopiec z przedszkola?

– Nie, – dziecko zaczyna płakać, – to jest wujek. Mieszka u nas w domu i mnie bije.

Kuba zaczął płakać. Nie wiedziałam, co zrobić. Nie spodziewałam się, że ten dzień zacznie się w taki sposób. Ale nie mogłam przecież zostawić dziecka, które płacze i najprawdopodobniej ma poważne kłopoty.

Poprosiłam Kubę, żeby zaczekał na mnie na kanapie i poszłam do kierownika wytłumaczyć, dlaczego muszę wziąć wolne.

– Pani Julio, naprawdę to jest takie ważne? – kierownik wyraźnie nie jest zadowolony z mojego pomysłu, żeby zniknąć na niewiadomą ilość czasu już na początku dnia pracy, w dodatku w poniedziałek.

– Nie mogę inaczej, – nerwowo załamuję ręce. – A jeżeli temu chłopcu dzieje się krzywda? Wydaje mi się, że to dziecko cierpi z powodu przemocy domowej. Nie wybaczę sobie, jeśli nie zorientuję się, co się dzieje.

Po pół godziny znaleźliśmy się obok sklepu spożywczego.

– Tu pracuje moja mama, – pokazał Kubuś.

Weszliśmy. Za ladą stała mniej więcej trzydziestoletnia kobieta. Widać było, że nadużywa alkoholu. Była niechlujnie ubrana, a kiedy podeszłam bliżej, nabrałam pewności – zapach, który wokół siebie roztaczała, był jednoznaczny.

– Co ty tutaj robisz? – kobieta spojrzała na Kubę z niezadowoleniem. A potem na mnie. – Kim pani jest?

Kiedy wyjaśniłam kobiecie, kim jestem i co powiedział mi jej syn, zwyzywała mnie i wyrzuciła.

– Nie wsadzaj nosa w nie swoje sprawy! Żebym cię tu więcej nie widziała!

Wyszłam, myśląc po drodze o tym, jak potoczą się dalej losy tego chłopca. Było mi go żal. Ale nie wiedziałem, jak mam mu pomóc.

„Jutro zadzwonię do opieki społecznej, bo nie można zostawić dziecka w tarapatach,” – pomyślałam.

Następnego dnia wyszłam wcześniej z pracy, żeby spotkać się z kimś z opieki społecznej. Ale wychodząc z biura wpadłam na jakąś kobietę.

– Och, przepraszam, – powiedziałam odruchowo.

Nagle rozpoznałam w tej kobiecie matkę Kuby. Ale dzisiaj wyglądała całkiem przyzwoicie. Schludnie ubrana, uczesana. A chłopiec stał za nią.

– Ja… szłam do pani, – powiedziała kobieta, spuszczając wzrok.

Byłam zaskoczona.

– Do mnie? Chce mi pani zrobić awanturę?

Kobieta westchnęła.

– Awanturę? Och, nie. Chciałabym pani podziękować.

– Podziękować?! – nic z tego nie rozumiałam. – Za co?

– Za to, że zwróciła mi pani uwagę na problem. Proszę zrozumieć, – kobieta znowu wbiła wzrok w chodnik, – kiedy zmarł mój mąż, ojciec Kuby, było mi bardzo ciężko. I wtedy poznałam Roberta… To dobry człowiek, tylko że pije. To on załatwił mi tę pracę. A ja, wie pani, byłam w takim stanie, że… – kobieta przygryzła wargę, – krótko mówiąc, ja też zaczęłam pić… I przestałam zwracać uwagę na Kubę. Nie zauważyłam, że Robert bije moje dziecko.

Kobieta zaczęła płakać.

– A kiedy przyszła pani wczoraj, to było tak, jakbym przejrzała na oczy. Wytrzeźwiałam. A kiedy wróciłam do domu, wyrzuciłam Roberta, a razem z nim cały alkohol. Dziękuję pani. Teraz Kubuś i ja będziemy żyć tak, jak wcześniej.

Kobieta stała i płakała. To były łzy pełne skruchy.

Zastanówmy się, ile innych dzieci cierpi z powodu przemocy domowej? A pomóc im może zwykłe ludzkie zainteresowanie. Albo brak obojętności.

Trending