Connect with us

Dzieci

Kiedy przyszłam po syna do przedszkola, myślałam, że pobiję dyrektorkę, ale potem rozwiązałam to inaczej.

Wiecie co, niedawno dowiedziałem się jednej nieprzyjemnej rzeczy, która dotyczy mojego czteroletniego synka. Kacper już drugi rok z rzędu chodzi do naszego lokalnego publicznego przedszkola, ale tak stale to właściwie od ostatniego miesiąca. W pierwszym roku dużo opuszczał, bo często chorował.

Jestem jedną z tych matek, które pilnują tego, jak dziecko je i jak jest traktowane. A ostatnio zaczęłam zauważać, że mój synek przychodzi z przedszkola bardzo głodny. Odniosłam wrażenie, jakby w ogóle nie dostawał tam nic do jedzenia. Pomyślałam, że to przecież niemożliwe. Zapytałam syna, ale niewiele się dowiedziałam, bo wciąż jeszcze słabo mówi.

W zeszłym tygodniu zaprowadziłam Kacperka do przedszkola, a sama pobiegłam do pracy. I pomyślałam, że wejdę na stronę naszego przedszkola i przeczytam dzisiejsze menu. Byłam zadowolona z tego, co przeczytałam, bo była zupa pomidorowa, naleśniki z serem, a na podwieczorek bułeczki z dżemem.

No i akurat tego dnia wyskoczyły mi jakieś pilne sprawy, więc wyszłam wcześniej z pracy i pomyślałam, że od razu po drodze odbiorę syna i zaprowadzę go do mojej mamy, żeby nie jeździć później wte i wewte po mieście.

Poszłam po Kacperka, dzieci akurat miały obiad. To, co zobaczyłam, delikatnie mówiąc mnie rozczarowało: dzieci jadły suche naleśniki, a na podwieczorek była herbata i kromka bułki! To była zwykła bułka, a nie słodka bułeczka z dżemem!

Jak później dowiedziałam się od znajomych dziewczyn, które kiedyś pracowały w tym przedszkolu, dyrektorka zabiera sobie słodkie bułki do domu, a dzieciom kroi się zwykłe białe pieczywo. To samo dotyczy kotletów – albo są o połowę mniejsze, albo w ogóle nie podaje się ich dzieciom, bo szefowa musi czymś nakarmić swoją rodzinę.

Złość aż rozsadzała mnie od środka, ale z jakiegoś powodu nigdzie tego nie zgłosiłam, ani nic, tylko zabrałam stamtąd moje dziecko i wysłałam je do prywatnego przedszkola. Już wolę zapłacić, ale przynajmniej będę wiedziała, że mój syn nie chodzi głodny przez cały dzień. Taka to właśnie historia ze współczesnego życia.

Trending