Connect with us

Dzieci

Mała szantażystka

– Proszę cię, Zosiu, muszę dzisiaj zostać dłużej w pracy. Powinnam dzisiaj dokończyć comiesięczne raporty i oddać je szefowi. W przeciwnym razie mogę zapomnieć o urlopie i o premii. Jesteś moją jedyną nadzieją i wsparciem. Zosiu, jeżeli mi nie pomożesz, to możesz zapomnieć o nowych butach na wiosnę. W żadnym razie cię nie szantażuję, po prostu mówię prawdę. Nie będzie za co ich kupić. Więc szybko zdecyduj i mi odpowiedz, – z całego serca błagała córkę Alina.

Zosia stała ze zmarszczonymi brwiami, zacisnęła usta z niezadowoleniem, przewracała oczami i tupała nogą. Mieszkała z matką i młodszym bratem. Zosia jesienią skończyła trzynaście lat. Nie była jeszcze dorosła, ale nie była też dzieckiem. Jej brat Kajtek chodził do przedszkola, dlatego mama wcześnie rano najpierw odprowadzała syna, a potem sama biegła do biura. Zosia chodziła już do szóstej klasy, a szkołę miała blisko domu. Spała więc jak najdłużej, po czym szybko leciała na lekcje. Ani razu nie zapytała mamy, czy nie trzeba jej w czymś pomóc: przygotować śniadanie albo odprowadzić Kajtka, żeby mama chociaż raz mogła pójść do pracy spokojnie, a nie biegiem.

Ojciec zostawił ich dawno temu, kiedy Kajtuś nie miał nawet roku. Miał dość życia rodzinnego, ciągłych zmartwień, płaczu dzieci, napadów złości i różnych kaprysów. Trochę się męczył, ale potem w końcu zdecydował, że najłatwiej będzie się rozwieść. Płacił alimenty na czas i regularnie, ale były one tak niskie, że Alinie to nie wystarczało nawet na opłaty. Dlatego musiała ciężko pracować. W wychowanie dzieci wkładała dużo wysiłku i masę cierpliwości. Opiekowała się nimi, troszczyła i starała się spełniać ich wszelkie zachcianki. Rodzice Aliny mieszkali bardzo daleko, więc fizycznie nie mogli jej pomóc. Ale przez telefon matka wiele razy podkreślała:

– Rozpuściłaś ich, Ala. Ty, jak miałaś trzynaście lat, potrafiłaś już ugotować zupę. Jak wracałam do domu z pracy, mieszkanie było posprzątane, ubrania złożone, łóżka pościelone. To wcale nie jest wykorzystywanie dzieci, absolutnie. To banalna pomoc mamie! Nie jesteś przecież koniem pociągowym. Jesteś kobietą, w dodatku rozwiedzioną!

W takich momentach Alinie robiło się wstyd, czuła się zraniona, smutna i zła – najpierw na swojego byłego męża, a potem na siebie.

– W porządku, odbiorę małego, – odpowiedziała w końcu niechętnie Zosia. – Ale buty kupisz od razu, jak tylko dostaniesz premię!

Alina skinęła głową i pobiegła do biura. W drodze do pracy pomyślała, że jej matka może mieć rację. Bo Alina chyba nie domagała się od niej niczego za to, że odkurzyła mieszkanie czy wymyła podłogi…

Trending