Connect with us

Rodzina

Wredny teść

Julia i Piotr byli jeszcze bardzo młodzi, kiedy postanowili się pobrać. Chłopak pochodził ze wsi, przeniósł się do miasta razem z ojcem po tym, jak ten rozwiódł się ze swoją żoną, matką Piotra. Waldek, ojciec chłopaka, wynajął dwupokojowe mieszkanie i znalazł całkiem niezłą pracę. Było go stać na opłacenie mieszkania, dobre ubrania i na to, żeby jeszcze pomóc synowi. Piotrek był pracowitym facetem, więc zaraz po przeprowadzce do miasta znalazł sobie pracę na budowie. Nauka nigdy mu nie szła, więc skończył szkołę zawodową, przynajmniej miał jakieś kwalifikacje.

Julia doskonale zdała maturę, poszła na stołeczny uniwersytet i marzyła o tym, żeby zostać w Warszawie. Jej mama zmarła już dawno temu z powodu nieuleczalnej choroby, a ojciec większość czasu spędzał na pracy za granicą. Jakoś przed Świętami dziewczyna przyjechała do rodzinnego miasta, chciała się spotkać z przyjaciółmi, dawnymi kolegami z klasy i trochę posprzątać w domu. Pewnego wieczoru spotkała starą przyjaciółkę i poszły razem do kawiarni. Tam poznała Piotra. Julię natychmiast zauroczył młody, przystojny, barczysty chłopak o brązowych oczach i szczerym uśmiechu.

Tak się zaczął ich romans. Piotrek codziennie dzwonił do Julii, spotykali się, odprowadzał ją na pociąg, kiedy jechała na studia i odbierał, kiedy wracała ze stolicy. Cierpliwie czekał. Najpierw planowali, że Piotr przeprowadzi się do Warszawy, znajdzie tam pracę, wynajmą razem mieszkanie i będą sobie spokojnie żyli. Ale musieli zmienić te plany. Ojciec Piotra nagle zachorował, potrzebował opieki, więc przeprowadzkę trzeba było odłożyć. Julia kończyła pracę magisterską i starannie przygotowywała się do egzaminów.

Coraz trudniej było jej sobie wyobrazić, że ona, taka młoda, dopiero po studiach i Piotrek, który skończył ledwo zawodówkę, będą w stanie przetrwać w wielkim mieście. Więc dziewczyna zaczęła przekonywać Piotra, że to nie jest najlepszy pomysł. Zdecydowali, że Julia wróci do rodzinnego miasta.

Nie chciała mieszkać z ojcem Piotra, zwłaszcza że jej dom stał pusty, bo tata rzadko w nim bywał, tylko wtedy, gdy przyjeżdżał z zagranicy na tydzień lub dwa. Zdecydowali, że spróbują żyć samodzielnie u Julii. Po pewnym czasie Piotrek się oświadczył, zorganizowali skromne wesele. Zaprosili tylko najbliższych krewnych i kilkoro przyjaciół. Nowożeńcy wyglądali wspaniale: pan młody miał na sobie elegancki garnitur, a Julia koronkową suknię i długi welon. Ciotka panny młodej, która od wielu lat pracowała jako florystka i miała doskonały gust, udekorowała stoły i salę.

Ze swoim teściem Julia widziała się raptem kilka razy, a teściowa w ogóle mieszkała gdzie indziej. Przed ślubem rozmawiały ze sobą tylko przez telefon. Nie można było powiedzieć, że miały złe relacje, ale że idealne, też nie. Osobiście właściwie się nie znały.

Sześć miesięcy po ślubie Julia zorientowała się, że jest w ciąży. Piotr nie posiadał się ze szczęścia, od dawna marzył o córce! Ciąża przebiegała pomyślnie, Piotrek ciężko pracował, brał nadgodziny, czuł się odpowiedzialny za swoje dziewczyny. Tymczasem Julia pracowała w domu, zdalnie. Nie żyli w biedzie, na jedzenie, ubrania i rachunki im wystarczało, ale na nic więcej nie było ich stać. To Julię przerażało, bo czekało ich wiele wydatków: poród, zakupy dla noworodka, łóżeczko, wózek.

