Connect with us

Rodzina

Ciocia zachorowała. Siostra obiecała się nią zaopiekować, a prawie ją zabiła

Do czego to ludzie nie są zdolni z powodu spadku. Trudno to sobie nawet wyobrazić. Moja ciocia ma 85 lat. Dzięki Bogu, żyje teraz zdrowo i szczęśliwie. Nadal zajmuje się ogrodem, ma kury, gęsi i psa. Ze wszystkim sobie radzi i jest zadowolona. Ale nie zawsze tak było.

Moja siostra jest bardzo złą osobą. Życie wiele razy ją za to karało. Na przykład mąż ją zostawił i uciekł. Sabina sama wychowała syna. Ona ma teraz 61 lat, a Arek – 34. Żyło im się ciężko, ale nie tragicznie. Mieszkanie mieli, i to całkiem niezłe. Oboje pracowali. Zarabiali, mieli za co żyć, a nawet z czego odłożyć. Jednak pieniądze to dla Sabiny trudny temat. Zawsze ma za mało, ciągle jej brakuje. Wszyscy już się nawet do tego przyzwyczailiśmy.

Mój mąż też dobrze zarabia, ja pracuję. Córka też nam się udała, zawsze dobrze się uczyła. Otworzyła własną małą firmę. Ma rodzinę. W tym roku wydarzyła się smutna historia. Ledwo uratowałam ciotkę ze szponów mojej siostry i jej syna.

Babcia Hania (tak na nią mówimy) miała wtedy 84 lata. Nie była jeszcze taka stara. Ale w pewnym wieku człowiek już nie jest taki odporny. Babcia Hania zachorowała i musiała leżeć w łóżku. Moja córka Asia była właśnie w ciąży. Musiałam zostać przy niej. Nie mogłam wszystkiego tak zostawić. Sabina i Arek  zgodzili się pojechać na wieś. I tak oboje akurat mieli urlop. Mimo wszystko trochę się zdziwiłam, że tak łatwo na to przystali.

Na początku wydawało się, że wszystko jest w porządku. Regularnie dzwoniłam do babci Hani, pytałam, czy czegoś nie potrzebuje i pytałam, jak się czuje. Była trochę słaba, ale bez wahania mnie uspokajała. Mówiła, że ​​wszystko jest w porządku i że nie mam się o co martwić. Ale sumienie wciąż mnie dręczyło. Po dwóch tygodniach zostawiłam ciężarną córkę z zięciem i jego matką i pojechałam z mężem odwiedzić ciotkę. To, co tam zobaczyliśmy, było po prostu szokujące. Sabina i Arek wyrzucili chorą kobietę z domu do letniej kuchni. Nie pomagali jej w szykowaniu jedzenia, nie podawali leków na czas.

Mało tego, ciotce potrzebny był spokój i odpoczynek, nie powinna wstawać z łóżka. Ale jak tu leżeć? Musi przecież opiekować się jeszcze siostrzenicą i jej synem. Mój mąż i ja natychmiast wyrzuciliśmy ich z domu. Spodziewaliśmy się, że usłyszymy jakieś przeprosiny. A oni nas jeszcze zaczęli obrażać. Nie umiem zrozumieć takiego okrucieństwa. Jak można tak potraktować własną ciotkę? Do tego chorą. Od razu mogli powiedzieć, że się nią nie zajmą.

Od razu zatrudniliśmy dla cioci opiekunkę. Zajęła się babcią Hanią jak należy. Po dwóch tygodniach staruszka znów była zdrowa i pełna energii. Przyjechała nawet na chrzciny mojej wnuczki. I szczęśliwie nadal gospodarzy na wsi. Czasami ją odwiedzamy. Ale nie utrzymujemy żadnych kontaktów z moją siostrą. Sabina nadal jest obrażona. Myślę, że akurat ona nie ma żadnego powodu, żeby się dąsać.

Trending