Connect with us

Relacje

Nawet naczyń po śniadaniu po sobie nie mył, tylko po prostu wkładał je do zlewu – żona umyje wieczorem, bo to jej obowiązek.

Mama nauczyła mojego ojca i braci, że to ona wszystko w domu robi. Moja mama pracowała od rana do wieczora. W tamtych czasach trudno było znaleźć pracę, więc moi rodzice postanowili otworzyć sklep z używanymi rzeczami na miejscowym bazarze. Oczywiście, to mama jeździła tam handlować, bo dla mojego ojca, nauczyciela geografii, praca obok zwykłych handlarzy była poniżej jego godności.

A mama codziennie rano budziła się o piątej, przygotowywała dla nas jedzenie, robiła szybkie pranie, a o siódmej biegła na bazar. Tata budził się o siódmej, brał prysznic, golił się i szedł do pracy w ubraniu, które poprzedniego wieczoru wyprasowała mu matka. Nawet naczyń po śniadaniu po sobie nie mył, tylko po prostu wkładał je do zlewu – żona umyje wieczorem, bo to jej obowiązek.

Tata prowadził lekcje i sprawdzał testy, a o czwartej biegł do domu, bo wtedy zaczynał się jego ulubiony program telewizyjny. W tym samym czasie moja mama siedziała do siódmej w nieogrzewanym baraku, gdzie nie miała nawet możliwości, żeby podgrzać sobie coś do jedzenia.

Co wieczór widziałam zmęczoną matkę, która po powrocie do domu szybko oblewała gorącą wodą nogi, bo bardzo marzła w zimowe dni i bez słowa skargi zabierała się z obowiązki domowe. Nie wiem jak to robiła, ale miała jeszcze siłę i cierpliwość, żeby sprawdzać nasze lekcje, bo mój ojciec nauczyciel nie chciał, żebyśmy do niego przychodzili z takimi „bzdurami”. On nam mógł pomagać tylko w geografii.

Dopiero, kiedy trochę podrosłam, zrozumiałam, jak trudno jest mamie. Wtedy zdecydowałam, że jej pomogę. Mama była bardzo wdzięczna, kiedy po powrocie do domu widziała, że ​​obrałam ziemniaki albo zrobiłam pranie, żeby jej jakoś pomóc.

Może mama po prostu ma taki charakter, że nigdy nie narzekała. Nawet kiedy dosłownie padała z nóg. Miała nadzieję, że ojciec i bracia sami zechcą jej w czymś pomóc, ale im nawet nie przyszło to do głowy.

Teraz moi bracia i ja jesteśmy dorośli. Niedawno zadzwoniła do mnie żona jednego z nich i zaczęła narzekać, że jej mąż jest leniwy.

„On mi w ogóle nie chce pomagać w domu. Nie wymyje nawet filiżanki po herbacie. Na co mi taki mąż?” – krzyczy bratowa.

A ja wiem, że to po części wina mojej mamy. Przecież celowo nie angażowała w żadną pracę swoich dzieci ani męża. A gdybym ja wtedy sama nie rozumiała, że ​​muszę jej pomóc, to ona by nic nie powiedziała. Wtedy ja też bym wyrosła na takiego lenia.

Z drugiej strony jest mi żal mamy, bo przez to ciągłe przepracowanie i stres ma teraz całą masę chorób. Ale właściwie sama jest sobie winna, bo nie wiedziała, jak podzielić domowe obowiązki.

Drogie panie, proszę, nie bierzcie wszystkiego na siebie, bo nikt tego nie doceni, a potem jeszcze wy będziecie winne, tak jak to wyszło w przypadku mojej mamy.

Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

3 × 5 =

Trending