Życie
Rodzice kategorycznie sprzeciwiali się temu małżeństwu. Nie dlatego, że nie podobał im się wybranek córki czy jego rodzina, tylko dlatego, że tym małżeństwem Martyna mogła pozbawić się szansy na udaną karierę. Jest dopiero na drugim roku studiów. Czy będzie w stanie je dokończyć? Kiedy Martyna nie chciała ich słuchać, jej matka poszła do rodziców Karola i błagała ich na kolanach, żeby nie łamali życia jej dziecku

Rodzice Martyny przez całe życie pracowali w branży usługowej. Mama była fryzjerką wysokiej klasy. Żeby umówić się do niej na wizytę, trzeba było zapisywać się z przynajmniej miesięcznym wyprzedzeniem. Ojciec prowadził mały warsztat szewski. Nigdy nie narzekał na brak pracy. Wdzięczni klienci zawsze wiedzieli, że jego złote dłonie z pewnością dadzą drugie życie ich pantoflom, sandałom i kozakom.
Martyna jako jedynaczka stanowiła dla rodziców centrum ich całego wszechświata. Dziewczyna starała się jak mogła, żeby być dobrą córką i sprostać ich oczekiwaniom, które jednak nie do końca przypadły jej do gustu.
Właściwie nie wiadomo, dlaczego rodzice Martyny wpadli na ten pomysł, ale widzieli swoją córkę albo na wysokim stanowisku w jakimś urzędzie, albo jako odnoszącą sukcesy prawniczkę.
– Nie chcesz usługiwać innym do późnej starości, prawda? Wdychać codziennie tę obrzydliwą farbę i lakier do włosów, jak ja, czy klej do butów, jak ojciec, – matka była oburzona nieśmiałymi protestami córki.
Martyna nie odważyła się nie posłuchać rodziców. Musiała zrezygnować z marzenia o tym, żeby zostać architektem wnętrz i poszła jednak na prawo.
Rodzice byli dumni i szczęśliwi, a ich córka po prostu utonęła w tym zupełnie niezrozumiałym dla niej morzu konwencji, kodeksów, praw, dekretów, uchwał i tak dalej. Po pierwszej sesji dziewczyna prawie zrezygnowała z uczelni. Wtedy Martyna poznała Karola. Chłopak studiował już na czwartym roku, był jednym z najlepszych studentów na wydziale.
Karolowi od razu spodobała się urocza studentka pierwszego roku, szkoda tylko, że nie tylko jemu. Pokonał jednak wszystkich konkurentów, składając Martynie propozycję nie do odrzucenia. Obiecał, że jej pomoże w nauce skomplikowanych prawnych zagadnień, które tak bardzo nie chciały wbić się jej do głowy. Od tego czasu codziennie do późna siedzieli w bibliotece i wspólnie się uczyli.
Niespodziewanie dla samej siebie Martyna doskonale zdała drugą sesję. Okazało się, że orzecznictwo nie jest takie straszne.
Dziewczyna ostatecznie pokonała koszmarny przedmiot, a Karol zyskał jej bezgraniczną wdzięczność oraz serce. Przez całe wakacje byli nierozłączni.
Na początku rodzice nie zwracali zbytniej uwagi na chłopaka córki. Uznali, że ich miłość to zwykłe zauroczenie, które szybko minie. Dziś jest, jutro jej nie ma. Ale pewnego dnia dziewczyna niespodziewanie wspomniała o ślubie.
Zamiast cieszyć się szczęściem córki, na co liczyła Martyna, rodzice kategorycznie sprzeciwili się jej małżeństwu.
– Jesteś dopiero na drugim roku. Czy będziesz w stanie dokończyć studia? Zajmiesz się gotowaniem zupek i praniem brudnych skarpetek, a później przyjdą dzieci. Czy po to cię wychowywaliśmy? Możesz tym zaprzepaścić swoją karierę, – rodzice jednogłośnie odradzali córce małżeństwo.
