Connect with us

Dzieci

Zaraz po ukończeniu studiów udało mi się znaleźć pracę w jednym ze stołecznych szpitali na oddziale położniczym, na którym pracuję już ponad 10 lat.

Praca jest ciężka, i pod względem fizycznym, i emocjonalnym, ale ile radości i szczęścia ze sobą niesie! Zwłaszcza, gdy patrzysz na młodą mamę, która przytula swoje maleństwo i całuje tę małą główkę.

Ale zdarza się też, że maluszka nikt nie przytula – dziecko zostaje samo na świecie. Bywałam świadkiem tego, jak matki porzucały dzieci, które później przenoszono do domu dziecka. Okropny żal i ból, do którego nigdy się nie przyzwyczaisz. Zawsze współczułam tym dzieciom, ale nie wiedziałam, jak mogłabym im pomóc.

Ale kiedyś za bardzo przywiązałam się do nowonarodzonej dziewczynki. Pewnie dlatego, że urodziła ją młoda dziewczyna, która przyjechała z innego miasta. Miała nie więcej niż 17 lat i była zupełnie sama – nikt nie przychodził w odwiedziny, a i ona nie zwracała szczególnej uwagi na swoje dziecko. Dziewczyna zamknęła się w sobie i nie chciała nic mówić. Kilka dni później dowiedziałam się, że zrezygnowała z praw do swojej córki. Nie wiem dlaczego, ale to dziecko wyjątkowo przypadło mi do serca.

Po nieprzespanej nocy i rozmowie z mężem zdecydowałam – muszę zaopiekować się tym dzieckiem, muszę zabrać ją do domu. Miałam już syna, który wtedy miał 4 lata. Rozumiałam, że to jest wielka odpowiedzialność, ale byłam gotowa wziąć ją do siebie.

Daliśmy jej na imię Weronika – to była zielonooka ślicznotka z ciemnymi lokami. Od razu stała się ulubienicą naszej rodziny. Nawet sceptyczny na początku mąż zakochał się w tym maleństwie. I cieszę się, że zdecydowałam się na taki krok – na świecie jest o jedno więcej szczęśliwe dziecko. A ja teraz mam córkę, którą zawsze będę się opiekować i traktować jak swoją.

Trending