Connect with us

Historie

Kobieta przez 15 minut próbowała wytłumaczyć mi po angielsku, dokąd mam ją zabrać, aż nagle odezwała się po polsku.

Pracuję jako taksówkarz. Powiem wam, że ludzie są różni. Czasami jest z nimi dużo zabawy, ale w niektórych przypadkach są wręcz przerażający. Ja jednak lubię rozmawiać z pasażerami, dlatego mogę przyjąć dowolne zamówienie.

I właśnie wczoraj rano stałem przy lotnisku. Zwykle jest z tego największy zysk (z przyczyn obiektywnych, jak się pewnie domyślacie). Wsiadła do mnie kobieta, mniej więcej 40-letnia, z kilkoma walizkami, ledwo zmieściliśmy je w bagażniku. No i zaczyna wyjaśniać mi drogę po angielsku. Znam dobrze angielski, chodzi tylko o to, że kiedy podchodzi do ciebie obcokrajowiec, który mówi bardzo szybko i w dodatku zaczyna o coś pytać, to można się pogubić i człowiek nie może z siebie wydusić ani słowa.

Próbowałem ją przekonać, żeby napisała adres na kartce albo pokazała mi punkt na mapie – na próżno. Kobieta dalej gadała jak najęta, używając nieznanych mi zwrotów. Po 15 minutach straciłem już cierpliwość, odłączyłem telefon od GPS i uruchomiłem tłumacza. Napisałem tam coś w stylu – napisz mi tutaj adres, na który mam cię zawieźć.

Kobieta spojrzała na mnie zdziwiona, zastanowiła się przez chwilę i po polsku, choć z akcentem, odpowiedziała: „Chcę pojechać na Aleję Jedności 24, proszę podjechać pod centrum handlowe”. Wtedy mnie zatkało. To po co było tak długo odgrywać teatrzyk, skoro mogła od razu wszystko wyjaśnić po polsku??

Po tym incydencie zdecydowałem, że z lotniska już więcej zamówień nie będę przyjmował.

Trending