Connect with us

Ciekawostki

Tobie się poszczęściło, masz męża, a Nina jest całkiem sama

Eli było dość ciężko, bo jej mąż właściwie ciągle był w pracy. Utrzymanie rodziny z trójką dzieci nie jest łatwe, zwłaszcza w dzisiejszych trudnych czasach. Wszystkie córki chodzą do szkoły, więc to są duże wydatki. Oprócz obiadów w szkolnej stołówce trzeba dzieciom i tak codziennie jeszcze dać drugie śniadanie. Poza tym każda chce się ładnie ubrać, potrzebne są a to opaski do włosów, a to jakaś biżuteria, no cóż, z dziewczynek rosną małe elegantki.

Ela nigdy nie narzekała, że jej ciężko, bo doskonale wiedziała, że ​​to nic nie pomoże. Jej mąż Sylwek pracował jako brygadzista na budowie. Zarabiał dobrze, ale prawie cała wypłata w ciągu miesiąca gdzieś się rozpływała. Nie zaciągali pożyczek, ale też niczego nie odkładali. Ela nie mogła iść do pracy, bo ktoś musiał odprowadzić i odebrać dziewczynki ze szkoły, pomóc w lekcjach, wyszykować dzieci. No i do tego dochodzą jeszcze obowiązki domowe: dużo prania codziennie, sprzątanie trzypokojowego mieszkania, gotowanie obiadów i kolacji.

Ela pochodziła z drugiego końca kraju, więc nie mogła liczyć na pomoc rodziców. Zwłaszcza, że ​to ​byli już starsi ludzie, gdzie tam im jeszcze dokładać troje wnucząt. Ostatni raz Ela odwiedziła matkę i ojca dwa lata temu, bo podróż była długa i dość droga. A do krewnych też nie można przecież przyjechać z pustymi rękami, jakoś nie wypada.

Rodzice Antka, a właściwie jego matka, bo ojciec już dawno zniknął z ich życia, kiedy znalazł sobie inną kobietę, mieszkała niedaleko w ładnym dwupokojowym mieszkaniu, które notabene raczej na pewno zostawi w spadku swojej córce. Bo nie może przecież zostawić Niny bez dachu nad głową, zwłaszcza, że kobieta samotnie wychowuje dwójkę dzieci. A Sylwek jest ustawiony, ma wszystko, o czym tylko można zamarzyć. Ela jakoś nawet nie pomyślała o tym, czy zachowanie teściowej było właściwe. To jednak ich rodzinna sprawa, jej nic do tego.

Sylwek w milczeniu znosił tę zniewagę, bo było mu naprawdę przykro, że jego matka wcale o nim nie myśli i tak beztrosko oddaje wszystko biednej Ninie. Zresztą już od dzieciństwa mama uważała ją za “biedne dziecko”, ponieważ ojciec opuścił rodzinę tuż po narodzinach Niny, a Sylwek miał już wtedy siedem lat. Zdążył się więc nacieszyć ciepłem i opieką ojca. Jednak syn nie powiedział nic matce o swoich odczuciach, bo i tak niczego by to nie zmieniło.

Matka Sylwka nigdy nie pomagała im przy dzieciach. Wiele razy delikatnie pytali, czy mogłaby się zaopiekować wnukami, ale zawsze znajdowała jakieś wymówki. Za to z dziećmi Niny mama radziła sobie bardzo dobrze. Córka musiała przecież chodzić do pracy, a Sylwek zarabiał na swoją rodzinę. Oprócz tego matka oddawała Ninie praktycznie całą swoją emeryturę, dla siebie zostawiając tylko tyle, żeby wystarczyło na opłacenie rachunków i podstawowe potrzeby.

Ela nie próbowała wdawać się w sprzeczki z teściową, bo rozumiała, że własna córka zawsze będzie jej bliższa niż synowa. Jednak gdzieś głęboko w środku kryła pewną urazę, ale nigdy nic po sobie nie pokazała. Kiedyś Ela poważnie się rozchorowała i wtedy po raz pierwszy zadzwoniła do teściowej:

– Dzień dobry, mamo. Mam do mamy wielką prośbę. Mam bardzo wysoką temperaturę. Martwię się o dzieci, żeby się ode mnie nie zaraziły. Czy mogłaby mama wziąć je do siebie na kilka dni?

Teściowa nawet się nie przywitała, od razu wyskoczyła z pretensjami:

– O takich rzeczach trzeba wcześniej uprzedzać. Dzisiaj muszę siedzieć z dziećmi Niny. Ona nie ma męża, ale ty masz. A ona przecież też musi z czegoś żyć. – Potem zaczęła się dziesięciominutowa oda na cześć niesamowitej Niny, a następnie współczucie i litość, że jest najbardziej nieszczęśliwą kobietą na całym świecie, o którą nikt nie dba, tylko matka.

Ela słuchała i nie mogła wyjść ze zdumienia:

– Mamo, o czym mama mówi? Jak to – wcześniej? Czy mogłam przewidzieć, że zachoruję? To tak, jakbym zrobiła to specjalnie. No nic, poradzimy sobie jakoś sami.

– Elu, – mówiła dalej teściowa, – powiedz po prostu, że już masz dość własnych córek i po prostu chcesz mi je na trochę wcisnąć. Ale ja nie mam już dwudziestu lat, żeby zająć się całą trójką! Tym bardziej, że one są takie energiczne, a dzieci Niny… – I przez kolejne piętnaście minut Ela musiała słuchać, jakie grzeczne i cudne są dzieci Niny i jakie awanturnice wychowali Ela i Sylwek.

Po raz drugi Ela zwróciła się do swojej teściowej, kiedy musiała jechać razem z Sylwkiem w swoje rodzinne strony, ponieważ zmarła jej ciotka. Nie chciała zabierać dzieci na pogrzeb, zwłaszcza na taką odległość! Ale teściowa znowu mruknęła do telefonu:

– Elu, no co ty, a lekcje? Czy wyobrażasz sobie, że wyprawię całą trójkę, odprowadzę je do szkoły, potem odbiorę, nakarmię i pomogę w nauce? Nie, no nie dam rady!

– Mamo, – Ela prawie się rozpłakała, – czy tak trudno mamie zrozumieć, że chcę się pożegnać z własną ciotką? Nie jadę na wesele, proszę tylko o opiekę nad moimi córkami. Tym bardziej, że to samo robi mama z dziećmi Niny, jakoś odprowadza je do szkoły, pomaga w lekcjach, prowadzi na zajęcia dodatkowe. Czy tak trudno jest mamie chociaż raz nam pomóc?

Teściowa była nieugięta. Nie pomogły nawet prośby Sylwka. Po chwili wahania Ela zdecydowała, że ​​nie ma innego wyjścia, jak tylko zabrać ze sobą dzieci. Więc pojechali całą piątką. Było trudno, ale nikogo nie trzeba było prosić o łaskę.

Od tamtej pory Ela już nie dzwoni do teściowej, żeby zajęła się dziećmi. Składa jej tylko życzenia z okazji świąt i urodzin.

Trending