Connect with us

Ciekawostki

Sąsiadka już mi obrzydła. Ciągle prosi, żeby gdzieś wozić jej rodzinę. A pieniędzy na paliwo nie daje.

Przeprowadziliśmy się i mamy teraz nowych sąsiadów. Staszek miał starego matiza, ale przez jakiś czas ciężko u nich było z pieniędzmi i musiał go sprzedać.

Po tym, jak sprzedał samochód, zapytał mnie, czy będę mogła podwozić ich do pracy, a czasem któreś dziecko do szkoły. To nie był dla mnie żaden kłopot i się zgodziłam.

Później Staszek wyjechał za granicę do pracy, a Ola dalej jeździła ze mną. Trochę to rozumiem. Kiedy oddałam swój samochód do naprawy i przez tydzień go nie miałam, nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu znowu usiądę za kierownicą.

Mieszkamy pod miastem, a jazda podmiejskimi autobusami to czysty horror. Jest taki tłok, że się stoi dosłownie na jednej nodze. Czasami autobus jest taki pełny, że nawet się nie zatrzyma na przystanku.

Był zwyczajny dzień. Wstałam jak zwykle o 7 rano, dałam śniadanie córkom, wychodzimy z domu, a sąsiadka już czeka na drodze.

Ale zabawne jest to, że nie sama… Ola i dwóch jej dorosłych synów.

A ja mam tylko trzy miejsca z tyłu, z których dwa zajmują moje dzieci.

Na początku cieszyłam się z tych wspólnych dojazdów. Mnie było weselej i pomagałam sąsiadom, robiłam dobry uczynek, ale teraz żałuję, że na początku się zgodziłam.

Sama jestem sobie winna. Nie mogę teraz nic powiedzieć. Od dzieciństwa taka byłam. Wszyscy mnie wykorzystywali, bo wiedzieli, że nie umiem powiedzieć „NIE!”. Nigdy nie chciałam, żeby ludzie myśleli, że jestem zła albo nie chcę pomóc.

Kiedyś pełny bak wystarczał mi na miesiąc, a teraz najwyżej na 2 tygodnie, bo sąsiadkę trzeba odwieźć bezpośrednio do pracy i odebrać, gdy zadzwoni, że wychodzi. Dzieci uczą się w różnych miejscach, też je trzeba odwieźć pod same drzwi.

Kiedyś postanowiłam udać, że nie przeczytałam sms-a, który Ola wysłała mi na Messengerze, a ona wtedy powiedziała, że nie można na mnie polegać i że „Z kimś takim nie można nic ustalać”.

Nigdy nie dała mi pieniędzy na benzynę ani nie podziękowała. Czasem przynosi mi owoce, ale to było raptem kilka razy i w małym wiaderku.

Nie wiem, jak mam się z tego wyplątać.

Często przed snem wyobrażam sobie, że mówię do niej:

– Idź na autobus, mam już tego dosyć. Albo mi oddasz 100 złotych za to, że cię codziennie wożę, albo 10 kur niosek.

A rano cierpliwie znowu otwieram im drzwi do samochodu i z uśmiechem mówię „Dzień dobry”.

Trending