Connect with us

Dzieci

W moim bloku mieszkała kobieta z dziesięciorgiem dzieci i znowu była w ciąży.

W moim domu mieszkała kobieta. Miała dziesięcioro dzieci i była w ciąży jedenastym. Zawsze chodziła po wszystkich sąsiadach. Czasami specjalnie śledziła, kto i kiedy wraca do domu, żeby człowieka złapać.

Prosiła ludzi o wszystko: od chleba po buty i inne rzeczy. Rozumiem, że z dziesięciorgiem dzieci bardzo trudno jest związać koniec z końcem. Ale nie rozumiem, dlaczego rodzi tyle dzieci, skoro nie jest w stanie ich wykarmić.

Zawsze dzieliłam się z nimi wszystkim, czasem kupowałam im sól, czasem makaron, czasem kaszę gryczaną, pierogi. Ale nie możemy ich wiecznie karmić. Mamy też własne dzieci i rodziny. Nie wiedziałam, co możemy zrobić, żeby im pomóc.

Ta wielodzietna matka powiedziała mi kiedyś:

– Nie chcę już tej twojej kaszy gryczanej, nie kupuj jej więcej, lepiej byś mi dała pieniądze.

Oblałam się zimnym potem.

– Już pani więcej nic nie kupię. Proszę wybaczyć, ale nie dam pani pieniędzy.

– Słuchaj, ty masz tylko trójkę dzieci. Pewnie, możesz je ładnie ubrać, wszystko nowe, czyste, ale mi nie chcesz pomóc? Nie mogę pracować, nie mam męża, niedługo będę miała jedenaste dziecko! Kto mi pomoże? Nie odmawiasz mi, tylko dzieciom!

Po tej rozmowie przestałam jej w ogóle pomagać. Później wyprowadziła się z naszego bloku. Krążyły plotki, że ma nowego męża i znowu jest w ciąży… Potem rozmawiałam z mężczyzną, który też mieszka w naszym domu:

– Znam Grażynę od dzieciństwa. Jak tylko skończyła szkołę, od razu zaszła w ciążę. Nie chciała się uczyć, nie chciała też pracować, nie miała z kogo brać przykładu. Wszyscy w jej rodzinie są tacy. Mama, babcia i siostry – to to samo… Na początku mieszkała z chłopakiem, mieliśmy nadzieję, że nie będzie taka jak jej matka, ale nie… historia się powtórzyła. Jeden, drugi, trzeci… często zmieniała mężczyzn… A oni wiadomo, zrobią dziecko i uciekną…

– A Grażyna co?

– A co niby ma być? Dostaje 500+ na dziesiątkę dzieci, do tego zasiłki dla samotnej matki… jest przyzwyczajona do tego, że każdy musi jej coś dać. Oczywiście, że nie wystarcza jej na luksusowe życie, ale na jedzenie i ubrania bez problemu. Nie jest wcale biedna – przyzwyczaiła się po prostu, że wszystko dostaje. A jeżeli trafi na kogoś dobrego, to wyciśnie z niego wszystkie soki.

Ja też proponowałem jej pomoc. Jestem na emeryturze, codziennie opiekuję się wnukami, nie mam nic więcej do roboty. Mówię jej: „Idź do pracy, choćby nawet gdzieś na zmywak, a ja ci posiedzę z dziećmi. Zarobisz sobie chociaż parę groszy. Wie pani, co mi powiedziała?

“Na pewno nie będę pracować, jeszcze żeby myć naczynia! Ludzie dają mi wszystko, czego chcę. Ale ty, dziadku, mógłbyś iść do pracy i pomóc nam w trudnej sytuacji”.

Byłem zszokowany, że coś takiego mi mogła powiedzieć. Od tamtej pory już z nią nie rozmawiałem. Nigdy się nie pogodziliśmy. Nie lubię, jak ludzie zaglądają do cudzych kieszeni. A potem gdzieś się przeprowadziła. Ludzie mówią, że jeden z jej byłych facetów zapisał swój dom na najstarszą córkę, ale nie wiem, ja już ich więcej nie widziałem.

Ta historia jest bardzo pouczająca. Jak bezczelni potrafią być czasem ludzie, żeby tak lekceważyć ludzką dobroć.

 

Trending