Connect with us

Historie

Krótko mówiąc, po tym, jak kupiliśmy mieszkanie, wyremontowaliśmy je i się wprowadziliśmy, opinia mojej żony co do formalności zmieniła się diametralnie.

Kiedy moja żona Oliwia i ja kupiliśmy nasze mieszkanie, na które sam zbierałem pieniądze jeszcze przed ślubem, pojawiła się kwestia, na kogo będzie zapisane. Zasugerowałem, żeby wszystkie dokumenty były na nas oboje, tak będzie najlepiej. Ale potem żona powiedziała notariuszowi, że jednak woli, żeby było zapisane w całości na mnie, że będzie mniej kłopotu z dokumentami. Dla mnie to nie było najważniejsze, bo przecież jesteśmy jedną rodziną. Zasugerowałem nawet Oliwce, że wszystko może być zapisane tylko na nią, ale ona nalegała, żeby zrobić odwrotnie. Mieszkanie powinno należeć do mnie, ponieważ jestem mężczyzną i to ja zebrałem na nie pieniądze.

Krótko mówiąc, po tym, jak kupiliśmy mieszkanie, wyremontowaliśmy je i się wprowadziliśmy, opinia mojej żony co do formalności zmieniła się diametralnie.

– Kochanie, dlaczego nie umyłaś okien w kuchni? – zapytałem kiedyś. – Oczywiście nie chcę czepiać się drobiazgów, ale czy nie są już za bardzo brudne?

Oliwia spojrzała na mnie, jakbym zadał jakieś głupie pytanie.

– A dlaczego ja mam myć okna w twoim mieszkaniu?

– Proszę? – nie zrozumiałem. – To nasze mieszkanie, twoje i moje. W czym problem?

– A ty akt notarialny dawno temu czytałeś? – żona uśmiechnęła się dziwnie. – Kto jest formalnie właścicielem mieszkania? Ty! To teraz sam umyj okna albo zatrudnij kogoś, kto ci to zrobi za pieniądze. Przepraszam, ale nie zamierzam pracować jako sprzątaczka w czyimś domu i to za darmo!

I tak ze wszystkim.

Oliwia przestała gotować. Kupuje sobie jogurt albo banany, a ja mam robić, co chcę! Żona wkłada do pralki tylko swoje rzeczy, a moje zwyczajnie ignoruje. Ostatnio powiedziała, że ​​powinienem kupić sobie własne łyżki i kubki, bo te, których używamy, podarowała nam jej mama i dlatego należą do niej. To samo żona zrobiła z pościelą.

Mieszkam we własnym domu, jak w akademiku. To jest twoje, to jest moje. I w ogóle nawet tego nie dotykaj – ja to kupiłam. Byłem już szczerze zmęczony takimi dziwactwami mojej żony i postanowiłem z nią porozmawiać, żeby dowiedzieć się, co próbuje osiągnąć takim zachowaniem.

– Nic nie próbuję! – odpowiedziała Oliwia urażonym tonem. – Skąd taki pomysł?

– A stąd, że niedługo na wszystkich rzeczach w naszym domu będziemy umieszczać etykiety – kto za to zapłacił i ile!

— W twoim domu… ​​— powiedziała cicho Oliwia.

– Co?

– Powiedziałeś „w naszym domu”, ale tak naprawdę jest twój… Nie ma mnie w dokumentach.

Tego już nie mogłem wytrzymać.

– Ale sama powiedziałaś, że lepiej, żeby mieszkanie było zapisane na mnie, pamiętasz?! – zaczęło mnie to denerwować.

Oliwia spojrzała mi w oczy.

– Chciałam tylko, – powiedziała moja żona niewinnym głosem, – żeby ci bardziej zależało, żebym też miała prawo własności.

Po prostu nie wiem, jak na coś takiego zareagować! Skąd mogłem wiedzieć, że moja żona oczekiwała ode mnie właśnie tego. Kiedy sporządzaliśmy dokumenty, było spore zamieszanie i nie było czasu na to, żeby kogoś do czegoś namawiać. Dlaczego Oliwia nie zgodziła się od razu, kiedy zaproponowałem, że mieszkanie będzie na nią?! A co najważniejsze, co powinienem teraz zrobić? Iść do notariusza? Czy zostawić wszystko tak, jak jest?

Ale żona nie chce nic robić w mieszkaniu, które do niej nie należy i w którym nawet nie jest zameldowana. Tylko, że ona wcale nie chce się tu zameldować, ponieważ jej rodzice nalegali, żeby dalej była zameldowana u nich na wsi.

A ostatnio przyszło mi do głowy, że może moja żona jest po prostu leniwa i wymyśliła cudowne wytłumaczenie na swoje lenistwo, mówiąc, że nic nie będzie robić w moim domu? Co wy na to? I, co najważniejsze, co mi radzicie zrobić w tej sytuacji?

3 komentarze

3 Comments

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 × 2 =

Trending