Connect with us

Ciekawostki

Nie przyjęła nazwiska pana młodego, więc on wycofał się z małżeństwa

Zwykle zmiana jakiejś tradycji zajmuje wiele lat. A ludzie przez bardzo długi czas nie potrafią zaakceptować nowego zwyczaju.

To dotyczy na przykład zmiany nazwiska. Kobiety już od dawna próbują udowodnić, że po ślubie wcale nie muszą przyjmować nazwiska męża i to jest najzupełniej normalne.

Jednak nawet jeżeli dziewczynie uda się dojść do porozumienia z przyszłym mężem, to w rodzinie zawsze znajdzie się ktoś, kto niezbyt mądrze skomentuje tę sytuację.

Dotyczy to zwłaszcza rodziny pana młodego. Wierzą, że ich nazwisko zasługuje na wszelkie wyróżnienia.

O tym właśnie opowiem w tej historii. Można powiedzieć, że na własnym przykładzie. A dokładniej, na doświadczeniu mojej przyjaciółki.

Zosia i ja chodziłyśmy do tej samej szkoły. Później do tej samej klasy. Nie zdziwiłam się, kiedy poprosiła, żebym była jej świadkową na ślubie.

Kubę poznała podczas podróży po Europie. Po 2 latach się jej oświadczył.

Wesele miało być huczne. Oprócz mnie miało być jeszcze 5 druhen. Zosia wybrała suknię z najdłuższym możliwym trenem i drogą restaurację na 150-200 gości. Wszystko musiało być absolutnie na najwyższym poziomie.

Zosia i jej rodzice są postępowi i nowocześni. Nie wierzą w żadne bzdurne przesądy. A Zosia miała dużo dokumentów, których wymiana kosztowałaby dużo czasu i wysiłku. Wiele planów musiałaby zmienić albo odwołać.

Myślała, że ​​Kuba bez problemu rozumie, więc poszli do urzędu stanu cywilnego ustalić termin ślubu. Jako świadkowa poszłam z nimi i rzeczywiście, byłam świadkiem tego, co się tam wydarzyło.

Wszystko ustalono, złożyli dokumenty. Wydawałoby się, że nic nie może pójść źle. Kiedy przyszło do nazwiska, a Zosia powiedziała, że zostanie przy swoim, Kubę zamurowało. Był tak oszołomiony, że można by pomyśleć, że doszło do trzęsienia ziemi albo jakiejś niezwykłej katastrofy.

No i zaczęła się awantura. Krzyczał, zapytał Zosię, co to ma znaczyć. Powiedziała mi później, że nigdy wcześniej go takiego nie widziała. Kuba był wściekły. Zachowywał się wręcz agresywnie.

Zofia wyjaśniała mu, jak mogła, że ​​tak będzie lepiej i że nie ma znaczenia, co jest napisane w dokumentach. Jednak on nie chciał słuchać.

Powiedział, że nie poślubi kobiety, która gardzi nim i całą jego rodziną. Tak zdenerwował Zosię, że wyszła z urzędu roztrzęsiona, ze łzami w oczach.

Tak bywa, kiedy ludzie mają w głowach mocno zakorzenione stereotypy. Trudno je pokonać. Zosia powiedziała później, że skoro chciał, żeby nosili to samo nazwisko, mógł przyjąć jej.

Tak czy inaczej, uznałyśmy, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Po co jej mężczyzna, którego nie obchodzi jej opinia.

Teraz znowu z kimś się spotyka. To poważny związek. Jednak już na samym początku omówili wszystkie istotne kwestie.

Trending