Connect with us

Rodzina

Rodzice żony pożałowali worka ziemniaków, bo nie pomogłem im w ogródku

Przez całe życie pracowałem dla dobra mojej rodziny. Już kupiłem mieszkanie dla mojej 12-letniej córki, tak na przyszłość. Razem z żoną sami znaleźliśmy i kupiliśmy dom. Nigdy niczego nie żałowaliśmy rodzinie.

Wiele razy pomagałem swoim teściom. Mieszkali w dużym jednorodzinnym domu, mieli ogród. Oczywiście to nie jest to samo, co mieszkanie w bloku. Jest przy czym się napracować. A teściowie mają już swoje lata i nie wszystko dają radę zrobić. Czas mijał, a ja już byłem zmęczony ciągłym życiem dla kogoś. W każdy weekend po ciężkim tygodniu pracy rodzice mojej żony zmuszali mnie do kopania ogródka albo koszenia trawy.

Na tym moje zadania się nie kończyły. Coś zawsze trzeba było przyciąć, coś naprawić. Naprawdę czułem się jak niewolnik. Czy ja nie mam prawa trochę odpocząć?

Jesienią, gdy nadszedł czas kopania ziemniaków, teściowa z teściem znów zaczęli do nas dzwonić. Od razu powiedziałem, że nigdzie nie idę i niczego nie będę kopał. Mam dość schylania pleców na cudzych grządkach. Poza tym moja żona wiedziała, że proponowałem teściom, żeby warzywa kupowali, a nie sadzili.

Minęło trochę czasu. Jakoś późną jesienią moja żona powiedziała mi, że pojedzie samochodem do rodziców. Zapytałem, czy coś się stało, czy może potrzebuje mojej pomocy. Ale Ola wyjaśniła, że umówiła się z rodzicami, że weźmie od nich na zimę worek ziemniaków. Mają za dużo, musieliby wyrzucić. A my zjemy: i córka lubi, i my.

Po dwóch godzinach przyjeżdża żona i ze łzami w oczach mówi, że rodzice się rozmyślili. Powiedzieli, że skoro zięć nie chciał pomóc, to nic nie dostanie. Niech je to, co kupi. W ogóle ich nie rozumiem. Niby starsi ludzie, a zachowują się jak dzieci.

 

Trending