Przez tydzień aż ściany się trzęsły od krzyków w domu, ale Martyna nie ustępowała. Wtedy matka zdecydowała się na ostateczny krok. Poszła do rodziców Karola i na kolanach prosiła ich, żeby nie rujnowali życia jej dziecku.
Następnego dnia Karol przyszedł do domu Martyny z ogromnym bukietem kwiatów i błagał rodziców o zgodę na ślub.
Rodzice oczywiście się tego nie spodziewali i, bez względu na to, czy rzeczywiście się poddali, czy tylko udawali, obiecali przemyśleć tę sprawę.
Martyna pożegnała chłopaka z lekkim sercem, ale gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, natychmiast wybuchła ogromna awantura. Matka rozzłościła się nie na żarty i machając przed dziewczyną pustą szkatułką, w której przechowywano rodzinną biżuterię, wciąż powtarzała:
– Masz swojego kochanego Karolka! Popatrz tutaj! Patrz! Nic nie ma. Wszystko, co z ojcem nazbieraliśmy przez całe życie, zresztą dla ciebie, moja droga. Wszystko na marne! Oprócz niego w domu nie było nikogo. To Karol zabrał to wszystko. Jego noga tu więcej nie postanie!
Martyna nie mogła uwierzyć, że Karol byłby do tego zdolny, ale matka upierała się, że to jej chłopak był złodziejem.
Dziewczyna błagała rodziców, żeby nie zgłaszali sprawy na policję, a oni w zamian zmusili córkę do obietnicy, że ślubu nie będzie i że na zawsze zapomni o Karolu.
***
Martyna, tak jak chcieli jej rodzice, została prawniczką. Matka była szczęśliwa i chwaliła się córką przy każdej okazji.
Ale sama Martyna nie mogła nazwać siebie szczęśliwą. Jakby przez mgłę przypominała sobie te wszystkie okrutne słowa, które wypowiedziała wtedy do Karola, i to, jak przez miesiąc szlochała w swoim pokoju.
Mniej więcej rok po tych wszystkich przykrych wydarzeniach dziewczyna przypadkowo znalazła „skradzione” klejnoty, starannie ukryte w odległym kącie szafy. Rodzice nie mieli z tego powodu ani krzty wyrzutów sumienia. Chcieli dla niej jak najlepiej.
Martyna nie kłóciła się z nimi, bo i tak nie można było cofnąć czasu. Co się stało, to się nie odstanie. Pilnie się uczyła, a potem zajęła się swoją karierą. Nigdy nie myślała o życiu osobistym. W prawie jednak nie umiała się zakochać. To była dla niej tylko codzienna rutyna.
Martyna spotkała ponownie Karola przypadkiem dziesięć lat później, kiedy sama leciała na wakacje do Grecji. W hali odlotów zobaczyła swojego byłego chłopaka. Karol też wybierał się na urlop, tylko że z rodziną. Razem z żoną, bardzo piękną i sympatyczną kobietą, pięć lat temu otworzyli kancelarię notarialną. Narodziny dwojga dzieci nie przeszkodziły żonie Karola w rozwijaniu wraz z mężem własnej udanej kariery.
Martyna i Karol rozmawiali ze sobą bardzo grzecznie i dyskretnie przez jakieś pół godziny, jakby byli tylko dobrymi znajomymi i jakby nie było między nimi tej miłości. Później każde z nich odleciało własnym samolotem. Idą teraz innymi drogami.
Dziewczyna ze smutkiem patrzyła za oddalającym się Karolem. Zakłuło ją w sercu, a oczy napełniły się łzami. Sama jest sobie winna. Próbując zadowolić rodziców, straciła szansę na własne szczęście.

-
Historie2 lata ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina1 rok ago
Mam 64 lata, rok temu wróciłam z pracy we Włoszech i stwierdziłam, że mam dość. Byłam tam przez 12 lat, w tym czasie kupiłam mieszkania i córce, i synowi, a w swoim domu na wsi przeprowadziłam porządny remont. Wydawałoby się, że niczego mi już nie trzeba – tylko cieszyć się życiem, ale jest coś, co nie pozwala mi na pełną radość.
-
Rodzina2 lata ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie1 rok ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki