Connect with us

Życie

Wszystkie siostry wcześnie wyszły za mąż, przeprowadziły się w różne miejsca, miały dzieci i prowadziły szczęśliwe życie rodzinne, ale nie Teresa. Szczerze mówiąc, z każdym rokiem coraz mniej wierzyła, że ​​spotka mężczyznę, z którym założy rodzinę.

– Och, namęczysz się z nimi – bardzo często musiała tego słuchać. A czego nasłuchała się przez całe swoje życie, to nie da się nawet opowiedzieć. Ludzie nie za bardzo przebierają w słowach.

Tereska nigdy nie wyróżniała się urodą, daleko jej było do najpiękniejszej z czterech sióstr. Pulchna, z niezbyt wyrazistymi rysami twarzy, ale za to z bardzo dużym i otwartym sercem. Cała rodzina bardzo ją kochała.

Wszystkie siostry wcześnie wyszły za mąż, przeprowadziły się w różne miejsca, miały dzieci i prowadziły szczęśliwe życie rodzinne, ale nie Teresa. 

Szczerze mówiąc, z każdym rokiem coraz mniej wierzyła, że ​​spotka mężczyznę, z którym założy rodzinę. W jej otoczeniu też nikt w to nie wierzył. Tereska chętnie spędzała czas ze swoimi siostrzeńcami, jak latem przyjechali do jej wioski. Po tym, jak wszystkie siostry się wyprowadziły, Teresa została sama w domu i zajmowała się gospodarstwem. Trzymała kury i kozy. Sprzedawała jajka i mleko. Dbała o ogród, zbierała plony i wysłała do krewnych, żeby im też nie zabrakło witamin. A jaki chleb piekła na swoim zakwasie! Wiele osób prosiło, żeby i dla nich upiekła, kiedy spodziewali się gości. Tereska tak sobie żyła, z dużą pokorą i nigdy nie narzekając.

Ale nie bez powodu mówi się, że człowiek strzela, ale to Pan Bóg strzały nosi.

Pewnego lata do domu na sąsiedniej ulicy przyjechali robotnicy. Mieli zrobić remont. Tak się złożyło, że i Teresa znalazła dla nich pracę. W stodole trzeba było załatać dach, zamontować nową rynnę w domu i parę innych drobiazgów.

Na wsi trudno jest sobie poradzić bez męskich rąk, chociaż Tereska miała i doskonałe narzędzia, i drewna na opał też sama potrafiła narąbać. Po skończeniu prac u sąsiadów jeden z mężczyzn zgodził się jej pomóc.

W ten sposób najpierw zostali przyjaciółmi, a potem zamieszkali razem. Mężczyzna był rozwiedziony, nie miał dzieci. W wieku trzydziestu dziewięciu lat Tereska w końcu wyszła za mąż. I to szczęśliwie.

W wieku czterdziestu jeden lat cieszyła się pierwszym dzieckiem. Jej mąż miał już wtedy czterdzieści cztery lata. Dzieci traktowali łagodnie, chcieli, żeby były szczęśliwe, bo tak długo przecież na nie czekali. I tak jakoś, na domowych sprawach, minęło szczęśliwe dwadzieścia lat. Teraz najstarsza córka jest mężatką, a Teresa i jej mąż spodziewają się wnuków. Dziadek już zbudował plac zabaw w ogrodzie, nie trzeba dodawać, że prawdziwa złota rączka z niego.

– Zmęczona jesteś, słoneczko? – przytulając swoją Tereskę, pyta co wieczór.

– Tylko trochę, – śmieje się, a cała jej twarz aż promienieje tym dobrym uśmiechem.

I nigdy nie czuje się brzydka. Bo czy można myśleć o sobie coś złego, kiedy on cię tak delikatnie przytula i czule mówi: „słoneczko”?

Trending