Connect with us

Humor

Historia o tym, jak z moją przyjaciółką rozśmieszyłyśmy całą rodzinę

W szkole miałam najlepszą przyjaciółkę, Lilkę. Jej rodzina była bardzo zamożna: duże mieszkanie, pięknie urządzone, wyszukane jedzenie i luksusowe trunki, których w naszych sklepach w ogóle nie było. Alkohol rodzice po prostu wstawiali do barku, ale rzadko do niego zaglądali – tylko podczas większych uroczystości.

Uwielbiałam odwiedzać Lilkę, bo moja rodzina była raczej biedna. Bawiłyśmy się, oglądałyśmy bajki, grałyśmy na konsoli. Później trochę podrosłyśmy i zaczęłyśmy oglądać seriale, nocować u siebie, a na początku liceum zorientowałyśmy się, że nikt w jej domu nie nadzoruje alkoholu. Stoi sobie spokojnie i nikt go nie pije.

A nas tak bardzo korciło, żeby spróbować… Oczywiście za pierwszym razem wypiłyśmy tylko odrobinę, żeby nie przesadzić i żeby nikt nas nie przyłapał. Ale w maturalnej klasie, kiedy już byłyśmy właściwie dorosłe, trafiła nam się idealna okazja. Rodzice Lilki wyjechali na urlop i zostawili ją samą w domu.

Tego wieczoru zrobiłyśmy imprezę: włączyłyśmy muzykę, zadzwoniłyśmy po jeszcze dwie koleżanki z klasy, z którymi dobrze się bawiłyśmy i otworzyłyśmy najładniejszą butelkę koniaku. Z jakiegoś powodu uznałyśmy wtedy, że nikt na to nie zwróci uwagi, bo drogie alkohole zawsze zostawia się na koniec albo daje komuś w prezencie… Czyli nikt nie zauważy, że go wypiłyśmy.

Najpierw Lilka chciała zostawić w barku pustą butelkę, bo była w metalowym pudełku, więc nikt by tego nie zauważył, ale ja zaproponowałam, żeby nalać do niej chociaż herbaty. Kolor będzie podobny…

Ostrożnie otworzyłyśmy butelkę i nalałyśmy sobie po odrobinie. Wkrótce wypiłyśmy cały koniak, więc zaparzyłam herbatę, którą postanowiłyśmy tam nalać.

Minął rok od tego wydarzenia. Skończyłyśmy już szkołę i dostałyśmy się na studia. Moja mama nie przyjaźniła się blisko z mamą Lilki, widywały się tylko od czasu do czasu, ale jakimś cudem w tym roku mama postanowiła na swoje urodziny zaprosić Lilkę razem z mamą.

Byłam tym zaskoczona, ale ucieszyłam się, że przyjdą. Pół godziny przed przyjęciem dostałam wiadomość od mojej przyjaciółki: „Zaraz umrzesz ze śmiechu”. Zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać.

Lilka i jej mama weszły do ​​mieszkania, trzymając w rękach tamtą właśnie butelkę. Pomyślałam, że wszystko będzie w porządku i nic się nie stanie, bo przecież nikt nie będzie jej od razu otwierał, ale mama mojej koleżanki była nieugięta. Postawiła butelkę na stole i powiedziała, że ​​wszyscy koniecznie musimy spróbować tego trunku.

Lilka i ja płakałyśmy ze śmiechu, kiedy wszyscy goście, zamiast drogiego alkoholu, spróbowali zwykłej herbaty. Wtedy, oczywiście, dostało nam się od rodziców, ale teraz fajnie się wspomina tę zabawną historię.

Trending