Connect with us

Historie

Przez całe życie kochałem tylko jedną kobietę – moją byłą żonę.

Z Basią poznaliśmy się na uniwersytecie. Studiowała w równoległej grupie i była jedną z najpiękniejszych dziewczyn na wydziale. Wszystkie chłopaki za nią chodziły, ale ona nawet nie chciała na nikogo spojrzeć. Ja, skromny chłopak ze wsi, w starym swetrze, nie miałem na co liczyć. Ale jakimś cudem zebrałem się na odwagę, żeby podejść do niej podczas juwenaliów i zaproponować randkę. Nie spodziewałem się, że taka piękność potraktuje mnie poważnie, ale, o dziwo, Basia się zgodziła.

Już po kilku dniach wszyscy wiedzieli, że jesteśmy parą. Inni studenci patrzyli na mnie z zazdrością, a dziewczyny nie mogły tego zrozumieć i pytały – co ona w tobie widzi? Ale ja przy Basi chciałem stać się lepszy. Zacząłem się lepiej ubierać, a nawet zapisałem się na siłownię. Kochałem Basię, ona też powiedziała, że mnie kocha.

Po ukończeniu studiów oświadczyłem jej się, a ona się zgodziła. Mieliśmy skromny studencki ślub, bo po prostu nie mieliśmy pieniędzy na nic innego. Ale byliśmy naprawdę szczęśliwi, bo wtedy nie potrzebowaliśmy nic poza miłością. Jednak z czasem zacząłem zauważać, że same uczucia nie wystarczają mojej żonie. Wypominała mi, że nie ma ciepłych butów ani porządnej sukienki na ślub koleżanki. Oczywiście starałem się dać żonie wszystko, co najlepsze, ale z moją pensją ochroniarza to było bardzo trudne. Jak się okazało, nasz kraj był pełen ekonomistów, ale nie było komu pilnować sklepów. Dlatego musiałem schować swój dyplom jak najgłębiej do szuflady i cieszyć się z tego, co mam. Ale Basia nie chciała zrozumieć, że to tylko przejściowe trudności. Na początku udawało mi się rozwiązywać nasze nieporozumienia bukietem polnych kwiatów albo czekoladą z promocji, ale potem mojej żonie już to nie wystarczało.

– Nigdy nie dałeś mi normalnych kwiatów! – mówiła Basia.

– Ale kochanie, sama wiesz, jaka jest teraz nasza sytuacja finansowa! – próbowałem tłumaczyć. – Z czasem będę mógł dać ci więcej…

– Ile czasu musi upłynąć, zanim zaczniemy żyć jak ludzie?! – krzyknęła moja żona. – Już jestem tym wszystkim zmęczona – bieda, chłód i głód! Nawet z okien wieje. Wiesz co, – w końcu powiedziała Basia, – ja tak dłużej nie mogę. Odchodzę.

Następnego ranka, kiedy się obudziłem, w mieszkaniu nie było ani mojej żony, ani jej rzeczy. Kiedy zadzwoniłem do mamy Basi, powiedziała, że jest u niej córka, ale nie chce ze mną rozmawiać i lepiej, żebym już tam nie dzwonił i w ogóle nie zawracał Basi głowy.

Co było robić, zacząłem życie bez niej. Na początku było to nieznośnie trudne, bo szczerze kochałem Basię i planowałam spędzić z nią całe życie. Nie wychodziłem z domu przez prawie miesiąc, byłem w głębokiej depresji.

Ale później nauczyłem się być sam. Nawet zacząłem czerpać z tego przyjemność. Po kilku miesiącach spotkałem Hanię, a raczej zwróciłem na nią uwagę. Pochodziła z tej samej wioski, co ja. Jest o rok młodsza, chodziliśmy do jednej szkoły. Nigdy nie zwracałem na nią uwagi, bo Hania była prostą wiejską dziewczyną – cichą, pracowitą, niepozorną. A mnie wtedy pociągały inne dziewczyny, takie jak Basia. Jednak po rozstaniu z byłą żoną zacząłem zwracać coraz większą uwagę na Hanię, kiedy odwiedzałem moich rodziców na wsi. Zacząłem dostrzegać w niej te cechy, które wcześniej nie miały dla mnie znaczenia. A Hania była dobra, szczera i urocza.

Krótko mówiąc, zaczęliśmy się spotykać. Co prawda, Hania była nie do końca w moim guście, ale kochała mnie, a ja właśnie tego potrzebowałem. Gorące jedzenie, czysty dom, kobieta, która wysłucha – czy mężczyzna potrzebuje tak dużo, żeby czuć się komfortowo w związku? Nie. Ale do szczęścia potrzebna jest ciągła burza emocji. To mi zapewniała Basia.

Jednak z biegiem lat przyzwyczaiłem się do spokojnego rodzinnego życia i nawet wydawało mi się, że jestem szczęśliwy. Hania urodziła nasze dwie córeczki. Wszystko było w porządku, aż pewnego dnia spotkałem Basię.

Dawne uczucia dały o sobie znać i to nasze spotkanie nie było jedynym. Basia powiedziała, że ​​żałuje, że kiedyś mnie zostawiła i że jest gotowa, żeby wrócić. Ale ja zastanawiam się, czy to ma coś wspólnego z tym, że teraz dobrze zarabiam? A z drugiej strony, co za różnica, skoro wciąż ją kocham? Chętnie bym do niej odszedł, gdyby nie dzieci. Tylko ich mi szkoda. Co mi radzicie, bo sam nie wiem co zrobić?

1 Comment

1 Comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

12 − 4 =

Trending