Connect with us

Dzieci

Szkolny festiwal kolęd zmienił mój stosunek do córki

Kiedy odebrałam telefon ze szkoły, pomyślałam, że uduszę moją córkę. Była dopiero w 7 klasie i często wystawiała moje nerwy na próbę. Tak się złożyło, że jej ojciec zniknął gdzieś zaraz po tym, jak się dowiedział o ciąży.

Sama wychowałam Julkę i miałam nadzieję, że wyrośnie na dobrą osobę.

Na pewno w paru sprawach popełniałam błędy, albo nie wszystko chciałam widzieć, ale życie to skomplikowana sprawa. Człowiek ciągle się miota i chce tylko, żeby dziecko było posłuszne. A cała reszta nie jest ważna.

Od 5 klasy, regularnie co miesiąc jestem wzywana do szkoły. To oprócz zebrań z rodzicami, które również odbywają się często.

Julka raz wybiła okno, później pobiła się z kolegą z klasy, a innym razem obraziła nauczyciela.

Szczerze mówiąc, jestem tym już zmęczona. Na początku karałam ją dość spokojnie, ale potem kilka razy nie wytrzymałam.

Krzyczałam na nią i zabraniałam przez miesiąc wychodzić gdzie indziej niż do szkoły. Ale Julia ma buntowniczy charakter. Kiedy ja dałam jej szlaban, ona zaczęła wagarować. Może to i moja wina. Dużo pracowałam, przez jakiś czas pomagała mi mama.

Ale potem umarła, a na moje barki spadło i dziecko, i praca. Wtedy zaczęłyśmy żyć trochę biedniej, bo musiałam więcej czasu spędzać w domu i choćby sprawdzać Julce zadanie domowe.

Tym razem wychowawczyni zadzwoniła do mnie i, jak zwykle, nic nie wyjaśniła przez telefon. Poprosiła mnie tylko, żebym przyszła. Jechałam do szkoły już w złym humorze – nie spodziewałam się usłyszeć nic dobrego. Dotarłam po godzinie, bo korki były ogromne. Julka miała właśnie kończyć 7. lekcję. Pobiegłam szybko do wychowawczyni. Zauważyła, w jakim jestem stanie i szybko mnie uspokoiła, że nic złego się nie stało. Okazało się, że moja córka uratowała szkolny występ. Jej klasa miała zaśpiewać jakąś kolędę, bo w szkole akurat był festiwal. Dziewczyna, która grała na gitarze, zachorowała i moja córka zgodziła się ją zastąpić. Wychowawczyni bardzo mi podziękowała.

Zabrałam Julię do domu w znacznie lepszym nastroju, ale nie rozumiałam, jakim cudem nauczyła się grać na gitarze. Postanowiłam ją o to ostrożnie wypytać.

Jej odpowiedź mnie bardzo zaskoczyła. Wtedy, kiedy Julia uciekała ze szkoły, chodziła do znajomej na prywatne lekcje gry na gitarze. Kobieta zgodziła się uczyć ją za darmo, bo uważała, że ​​moja córka ma talent.

Nie mogłam sama w to uwierzyć, że tak bardzo byłam niesprawiedliwa w stosunku do własnej córki.

Dopiero po tym incydencie zaczęłyśmy poprawiać nasze relacje. A dokładniej, to ja zaczęłam słuchać swojego dziecka. A kiedy czasem o tym zapominam, to oglądam sobie wtedy filmik z tą kolędą, do której akompaniuje moja Julia. 

Trending