Connect with us

Rodzina

Udało mi się wygonić “szczęście” z mojego mieszkania.

Opowiem wam historię, jakich nie słyszy się często, ale jednak się zdarzają.

Mam 34 lata i mieszkam we własnym mieszkaniu. Nikt mi go nie dał, kupiłam je za własne pieniądze, które zbierałam sama przez lata ciężkiej pracy. I trafił mi się adorator w wieku 25 lat. Myślę, że taka różnica wieku jest zauważalna, ale nie dyskwalifikująca. Facet nie był już nastolatkiem, miał poważne plany na życie, a słowa, które do mnie mówił, były jak miód na moje serce.

Wszystko rozpoczęło się naprawdę wspaniale. Pracował, ale nie za bardzo chciał rozmawiać o swojej pracy. Nie wiem, co to był za zawód, ale co tydzień na moim stole stały świeże kwiaty. Potem wyglądało na to, że zaczęły się u niego jakieś problemy w pracy – opóźnienia z wypłatą, nie miał za co zapłacić za mieszkanie i tym podobne. Dlatego zdecydowaliśmy, że wprowadzi się do mnie. Męska ręka w domu zawsze się przyda, półka w kuchni już od dawna czekała, aż ją ktoś powiesi, a kran w łazience też od jakiegoś czasu kapał.

Ale wtedy zaczęło się coś bardzo ciekawego. Ten trudny okres zawodowy jakoś się przeciągał, ale musieliśmy chodzić na obiady do restauracji, mój partner zaczął sobie robić manicure w salonie, podczas gdy ja nie miałam na takie rzeczy czasu. Płaciłam też za różne jego wyjazdy, niby w poszukiwaniu pracy. Z jakiegoś powodu te spotkania zawsze kończyły się odmową, ale możliwe, że to była tylko wersja dla mnie.

I to, co było naprawdę dziwne, to że byliśmy razem już od dłuższego czasu, a on nie przedstawił mnie swojej rodzinie, wcześniej też nigdy nie zapraszał mnie do siebie. Ten związek zrobił się jakiś dziwny i wtedy zdałam sobie sprawę, w co wdepnęłam. A już planowaliśmy ślub.

Nie chciałam mieć hucznego wesela. To nie w moim stylu, wolę kameralnie świętować z najbliższą rodziną, a później wyjechać na krókie wakacje. Jednak „ukochany” chciał organizować wesele w najdroższej restauracji w mieście, a później pojechać na dwa tygodnie do Turcji. Powiedziałam, że nie mam nic przeciwko temu i też tego właśnie chcę. Bardzo się ucieszył, ale kiedy powiedziałam, że urządzimy takie wesele, jak tylko zarobi na tę najdroższą restaurację, to uśmiech szybko zszedł z jego twarzy. Właściwie od tamtej pory zaczęliśmy się ciągle kłócić.

Ale nie było o co się kłócić, widziałam tylko jedno wyjście. Szkoda, że ​człowiek jest mądry dopiero po szkodzie.

Ledwo udało mi się wygonić to “szczęście” z mojego mieszkania.

I tak miałam farta, bo wyobraźcie sobie, co by było, gdybyśmy się pobrali. Ucierpiałaby moja firma, moje mieszkanie i, co najważniejsze, ja. Trzeba umieć i mieć odwagę, żeby wszystko w porę zakończyć, jeżeli czujesz, że to nie jest ten człowiek, z którym chcesz iść przez życie. Nie ma co odkładać tego na później, bo wtedy może być za późno.

Dlatego, i dziewczyny, i panowie, bądźcie ostrożni w doborze życiowych partnerów, bierzcie ślub tylko wtedy, gdy czujecie, że wasz związek opiera się na wzajemności!

Trending