Connect with us

Rodzina

Syn pomógł im w najtrudniejszej chwili

Kiedyś jego dom był pełen dziecięcego śmiechu, radości, rodzinnego ciepła i miłości. Antoni miał liczną i kochającą się rodzinę: rodziców, żonę Agatę i dwoje dzieci. Kiedy Julka i Olek mieli siedem i pięć lat, Antek z Agatą postanowili zaadoptować jeszcze chłopca, który bardzo przypadł do serca żonie Antka. Był bardzo słabiutki, ale jego oczy były tak spragnione życia, że ​​nie sposób było ich zapomnieć. Agata była bardzo empatyczną i dobrą kobieta, dlatego poprosiła męża, żeby dali temu chłopcu dom. Antek najpierw się wahał, miał wątpliwości, nie wiedział, czy będzie w stanie traktować Karola jak własne dziecko. Ale nie mógł odmówić ukochanej, zgodził się. Wydawało się, że Agata czuła gdzieś głęboko w sercu, że ten mały chłopiec o brązowych oczach jest bardzo potrzebny w ich rodzinie.

Julka i Olek bardzo źle odnosili się do swojego przybranego brata. Obrażali go przy każdej okazji, mimo uwag matki i jej próśb o to, żeby zrozumieli, że Karol jest zupełnie sam na świecie. Agata nigdy nie robiła żadnej różnicy między dziećmi, wychowywała je jednakowo. Mieli podobne ubrana, chodzili do dobrej szkoły, na dodatkowe zajęcia, na wycieczki. Teściowie Agaty dosłownie zakochali się w małym Karolku. Bardzo się różnił od ich wnuków, był uprzejmy i niewinny jak aniołek. Antek pracował od świtu do nocy, żeby utrzymać rodzinę i zapewnić dzieciom dobrą przyszłość.

Teściowa wiele razy zwracała uwagę, że ​​Julka i Olek są okrutni, bezczelni i podli wobec brata. Potrafili kopnąć małego Karola, nazwać go sierotą, nie chcieli się z nim niczym dzielić. Agata broniła adoptowanego syna najlepiej, jak potrafiła. A teść raz nawet spuścił lanie wnukom, żeby wiedziały, jak to jest obrażać innych. Dziadek powiedział wtedy do Julki i Olka:

– Nie bądźcie okrutni. Traktujcie ludzi tak, jak chcielibyście, żeby oni was traktowali. – Ale dzieci nie rozumiały, a raczej – nie chciały rozumieć nauki dziadka. Wręcz przeciwnie, po tym, jak je skarcił, zaczęły i jemu dokuczać: schowały mu okulary, a że staruszek miał słaby wzrok, to zamiast cukru do herbaty nasypał sobie soli, a raz nawet zamknęły dziadka na klucz w pokoju.

A Karol wyrastał na bardzo posłuszne dziecko. Wyglądało, jakby już w tak młodym wieku był wdzięczny za to, że został obdarzony życzliwością rodziny i matki. Od razu zaczął nazywać Antka i Agatę „tatusiem” i „mamusią”. Nigdy nie odmawiał, gdy go o coś prosili, nigdy nie podnosił głosu. Na histerie i krzyki Karol nigdy sobie nie pozwalał, w przeciwieństwie do swojego brata i siostry.

Teściowa i teść zmarli, gdy Julka i Olek poszli do liceum. Zaczęli się kłócić między sobą o to, kto dostanie który pokój. Ten dziadka był duży i przestronny, mieścił ogromną bibliotekę z książkami kolekcjonowanymi przez całe lata. Babcia natomiast miała mały pokoik, w którym ledwo mieściło się łóżko i szafka pod telewizor. Agata tak już miała dosyć kłótni dzieci, że zdecydowała, że ​​to Karol przeprowadzi się do dużego pokoju dziadka. Naprawdę uważała, że ​​jej decyzja była słuszna i rozsądna.

Minęło parę lat. Julka i Olek studiowali na prywatnej uczelni. Nie mieli żadnych oporów, żeby zadzwonić i powiedzieć rodzicom, ile pieniędzy potrzebują. Nawet nie pomyśleli o tym, żeby poszukać jakiejś dorywczej pracy. Karol z kolei uczył się w liceum tak dobrze, że bez trudu mógł się dostać na państwowy uniwersytet. Agata była z niego bardzo dumna. Od razu znalazł też sobie pracę na pół etatu, bo wiedział, że zdrowie ojca nie jest już takie, jak jeszcze, powiedzmy, piętnaście lat temu. Za każdym razem, kiedy Karol przyjeżdżał do domu, przywoził mamie i tacie drobne upominki.

Nagle i niespodziewanie Agata zachorowała Dla Antka to był prawdziwy szok. Starał się trzymać, ale w nocy gorzko płakał w poduszkę. Wszystkie dzieci miały świadomość, że matka jest w bardzo ciężkim stanie w szpitalu. Kiedy zadzwonił telefon Antka, to była Julka, która zadzwoniła z kolejną prośbą o pieniądze. Ojciec nic już nie miał, bo wszystko przeznaczył na leczenie żony, a potrzebne jeszcze były pieniądze na operację Agaty. Julka zaczęła krzyczeć i obwiniać ojca. Później zadzwonił Olek, z tą samą prośbą. Chyba chciał, żeby jego matka umarła jak najszybciej, bo według niego dla chorych nie ma miejsca na tym świecie, przeżyją tylko najsilniejsi.

Kiedy zbliżał się termin planowanej operacji, a Antek nie miał pieniędzy, w szpitalu zjawił się Karol:

– Tato, dlaczego mi nie powiedziałeś, że potrzebujesz pieniędzy? – zapytał zaskoczony chłopak i podał mu kopertę. Antoni otworzył ją drżącymi rękami i aż otworzył usta ze zdumienia:

– Synu, no co ty? Skąd tyle masz?

– Tato, ja pracuję po zajęciach, wiesz. Zbierałem na nowy telefon, ale mama jest przecież najważniejsza.

Antek wybuchnął płaczem. Zrobiło mu się tak przykro, że rodzone dzieci zachowywały się tak okropnie, a adoptowany syn pomógł im w najtrudniejszym momencie.

Trending