Rodzina
Teraz nasze rodziny się przyjaźnią
Radek był moją pierwszą miłością, moim pierwszym chłopakiem i, ku zaskoczeniu wszystkich, nasz młodzieńczy związek przerodził się w małżeństwo.
Byliśmy szczęśliwi, kochaliśmy się, planowaliśmy wspólną przyszłość, mówiliśmy, ile chcemy mieć dzieci, jakie będą nosiły imiona, ale niestety, przez trzy lata wspólnego życia nie udało nam się zostać rodzicami.
Uznaliśmy, że powinniśmy poddać się badaniom i potraktować sprawę poważnie, bo oboje jesteśmy młodzi, na pozór zdrowi, prowadzimy aktywne życie, a jednak wciąż nie mamy dzieci.
Minęło kilka tygodni konsultacji z różnymi lekarzami, dziesiątki badań i oto wniosek: oboje jesteśmy zdrowi, nie stwierdza się niepłodności. Zalecono nam konsultację z psychologiem rodzinnym, ponieważ nie było innych powodów niż te o podłożu psychologicznym, jakby podświadomy brak gotowości do ciąży.
Razem z mężem przez pół roku chodziliśmy do psychologa i szczerze mówiąc, nie poczułam w sobie żadnej zmiany i nadal nie byłam w ciąży.
Postanowiliśmy zrobić sobie przerwę w staraniach o dziecko i trochę od tematu odpocząć. Pogrążyliśmy się w pracy, prawie się nie widywaliśmy, a myśl o dzieciach zagubiła się nieco w wirze codziennych problemów.
W przeddzień 8. marca u mnie w pracy była impreza firmowa. Wszyscy świetnie się bawili i tego wieczoru zdarzyło się coś, czego cofnąć nie mogłam, byłam z innym mężczyzną. Długo o mnie zabiegał i w tym wesołym imprezowym nastroju poszliśmy o krok dalej. Na tym się nie skończyło, kilka tygodni później zorientowałam się, że coś jest ze mną nie tak. To znaczy, wszystko było w porządku, ale zaczęły we mnie zachodzić jakieś dziwne zmiany. Przestałam panować nad emocjami. Postanowiłam zrobić test ciążowy, no i to był strzał w dziesiątkę. Byłam w ciąży. Równocześnie łzy i radość, czekałam na to tak długo, ale jak mam tak dalej żyć? Przecież to nie jest dziecko mężczyzny, z którym kiedyś planowałam spędzić całe życie.
Tego dnia postanowiłam nikomu nic nie mówić i trochę uporządkować myśli. Męża akurat nie było w domu, wyjechał w delegację.
Dwa dni później udało mi się w końcu trochę opanować emocje i uczucia. Tego dnia właśnie wrócił Radek, odbyliśmy trudną rozmowę. Po obiedzie powiedziałam, że musimy coś przedyskutować. Ku mojemu zaskoczeniu, mąż też powiedział, że musi ze mną poważnie porozmawiać, że tak chyba będzie najlepiej. Ale wtedy nie wiedziałam, jakie informacje usłyszę od męża. Dobrze, opowiem po kolei.
Na początku powiedziałam mu, że jestem w ciąży, ale z innym mężczyzną. Radek zareagował niezrozumiałym spokojem. Jak się okazało, mój mąż od dawna ma inną kobietę i ona też jest z nim w ciąży.
Tak to bywa w życiu. Tak bardzo chcieliśmy mieć rodzinę i dzieci i to się spełniło, ale inaczej niż planowaliśmy.
Tego wieczoru nie było żadnych krzyków ani awantur, spokojnie porozmawialiśmy o wszystkim i postanowiliśmy w najbliższym czasie się rozwieść, żeby każde z nas mogło spokojnie żyć.
Pół roku później mojemu mężowi urodził się syn, a po kolejnych trzech miesiącach ja zostałam mamą mojej córeczki. Pozostaliśmy z Radkiem bliskimi przyjaciółmi, a teraz nasze rodziny też się przyjaźnią.
-
Ciekawostki1 rok ago
Przyszła synowa została u nas na noc. Rano odwiedziła nas moja siostrzenica i okazało się, że ona i narzeczona syna się znają. A następnego dnia przyjechała jego przyszła teściowa razem z córką i urządziły straszną awanturę. Z jakiegoś powodu moja siostrzenica powiedziała synowej, że ja i mój mąż nie będziemy im pomagać po ślubie i jeszcze że chcemy sprzedać samochód naszego syna. W rezultacie ślub się nie odbył
-
Ciekawostki2 lata ago
Brat przybiegł wcześnie rano, jak tylko dowiedział się, co zrobili rodzice
-
Rodzina3 lata ago
Obaj moi synowie są żonaci. Moje synowe diametralnie się od siebie różnią – jedna siedzi z telefonem na kanapie, a druga szykuje jedzenie dla wszystkich. Ilona mieszka z nami i nie chce jej się nic robić. Pewnego dnia nie mogłam się powstrzymać i ją zawstydziłam, mówiąc, że u niej zawsze jest brudno. Teraz nikt w domu ze mną nie rozmawia
-
Historie2 lata ago
„To u was można brać prysznic dłużej niż 30 minut?” – usłyszałam od koleżanki, która mieszka w Niemczech