Connect with us

Życie

Mój dom zmienił się w darmowy pensjonat

Za każdym razem, kiedy słyszę o gościach, którzy przychodzą bez uprzedzenia, doprowadza mnie to do szału.

Wydawać by się mogło, że w XXI wieku, kiedy istnieją portale społecznościowe i telefony, to rzadkość. Ale w rzeczywistości, z własnego doświadczenia wiem, że często lubią się zjawiać nieoczekiwani goście.

Jeden przypadek tak mnie zirytował, że myślałam, że przez moich krewnych trafię do szpitala psychiatrycznego. Opowiem wam dokładnie, co się stało.

Moi rodzice i ja mieszkamy w małym domku. Nie jest to może pałac, ale mamy wystarczająco dużo miejsca. Oczywiście, jak na naszą trójkę.

Nadeszło lato. Wreszcie mogliśmy odpocząć. Rodzice mieli urlop, a mi skończyła się sesja. Odpoczywaliśmy więc najlepiej, jak się dało. W tym roku postanowiliśmy nigdzie nie wyjeżdżać. Zajęliśmy się porządkami w domu.

Pewnego czerwcowego dnia usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Otwieramy. A tam, z wielkimi walizkami, stoi kuzynka mojej mamy z rodziną: mężem i dwójką dzieci. Starszy syn ma 12 lat, a młodsza córka – 6.

Oczywiście ucieszyliśmy się, że ich zobaczyliśmy. Pomyśleliśmy, że postanowili nas odwiedzić w drodze na urlop. Albo jechali gdzieś w sprawach zawodowych i przy okazji wstąpili do nas.

Ale bardzo się pomyliliśmy. Ciocia bezczelnie powiedziała, że ​​zostaną z nami na całe lato. Siedzą w mieszkaniu, nie mają gdzie się podziać. A my mamy podwórko, w pobliżu rzekę i miasto niedaleko. Oczywiście byliśmy w szoku, ale nie wypada eksmitować rodziny.

Zachowywali się naprawdę bezczelnie. Nie zaproponowali nawet, że dorzucą się do rachunków, chociaż na potęgę korzystali z wody i prądu. My też się nie dopraszaliśmy. Jakoś niezręcznie. A jedzenie to już w ogóle koszmar. Niczego nie kupowali, nic nie gotowali. Po prostu siadali przy naszym stole bez zbędnych ceregieli.

Zostałam wyrzucona z własnego pokoju. Nocowałam u rodziców, bo dzieci nie chciały mieszkać razem z ciotką i jej mężem.

Wytrzymywaliśmy, ile się dało. Został jeszcze jeden miesiąc. A potem nagle rozległo się kolejne pukanie do drzwi.

Poszliśmy otworzyć, ale wyprzedza nas kuzynka mojej mamy i mówi, że to do niej. Zaprosiła jeszcze swoją matkę, Halinę, bo tak tu u nas pięknie. Ile jeszcze  tego lata zostało, mamie też przyda się odpoczynek.

I że chyba nie żałujemy im domu. Przecież nic takiego nie robią. Byliśmy zszokowani i źli. No, ale musieliśmy się z tym pogodzić.

Jednak tydzień później wydarzyło się coś, co przelało kielich mojej cierpliwości.

Weszłam do swojego pokoju, tam ciocia Halina przeglądała moje rzeczy. Zapytałam, co to znaczy. Odpowiedziała, że nie lubi takiego bałaganu. Wszystko trzeba poukładać.

Więc wkurzyłam się nie na żarty. Kazałam wszystkim natychmiast się spakować i wyjść z domu. Myślałam, że moi rodzice obrażą się na mnie, ale oni mnie poparli. Wszyscy byliśmy już bardzo zmęczeni takimi bezczelnymi i nieproszonymi gośćmi.

Spakowali się i wyjechali. Oczywiście śmiertelnie obrażeni. Ale nie obchodzi mnie to. Nikomu nic nie jestem winna. Mój dom to moja twierdza, a nie darmowy pensjonat.

Trending