Historie
Moja babcia opowiedziała mi historię, która wydarzyła się, kiedy była dzieckiem. Teraz, kiedy jadąc na wieś mijamy las, w którym to się stało, ciarki przebiegają mi po plecach i robi mi się jakoś dziwnie.
Kiedy moja babcia była mała, w jej wiosce mieszkało dużo ludzi, i to młodych, nie to, co teraz.
Na obrzeżach wsi mieszkała rodzina z 12 dzieci. Ich ojciec zmarł, kiedy najmłodszy syn miał sześć miesięcy. Byli osobami wierzącymi i zawsze żyli w zgodzie i harmonii, do czasu aż najstarszy syn, Kazik, nie przyprowadził do domu swojej narzeczonej, Janki. Wzięli ślub i zamieszkali w rodzinnym domu. Matka Kazika, stara Nowakowa, nie lubiła dziewczyny. Janka nie chciała nic robić, prawie w ogóle nie pomagała w gospodarstwie. W rodzinie było 7 dziewczynek i 5 chłopców, więc zawsze był ktoś do pomocy, ale fakt, że synowa nie wychodziła z pokoju przez cały dzień, denerwował teściową.
Wiele razy prosiła syna, żeby porozmawiał z żoną, ale bezskutecznie. Wkrótce matka zmarła, a synowa do tej pory nawet nigdy nie pomogła jej w opiece nad dziećmi. Janka nadal nie zamierzała nic robić, mimo że była teraz najstarszą kobietą w rodzinie. Najmłodszy brat, Janek, bardzo potrzebował kogoś bliskiego – ciężko przeżywał śmierć matki. To naturalne – zostanie sierotą w wieku 4 lat nie jest ani łatwe, ani dobre dla dziecka. Wychowaniem Janka zajęły się jego starsze siostry.
Kazik pracował, żeby pomóc rodzinie, ale zarobione pieniądze nie wystarczały na wiele, więc postanowił wyjechać do Niemiec na zarobek. Planował tam być przez 4 miesiące. W tym czasie mógł tam zarobić znacznie więcej niż w Polsce.
Janka była temu przeciwna i często sugerowała, żeby oddać młodsze rodzeństwo męża do domu dziecka. Wtedy oboje mogliby wieść wspaniałe, beztroskie i dostatnie życie. Kazik zdecydowanie się na to nie zgadzał i tłumaczył żonie, że takie rozwiązanie jest niemożliwe. Ale kiedy wyjechał i zostawił Jankę samą z dziećmi, zmieniła się w prawdziwego tyrana. Dzieci bały się jej, ale starały się schodzić jej z oczu. Wiedziały, że bratowa na pewno znalazłaby coś, za co mogłaby ich ukarać i coś, co mogłoby jej się nie spodobać.
Janki wcale nie cieszył fakt, że musiała opiekować się cudzymi dziećmi. Dlatego jesienią, kiedy starsze dzieci wyjechały do różnych miast, w których się uczyły, zabrała siedmioro najmłodszych, w tym Janka, i zaprowadziła ich do lasu.
Robiło się już ciemno, a ona zabrała dzieci, niby na jagody, i sama szybko uciekła. Resztę tej historii cała wieś znała z opowieści leśniczego. Opowiedział, że zobaczył wtedy pożar w środku lasu. Postanowił sprawdzić, kto rozpalił ogień o tej porze, to było bardzo niebezpieczne. Szedł przez las, ale do ognia nie dotarł, bo zobaczył przed sobą grupkę dzieci błąkających się w ciemnościach po lesie. Między drzewami leśnik zobaczył sylwetkę kobiety, która skinęła głową, jakby z aprobatą.
Kazik wrócił do domu, gdy tylko dostał wezwanie od opieki społecznej. Janki nie było już w domu, tak samo jak jej rzeczy. Wtedy Kazik został już na wsi, żeby opiekować się swoimi braćmi i siostrami. Co wieczór dziękował też matce za to, że uratowała dzieci, wskazując drogę leśnikowi.
-
Ciekawostki1 rok ago
Przyszła synowa została u nas na noc. Rano odwiedziła nas moja siostrzenica i okazało się, że ona i narzeczona syna się znają. A następnego dnia przyjechała jego przyszła teściowa razem z córką i urządziły straszną awanturę. Z jakiegoś powodu moja siostrzenica powiedziała synowej, że ja i mój mąż nie będziemy im pomagać po ślubie i jeszcze że chcemy sprzedać samochód naszego syna. W rezultacie ślub się nie odbył
-
Ciekawostki2 lata ago
Brat przybiegł wcześnie rano, jak tylko dowiedział się, co zrobili rodzice
-
Rodzina3 lata ago
Obaj moi synowie są żonaci. Moje synowe diametralnie się od siebie różnią – jedna siedzi z telefonem na kanapie, a druga szykuje jedzenie dla wszystkich. Ilona mieszka z nami i nie chce jej się nic robić. Pewnego dnia nie mogłam się powstrzymać i ją zawstydziłam, mówiąc, że u niej zawsze jest brudno. Teraz nikt w domu ze mną nie rozmawia
-
Historie2 lata ago
„To u was można brać prysznic dłużej niż 30 minut?” – usłyszałam od koleżanki, która mieszka w Niemczech