Jej ojciec bardzo dobrze zarabiał, ale córka nigdy nie prosiła go o pieniądze. Już jako studentka pracowała na pół etatu w kawiarni, a oprócz tego otrzymywała stypendium. Teść nie bardzo chciał im pomagać finansowo, chociaż miałby taką możliwość.

Piotr długo się wahał, ale mimo to zaproponował żonie, żeby jednak przeprowadzili się do jego ojca. Przekonywał, że są tam dwa pokoje, w jednym zamieszkają oni, a ojciec w drugim. Z opłatami i jedzeniem będzie łatwiej, a ojciec się nie obrazi. Julia jednak miała wątpliwości, czy będzie w stanie dogadać się z teściem. Bo wszystko wygląda pięknie i miło, gdy spotykali się raz w tygodniu, ale nie wiadomo, jak to będzie codziennie. Mimo wszystko, Piotrowi udało się ją przekonać.

Waldek rzeczywiście odstąpił im większy pokój, dołożył się do kupna łóżeczka i wózka dla swojej wnuczki. Pierwsze dwa tygodnie wspólnego życia były cudowne. Julia nie mogła uwierzyć, że może istnieć taka dobra relacja między synową a teściem. Dzwoniła nawet do babci, która mieszkała na wsi i wychwalała przed nią swojego teścia.

Pierwsze nieporozumienie pojawiło się, kiedy Piotr był cały dzień w pracy, Julia pracowała przy laptopie, a wieczorem Waldek wrócił do domu, zajrzał do kuchni i już stamtąd zaczął krzyczeć:

– Synowa, nie mogłaś wyjść do sklepu i kupić chleba? Siedziałaś w domu przez cały dzień, a nawet nie kiwnęłaś palcem. Jesteś w ciąży, ale to nie znaczy, że jesteś chora! Biegnij do sklepu i żeby to było po raz ostatni.

Julii zrobiło się przykro, rzeczywiście zapomniała kupić chleb, ale pracowała przez cały dzień. Waldek nie rozumiał, jaka to może być praca bez wychodzenia z domu. Szybko zebrała się i ze łzami w oczach poszła do najbliższego supermarketu. Piotrowi nic nie powiedziała, nie chciała wywoływać kłótni.

Zbliżała się Wigilia. Julia przygotowała tradycyjne dania i nakryła do stołu. Pomodlili się i podzielili opłatkiem. Ale kiedy Waldek spróbował kutii, natychmiast zmarszczył brwi i spojrzał groźnie na swoją synową:

– Czy ty w ogóle nie masz smaku? Ile miodu tam wlałaś? Nie da się tego jeść. Ohyda.

Julia znowu w milczeniu zniosła zniewagę. Tak samo skrytykował barszcz, bo u niego w domu podaje się grzybową, uszka były za duże, śledzie przesolone, a nawet nie takim obrusem nakryła stół. Pierwszy nie wytrzymał tego Piotr:

– Tato, jest Wigilia. W taki dzień nie można się kłócić. Julia się starała. Może nie wszystko wyszło tak, jak ty byś chciał, ale mogła w ogóle nic nie robić. Lada dzień będzie rodzić.

– Ty, Piotrek, najlepiej w ogóle byś milczał. Mieszkacie w moim domu, więc będziecie robić tak, jak ja mówię. I tak to ja wszystkich karmię. A ty swoją pensję przeznaczasz wyłącznie na siebie i swoją dziewczynę.

Piotrek uderzył pięścią w stół.

– O nie, tak na pewno nie będzie. Jaką dziewczynę? To jest moja żona i wkrótce urodzi moją córkę. A my, tato, bardzo ci dziękujemy za życzliwość i gościnność. Nie będziemy ci już przeszkadzać. Żyj tak, jak chcesz. I gotuj też, jak chcesz.

Piotrek w milczeniu wstał od stołu, a Julia za nim. Spokojnie spakowali wszystkie swoje rzeczy. Waldek nie powiedział ani słowa, przeżuwając okropny makowiec. Nie zatrzymywał ich. Młodzi wrócili do domu Julii… Lepiej biedować, ale pod własnym dachem.

Trending